poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział III: Ceremonia Przydziału

Pierwszy września nadszedł zaskakująco szybko. Ana jako pierwsza przeszła przez barierkę między peronem 9 i 3/4. Robiła to przez siedem lat, odprowadzając Dorę na pociąg i witając ją na koniec roku szkolnego. Mimo to, nadal robiło to na niej wrażenie. Z twarzy nie schodził jej uśmiech. Wreszcie jedzie do Hogwartu! Na peronie 9 i 3/4 było pełno ludzi, których gwar rozmów mieszał się z pohukiwaniem sów, miauczeniem kotów i rechotaniem ropuch.
- Uważaj na siebie i nie wpakuj się w kłopoty - powiedziała Andromeda.
- I napisz do nas list - dodał Ted.
- A co jeśli trafię do Slytherinu? - zapytała Ana. Rzeczywiście się tego bała. Wszyscy w rodzie Blacków, oprócz jej ojca, trafiali do Slytherinu.
- Do Slytherinu? Będąc spokrewniona z samym Albusem Dumbledore'em? To niemożliwe, a nawet jeśli, to nic się nie stanie - odpowiedział jej wuj.
- Nie będziecie źli? - zapytała dziewczynka.
- Źli? Niby dlaczego? W Slytherinie też można znaleźć fajne osoby, choć nie jest to łatwie. Wiem co mówię, w końcu sama byłam w tym Domu - odpowiedziała ciotka.
- Ale... mówiłaś też, że ucieszyłaś się, gdy tata "zerwał" z tradycją trafiania do Slytherinu - zauważyła Ana.
- Tak, gdy ja byłam przydzielana Tiara Przydziału wahała się między Slytherinem a Hufflepuffem. Ostatecznie wybrała Slytherin, chyba nie byłam wystarczającą buntowcziczką. Za to twój ojciec... oj, on to chyba urodził się buntownikiem. Sama nie lubiłam naszej rodzinki, więc mu kibicowałam, żeby nie trafił do Slytherinu. I wierzę, że ty też trafisz do Gryffindoru, jak on i twoja matka. A nawet jeśli zostaniesz Ślizgonką, to nadal będziemy cię kochać - powiedziała Andromeda. - A teraz wsiadaj, pociąg zaraz odjeżdża.
- Pamiętaj, żeby nie zdradzać rdzenia twojej różdżki nikomu, jeśli nie jesteś pewna czy można mu ufać - ostrzegł Anę szeptem Ted.
Ana uściskała ciotkę i wuja, następnie Dorę, która dała jej kopniaka na szczęście, i wsiadła do Hogwart Expres. Wyjrzała za okno, żeby pomachać wujostwu i kuzynce. Gdy pociąg powoli zaczął ruszać,  zaczęła szukać wolnego przedziału, ciągnąc swój kufer i niosąc klatkę ze Śnieżkiem na szczycie. Zauważyła, że niektórzy przyglądali jej się podejrzliwe, a inni ze strachem. Ale czego mieliby się bać? Grupka dwa lata starszych chłopców, których minęła, spojrzała na nią jakby wyrżnęła im całą rodzinę kilka pokoleń wstecz. O co im chodziło? Przecież nic złego im nie zrobiła. Nawet ich nie znała. Znalezienie wolnego przedziału nie było łatwym zadaniem, a w tych, których było jeszcze wolne miejsce wśród jej rówieśników, była wypraszana, choć nie wiedziała dlaczego. W przedostatnim przedziale siedziały dwie dziewczynki w jej wieku. Otworzyła drzwi przedziału, mając nadzieję, że w końcu będzie mogła usiąść. Został tylko ten i ostatni przedział, więc jeśli nie pozwolą jej dosiąść się lub ostatni nie będzie pusty, to chyba będzie musiała całą podróż spędzić na korytarzu.
- Cześć, można się dosiąść? - zapytała Ana.
- Jasne, siadaj - odpowiedziała jej jasnowłosa dziewczynka o niebieskich oczach. - Jestem Elisabeth Colen, ale możesz mi mówić El, Eli lub Elisa. Przyjaciele tak na mnie wołają - przedstawiła się.
- Ja jestem Ana Black - odparła Ana, siedając na przeciwko. - A ty? - spytała czarnowłosą dziewczynkę o brązowych oczach, która siedziała obok El.
- Amelia Tagworth, możesz mówić mi Amy lub Mel - odpowiedziała dziewczynka.
- Wiecie może o co im wszystkim chodzi? - zapytała Ana. - Prawie wszyscy, których mijałam na korytarzu, patrzyli się na mnie jakbym coś im zrobiła. Wy jesteście pierwszymi, które nie wyprosiły mnie z przedziału.
- Nie mam pojęcia, ale wiesz, ja jestem z rodziny mugoli. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że jestem czarownicą - odpowiedziała El.
- Nie przejmów się, Ana. Daj im czas na przekonanie się, że nie jesteś taka, jak twój ojciec- powiedziała Amy. - Bo nie jesteś, nie? - zapytała.
- A co ma z tym wspólnego mój tata? - odpowiedziała pytaniem Ana. - Ciotka i wuj rzadko mi o nim mówili, zawsze unikali tego tematu. Ale ciocia twierdzi, że mam dużo z jego charakteru.
- Och, to ty nie wiesz? - zapytała Mel.
- O czym? On przecież nie żyje od dzięsięciu lat - odpowiedziała dziewczynka.
- Twoja ciotka i twój wuj tak ci powiedzieli? Twój ojciec żyje, choć faktycznie, po tylu latach tam, powinien już dawno wykitować.
- Tam? To znaczy gdzie?
- W Azkabanie.
- Co to jest Azkaban?
- Nie wiesz co to jest Azkaban? Twoja ciotka i wuj nie są czarodziejami?
- Są, ale nigdy nie mówili mi o Azkabanie. Kuzynka też nie, choć ona akurat wiedziała o moim ojcu tyle, co ja. Czyli prawie nic.
- Azkaban to więzienie czarodziejów. Zwykłych opryszków tam nie zamykają.
- Ale dlaczego mojego ojca tam zamknęli?
- Nie wiem dokładnie co zrobił, ale z rozmów moich rodziców dowiedziałam się, że jest seryjnym mordercą. Ponoć nadal pozostaje przy zdrowych zmysłach, jako jeden z nielicznych.
Ana poczuła się jak skręca jej się żołądek, jakby ktoś wylał jej kubeł zimnej wody na głowę. Przez całe życie wyobrażała sobie, że jej ojciec zginął jak bohater. A tymczasem był zwykłym mordercą. Dlaczego ciotka i wuj pozwolili jej żyć w kłamstwie?
- Kłamali - wysyczała Ana. - Ciotka i wuj przez cały czas kłamali.
- No tak, ale spójrz na to i z ich strony - powiedziała Eli. - Czy ty byś powiedziała cudzemu dziecku, które dostałaś pod opiekę, że jego ojciec odsiaduje wyrok dożywocia za morderstwa? - zapytała.
- Pewnie nie - przyznała Ana. - Ale... podobno to on zostawił mnie pod ich opieką. Mówili, że rodzice zawsze mnie u nich zostawiali, jeśli mieli coś do zrobienia.
- Nie myśl już o tym, nie warto psuć sobie nastroju - powiedziała Amy. - W końcu jedziemy do Hogwartu, nie? Jak myślicie, do jakiego Domu traficie? - zapytała. - Ja pewnie do Gryffindoru, wszyscy w mojej rodzinie tam trafiają.
- Ja nie wiem, ale mogę być wszędzie, tylko nie w Slytherinie. Słyszałam, że to okropny Dom - odpowiedziała El.
- Emm... no ja chciałabym być w Gryffindorze, ale nie wiem czy uda mi się do niego trafić. Wszyscy w rodzie Blacków byli w Slytherinie, nie licząc mojego ojca. Chociaż ciotka Andromeda powiedziała mi, że Tiara przydzielając ją wahała się między Slytherinem a Hufflepuffem, do którego trafili wujek Ted i Nimfadora - odparła Ana.
- Nimfadora? Twoja kuzynka naprawdę ma takie durne imię? - zapytała Amy.
- Tak, strasznie go nienawidzi. Woli jak nazywa się ją po nazwisku, czyli Tonks. Akceptuje jeszcze zdrobnienie, czyli Dorę - wyjaśniła Ana.
- Tonks już skończyła szkołę? - spytała Eli.
- Tak, w czerwcu. Teraz zaczyna szkolenie na aurora. Sama nie wie, czy jej się uda, bo jest straszną niezdarą, ale na pewno będzie najlepsza z maskowania - odpowiedziała Ana.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytała Mel.
- Tonks jest metamorfomagiem - odpowiedziała dziewczynka.
- Metamorfomag? A co to takiego? - zapytała El.
Ana wyjaśniła jej kim jest metamorfomag. Podróż mijała w dobrej atmosferze. Ana i Amy tłumaczyły El wiele rzeczy z magicznego świata, rozmawiały o quidditchu, o tym jak będą wyglądać lekcje w Hogwarcie, jacy będą nauczyciele. Black czuła, że lubi Mel i Eli. Odzyskała dobry humor, bo już znalazła sobie przyjaciółki, choć jeszcze nie dotarła do Hogwartu. W pewnym momencie drzwi przedziału otworzyły się i stanęła w nich korpulentna kobiecina z wózkiem pełnym magicznych słodyczy. Dziewczynki natychmiast zerwały się z siedzeń.
- Coś z wózka, kochaneczki? - zapytała czarownica.
- Ee... poproszę czekoladową żabę, fasolki Bertiego Botta, gum... - Eli zacięła się. - Muszę się zastanowić...
- Biorę wszystkiego po trochu - powiedziała Ana, widząc że blondynka chciała spróbować wszystkiego, ale nie miała tyle pienędzy.
Wszystkie trzy (Amy postanowiła nie kupować, skoro Ana już tyle kupiła) obładowane słodyczami wróciły do przedziału.
- Skąd masz tyle kasy? - zapytała Mel.
- Mam tego całkiem sporo w skarbcu. W moje urodziny dowiedziałam się, że ojciec zostawił mi swoją skrytkę w banku Gringotta, znaczy się, skrytkę rodzinną Blacków - odpowiedziała Ana. - Choć skoro żyje, to teoretycznie nadal jest jej właścicielem i ma do niej prawo, nie? - zapytała.
- Pewnie tak, nie znam się na prawie - odpowiedziała Amy.
Podróż dalej mijała w dobrej atmosferze. Dziewczynki śmiały się zajadając czekoladowe żaby, sprawdzając na jakie karty trafiły, lub próbując fasolek wszystkich smaków. Za oknem zrobiło się już ciemno, gdy drzwi przedziału ponownie otworzyły się. Stanął w nich chłopiec o bardzo jasnych włosach i bladej skórze. Za nim stało dwóch jego kolegów, którzy wyglądali na jego goryli. Ana od razu rozpoznała chłopca, chociaż widziała go pierwszy raz.
- Słyszałem, że jest tu Ana Black - powiedział blondyn. - I widzę, że się nie myliłem - dodał, patrząc na Anę.
- Nie myliłeś się - odparła Ana. - Czego chcesz, Malfoy? - zapytała chłodno.
Malfoy jednak nie odpowiedział, tylko spojrzał na El i Amy.
- A wy to kto? - zapytał.
- Amelia Tagworth, a to Elisabeth Colen, jeśli tak to cię interesuje - odpowiedziała chłodno Amy.
- Zdrajczyni krwi i szlama? Jeszcze szkoła się nie zaczęła, a ty już wybrałaś złe towarzystwo, Black? - zapytał Malfoy. - Chodź ze mną, ja cię nauczę z kim warto się zadawać. Zdaję sobie sprawę, że siostra mojej matki namieszała ci w głowie, ale jeszcze nie jest za późno. Nie będziesz oczywiście nigdy tak wielka jak ja. Nie masz czystej krwi, a twoja matka była cioteczną wnuczką tego starego obrońcy mugoli, Albusa Dumbledore'a - powiedział Malfoy wyciągając rękę w kierunku Any.
- Obawiam się, Malfoy, że sama potrafię zdecydować z kim warto się zadawać - odparła chłodno Ana. - W takich chwilach, patrząc na twoją gębę, cieszę się, że Dora nie jest moją bliską kuzynką. Bo to by oznaczało, że i ty byłbyś moim bliskim kuzynem, a chyba bym się wtedy załamała.
- Crabbe, Goyle, kogoś tu chyba trzeba nauczyć jak być miłym dla lepszych - powiedział Malfoy.
- Nie mówisz o sobie, prawda? - zapytała kpiąco Eli.
Goryle zrobili krok naprzód, ale w tym samym momencie na twarz Crabbe'a skoczył biało-rudy kotek, wczepiając się pazurami w jego policzki. Grubas wrzasnął z bólu, próbując ściągnąć zwierzaka z twarzy. Po chwili kot zeskoczył, pozostawiając na jego twarzy krwawe rysy. Malfoy, Crabbe i Goyle w popłochu uciekli z przedziału, a Ana zamknęła drzwi. Kotek zwinął się w kłębek na kolanach El.
- Twój kot chyba nie jest zbyt przyjacielski - zauważyła Ana.
- Och nie, Merlin po prostu nie lubi jak mu się przerywa drzemkę - odpowiedziała El, drapiąc kota za uchem.
- Amy, a właściwie, to jak się nazywa twoja sowa? - zapytała Ana, patrząc na klatkę z płomykówką, obok której stała klatka ze Śnieżkiem. Sowy wybudzone ze snu patrzyły wzrokiem pełnym wyrzutu.
- Nazywa się Iskierka - odpowiedziała Mel.
- Moja nazywa się Śnieżek - powiedziała Ana.
Dalsza podróz minęła spokojnie. Jedynie raz do ich przedziału zajrzała dziewczynka z burzą brązowych włosów, pytając czy nie widziały gdzieś ropuchy, którą zgubił towarzyszący jej pyzaty chłopiec imieniem Neville. Gdy pociąg zaczął zwalniać, Ana, El i Amy przebrały się w szkolne szaty. Po chwili razem z innymi wyszły na korytarz. Pociąg zatrzymał się i tłum wypłynął z pojazdu. Ana w oddali usłyszała dobrze jej znany głos Hagrida, który często zaglądał do Świńskiego Łba, w którym barmanem był Aberforth:
- Pirwszoroczni do mnie! Do mnie pirwszoroczni!
Ana, El i Amy ustawiły się wraz z innymi pierwszorocznymi za Hagridem. Gajowy zaprowadził ich do jeziora, gdzie była flotylla łódeczek. Dziewczynki weszły do jednej razem z chłopcem o piaskowych włosach. Po przepłynięciu jeziora wszyscy wyszli na ląd.
- Są wszyscy? - zapytał Hagrid. - Ej, ty tam! - zawołał, sprawdzając czy wszyscy wysiedli. - To twoja ropucha?
- Teodora! - krzyknął uradowany Neville wyciągając ręce, żeby chwycić ropuchę.
Następnie Hagrid uderzył trzy razy pięścią w bramę i ta otworzyła się. Ich oczom ukazała się wysoka czarownica z włosami spiętymi w ciasny kok, która patrzyła na nich zza okularów.
- Pirwszoroczni, pani profesor McGonagall - przedstawił ich Hagrid.
- Dzękuję ci, Hagridzie, sama ich stąd zabiorę - powiedziała kobieta.  - Za mną!
W oddali słychać było gwar rozmów, jednak McGonagall zaprowadziła ich do pustej klasy z boku. Stanęła twarzą do nich i przemówiła:
- Za chwilę zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech Domów w Hogwarcie. Są to Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw - powiedziała z dumą. - I Slytherin - powiedziała z odrazą. - Za zasługi dodaje się punkty dla Domu, a za przewinienia odejmuje je. Wasz Dom będzie czymś w rodzaju waszej rodziny na czas pobytu w tej szkole. Mam nadzieję, że będziecie dumni ze swojego Domu i nie przyniesienie mu hańby, bez względu na to, do którego traficie - zakończyła. - A teraz dam wam czas na przygotwanie się. - Jej wzrok spoczął na pognieconej szacie Neville'a.
- Na pewno trafię do Slytherinu... Nie wiem czemu, ale czuję to - odezwał się czarnowłosy chłopiec.
- Daj spokój, Harry, przecież jesteś normalny - odparł rudy chłopiec.
- Ja powinnam bardziej obawiać się przydziału do Slytherinu niż ty - powiedziała Ana.
- Dlaczego? - zapytał Harry.
- Cała rodzina mojego ojca była w Slytherinie, choć on akurat był w Gryffindorze - odparła Ana. - A tak w ogóle, jestem Ana Black - przedstawiła się.
- Ja Harry Potter - przedstawił się chłopiec.
- Zauważyłam - powiedziała Ana, zerkając na jego bliznę w kształcie błyskawicy. - A ty? - zwróciła się do rudzielca.
- Ron Weasley - odparł chłopiec.
- Ja jestem Elisabeth Colen, ale możecie mi mówić El, Eli lub Elisa - powiedziała El.
- A ja Amelia Tagworth, mówcie mi Amy lub Mel - powiedziała Amy.
Chwilę później wróciła McGonagall. Zaprowadziła ich do Wielkiej Sali, gdzie czekała reszta uczniów siedząca przy czterech długich stołach. Pomieszczenie było tak wielkie, że pomieściłoby kilka mugolskich domów. Sklepienie było tak zaczarowane, że wyglądało jak niebo nad nim. Pod sufitem zwisały palące się świeczki. Pierwszoroczni ustawili się przodem do długiego stołu nauczycielskiego. Przed nimi stał mały stołek, a na nim spoczywała postrzępiona tiara. Ana wiedziała od Dory, że jest to Tiara Przydziału. I wiedziała, że zaraz zacznie śpiewać. Rzeczywiście po chwili szwy Tiary rozpruły się niczym oczy i usta, i zaczęła śpiewać:
Może i jestem brzydka i stara,
lecz jam jest Tiara mądra,
co wam wyznaczy los na starcie,
więc na głowy mnie zakładajcie!
Chęć do wyczynów macie?
Do Gryffindoru zawitacie,
gdzie odwaga i męstwo
mają swe królestwo.
A może umysłem lśncie?
Dom Ravenclawu zasilicie,
gdzie głupcy nie trafiają,
lecz ci, co olej w głowie mają.
Może cenicie sobie pracowitość?
W Hufflepuffie wasza przyszłość,
gdzie mieszkają uczciwi i lojalni,
nie leniwi, lecz zawsze pomocni.
Cenicie sobie przebiegłość i spryt?
W Slytherinie będzie więc wasz byt,
gdzie do dążą sprytem do wielkości,
lecz to miejsce tych, co są czystokrwiści.
A więc śmiało dzielna młodzieży!
Niech nikt z was się nie trwoży,
bo jam jest nieomylna Tiara,
co Dom każdemu wybiera!

- Ten, kogo nazwisko i imię wywołam, siada na stołku i zakłada na głowę Tiarę Przydziału - powiedziała McGonagall, rozwijając długi zwój
pergaminu. - Abbott, Hanna!
Dziewczynka o mysich włosach usiadła na stołku, McGonagall założyła jej Tiarę na głowę i ta po chwili krzyknęła:
- HUFFLEPUFF!
Hanna pomaszerowała do jednego ze stołów. Ana zaczęła sę denerwować. Wiedziała, że z nazwiskiem na B będzie na początku listy, ale miała nadzieję, że jest jeszcze ktoś przed nią...
- Black, Ana! - zawołała McGonagall
Nastąpiła taka cisza, że można by było usłyszeć najcichszy szmer. Ana usiadła na stołku i Tiara Przydziału prawie zasłoniła jej oczy.
- Hm... trudne... duża moc... naprawdę duża moc... To niespotykane... Sprytu ci nie brakuje, odwagi też nie... Duża inteligencja... Masz chęć do wyczynów... Gdzie by cię tu przydzielić... To naprawdę trudny wybór, bo pasujesz do każdego z Domów, chociaż do Hufflepuffu mniej, bo nie widzę u ciebie pracowitości. - Ana usłyszała cichy głosik.
- Nie do Slytherinu. Błagam, wszędzie, tylko nie do Slytherinu - poprosiła Ana.
- Do Slytherinu? Masz niewątpliwe cechy tego domu, ale jednak mając w sobie krew Abusa Dumbledore'a i będąc jedyną córką Syriusza Blacka nie możesz tam trafić - odpowiedziała Tiara.
Ana poczuła ulgę. Czyli nie trafi do Slytherinu?
- Tak.. myślę, że jest tylko jeden Dom, do którego mogę cię przydzielić z czystym sumieniem... - powiedziała Tiara.
- GRYFFINDOR! - wrzasnęła Tiara Przydziału, a Ana zadowolona zdjęła ją z głowy, oddała McGonagall i podbiegła do stołu Gryfonów, gdzie kilku starszych uczniów uścisnęło jej rękę.
- Bones, Susan! - zawołała McGonagall.
Dziewczynka z rudymi warkoczykami usiadła na stołku.
- HUFFLPEUFF - krzyknęła Tiara.
- Terry Boot!
- RAVECLAW!
- Brown, Lavender!
- GRYFFINDOR!
- Bulstrode, Milicenta!
- SLYTHERIN!
- Colen, Elisabeth!
Ana zacisnęła kciuki pod stołem.
Tiara Przydziału chwilę milczała i...
- GRYFFINDOR! - krzyknęła.
Uradowana Elisa usiadła obok Any. Teraz tylko czekać na przydział Amy.
- Crabbe, Vincent! - zawołała McGonagall.
Na stołku usiadł niższy z goryli Malfoya.
- SLYTHERIN! - krzyknęła Tiara.
- Finnigan, Seamus!
Z szeregu wyszedł ów chłopiec, z którym Ana, El i Amy płynęły łódką.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła Tiara.
Seamus usiadł przy stole Gryfonów.
- Goyle, Gregory!
Na stołku usiadł drugi goryl Malfoya.
- SLYTHERIN!
- Granger, Hermiona!
Tym razem na stołku usiadła owa dziewczynka z burzą brązowych włosów, która pomagała Neville'owi odnaleźć jego ropuchę.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła Tiara.
Kilku pierwszorocznych dostało przydział.
- Longbottom, Neville! - zawołała McGonagall.
Neville potknął się w drodze do stołka, czym wywołał salwę śmiechu. Długo siedział z Tiarą na głowie, gdy ta w końcu krzyknęła:
- GRYFFINDOR!
Nevillle tak szybko zeskoczył ze stołka, że musiał się wrócić, by, wśród śmiechów innych, oddać Tiarą Przydziału McGonagall, ponieważ wciąż miał ją na głowie.
- Malfoy, Draco! - zawołała McGonagall
Malfoy z dumną miną usiadł na stołku. Tiara ledwie dotknęła czubka jego głowy i krzyknęła:
- SLYTHERIN!
Zadowolony Malfoy usiadł między obok Crabbe'a i Goyle'a.
- Parkinson, Pansy!
- SLYTHERIN!
- Patil, Parvati!
- GRYFFINDOR!
Następnie bliźniaczka Parvati, Padma, została przydzielona do Ravenclawu.
- Potter, Harry! - zawołała McGonagall.
I znów zapadła cisza tak jak wtedy, gdy wywoła Anę. Tylko że tym razem uczniowie szeptali między sobą:
- Harry Potter? Ten Harry Pottter?
- Harry Potter? To naprawdę on?
Ana oczywiście wiedziała, że Harry przeżył Zaklęcie Uśmiercające i pozbawił mocy Voldemorta, gdy był niemowlakiem.
- GRYFFINDOR! - wrzasnęła Tiara najgłośniej dotychczas.
Na twarzy Harry'ego wymalowała się ulga. Rudzi bliźniacy wstali i zaczęli wrzeszczeć:
- Mamy Pottera! Mamy Pottera!
A gdy Harry usiadł przy stole, poklepali go po plecach.
Znów kilku uczniów dostało przydział.
- Tagworth, Amelia! - zawołała McGonagall.
Ana i El zacisnęły kciuki pod stołem.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła Tiara.
Amy usiadła po prawej stronie Any.
- Thomas, Dean!
- GRYFFINDOR!
- Weasley, Ronald!
- GRYFFINDOR!
Ron usiadł obok Harry'ego.
Została tylko garstka uczniów. Ostatni pierwszoroczny, "Zabini, Blaise", został przydzielony do Slytherinu i McGonagall zwinęła pergamin, po czym zabrała stołek i Tiarę Przydziału.
Powstał Albus Dumbledore, dyrektor Hogwartu.
- Witajcie w Hogwarcie! Zanim zatopicie swoje zęby we wspaniałych potrawach, chciałbym wam powiedzieć parę słów. Oto one: śmieć, mazgaj, śmierdziel, kretyn! Dziękuję! - powiedział i usiadł.
W półmiskach pojawiły się najróżniejsze potrawy. Zaczęła się rozmowa na temat koligacji rodzinnych.
- Ja jestem pół na pół, tata mugol. Mama dopiero po ślubie powiedziała mu, że jest czarownicą. Trochę nim wstrząsnęło - powiedział Seamus.
- Ja jestem mugolakiem - powiedział Dean.
- To tak jak, ja. Moi rodzice to dentyści - odezwała się Hermiona.
- Moi są lekarzami - powiedziała El.
- Tło to luekasz? - zapytał Ron z ustami pełnymi jedzenia, na co Hermiona pokręciła głową z dezaprobatą.
- Ee... jak u was nazywa się ktoś, kto leczy? - zapytała Eli.
- Uzdrowiciel - odpowiedział Ron.
- No więc lekarz to ktoś w rodzaju mugolskiego uzdrowiciela - odparła El.
- Ej, Black, czemu ty nic nie mówisz? - zapytał chłopak z trzeciej klasy. Miał czarne włosy i takie same oczy.
- A niby co mam mówić? - odparła pytaniem Ana. Rozpoznała w nim jednego z grupki, która w pociągu patrzyła na nią tak, jakby wybiła im całą rodzinę.
- No tak, też bym nie mówił, że mam ojca mordercę - prychnął chłopak.
- Zaraz będziesz mieć siostrę mordercę, a ty będziesz pierwszą ofiarą, jeśli się nie przymkniesz - warknęła Amy.
- To twój brat? - zapytała ze zdziwieniem Ana.
- Tak, nazywa się Lucas. Normalnie nie jest taki niemiły, ale potrafi być nieprzyjemny - odpowiedziała Mel.
- Dla twojej informacji, o tym, kim jest mój ojciec, dowiedziałam się dopiero w pociągu od Amy. Ciotka i wuj mówili, że nie zyje - powiedziała chłodno Ana do Lucasa.
- Stary, ona chyba nie jest taka zła - odezwał się chłopak siedzący obok Lucasa. Miał nieco ciemniejsze włosy od Eli i takie same oczy. - Kevin Colen, brat Elisy - przedstawił się.
- To my też się przedstawimy - odezwał się jeden z bliźniaków. - Ja jestem Fred Weasley, a to George. - Wskazał na brata.
- Ja jestem Percy Weasley, prefekt Gryffindoru - przedstawił się rudy chłopak z piątego roku.
- Wow! Musisz mieć sporo rodzeństwa, Ron - powiedziała Ana.
- Ta, mam jeszcze dwóch starszych braci, Billa i Charliego. Już skończyli szkołę. Bill pracuje dla Gringotta jako łamacz zaklęć w Egipcie, a Charlie tresuje smoki w Rumuni. No i mam jeszcze młodszą siostrę, Ginny. Za rok zaczyna szkołę - odparł Ron posępnym tonem.
Po deserze ponownie powstał Dumbledore.
- Widzę, że już wszyscy się najedli i napili. Zanim jednak udacie się do swoich dormitoriów, mam wam coś do powiedzenia - powiedział dyrektor. - Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo wzbroniony. Chciałbym, żeby pamiętało o tym też kilku starszych uczniów. - Tu Dumbledore spojrzał na Freda i George'a z nad okularów półówek. - Używanie zaklęć na korytarzach jest zakazane. Od tego roku zakazane jest także wejście na trzecie piętro. No chyba że chcecie umrzeć w męczarniach. To wszystko, a teraz odśpiewajmy nasz szkolny hymn! - Dumbledore klasnął w dłonie i pojawiła się złota harfa, która sama zaczęła grać.
Cała szkoła zaczęła śpiewać, a Dumbledore dyrygował. W końcu, gdy bliźniacy przestali śpiewać w rytm marsza żałobnego, dyrektor znów klasnął w dłonie.
- Ach, muzyka... To magia piękniejsza od wszystkiego. - W oku zakręciła mu się łza. - A teraz zmykać do łóżek!
Gryfoni podążyli za Percym. Po drodze zaliczyli niezbyt miłe spotkanie z poltergeistem Irytkiem, który rzucał w nich wiązkami lasek. W końcu staneli przed  portretem Grubej Damy na siómym piętrze.
- Hasło? - zapytała.
- Caput Draconis - powiedział Percy i portret odskoczył ukazując dziurę, przez którę przeleźli.
Znaleźli się w obszernym pokoju. Był przytulny, ze szkarłatnymi i złotymi akcentami oraz pełen wysiedzianych foteli. W kominku dogasał ogień. Percy wskazał im schody do dormitoriów. Wszyscy byli zbyt zmęczeni, by rozmawiać, więc przebrali się w piżamy i położyli do łóżek. Ana jednak długo nie mogła zasnąć. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej o Mocy Trzech. Tylko czy powinna powiedzieć o rdzeniu swojej różdżki El i Amy? Niby były w porządku, ale znały się dopiero kilka godzin.  Wuj Ted ostrzegł ją, żeby nie mówiła o rdzeniu osobie, co do której nie wie, czy można jej ufać. Ale nie miała powodu, żeby nie ufać Eli i Mel. Przypomniała sobie o ojcu. Dlaczego ciotka i wuj ją okłamywali? Całe życie wierzyła, że zginął jak bohater. Dzięki temu znajdowała pocieszenie w momentach, gdy było jej smutno, kiedy szczególnie tęskniła za rodzicami, za nim. A teraz co? Dowiedziała się, że był mordercą i najwyraźniej jego czyny odbiły się głośnym echem w świecie czarodziejów, skoro nawet teraz niektórzy byli przekonani, że i ona zostanie morderczynią. Ale ona taka nie była. Musiała przyznać, że Amy miała rację. Ludziom chyba już przeszło, a nie warto przejmować się jednym Lucasem. Postanowiła, że z samego rana wyśle list do ciotki i wuja z zapytaniem dlaczego kłamali.
Gdy w końcu zasnęła była pierwsza w nocy. Zobaczyła jego twarz. Twarz ojca znów patrzyła na nią łagodnie, ale też jakby ze smutkiem. Tym razem Ana usłyszała jedno słowo z jego ust. Obiecuję. Po tym natychmiast się obudziła. On jej coś obiecał, ale co? Chciała się dowiedzieć, jednak gdy ponownie zasnęła, nie przyśnił jej się ojciec.

3 komentarze:

  1. Powiem tak:
    Część spoko. Jednak nie wciągnęła mnie tak jak pierwsza. Było tu zamoło emocji!

    Cały czas jak "kończysz" dialogi to piszesz "powiedziała", "spytała" itd to straszne jest.
    Mogłabyś jakoś upięknić te dialodgi. Ddac jakies opisy emocji,reakcji... jakies przymiotniki.
    Bo tak to to mega oschłe jesdt.


    Powiedz mi jak to możliwe, że dziewczyny tak spokojnie powiedziały Anie, że jej ojciec to morderca!? Nie zdziwił ich fakt, że wujostwo jej o tym nie poinformowało? Nie pomyślały, że skoro oni tego nie zrobili to one też nie powinny!? Z drugiej strony takie zachowanie świadczy trohę o ich charakterku, więc ten błąd Ci wybacze o ile dalej w podobny sposób poprowadzisz charaktery dziewczyn!
    Ale wiesz co? Mogłać dać chociaż wykrzykniki...
    No ta czesc w sumie nie wyszła Ci jakoś mega db mam nadzieję że się poprawisz ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tak...
    Niemalże wszystko jest okay. Trochę za dużo podobnych zakończeń....
    No i zgadzam się z Laurą: trochę to dziwne zachowanie dziewczyn z przedziału. Skoro wujostwo nie poinformowało Any to one też nie powinny.
    Poza tym wszystko zalatuje do tego co przeżywał Harry, ale to wyszło ci na plus.

    No ale tak to mi się podoba. Lecę czytać

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak...
    Niemalże wszystko jest okay. Trochę za dużo podobnych zakończeń....
    No i zgadzam się z Laurą: trochę to dziwne zachowanie dziewczyn z przedziału. Skoro wujostwo nie poinformowało Any to one też nie powinny.
    Poza tym wszystko zalatuje do tego co przeżywał Harry, ale to wyszło ci na plus.

    No ale tak to mi się podoba. Lecę czytać

    OdpowiedzUsuń