poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział II: Moc Trzech

Od pamiętnej Nocy Duchów minęło dziesięć lat. Był pierwszy sierpnia i Ana Black obchodziła swoje 11-te urodziny. Dziewczynka wyglądała jak młodsza kopia swojej matki. Miała takie same długie ciemnoblond włosy, które tego dnia miała związane w kucyk. Jedynie szare oczy odziedziczyła po swoim ojcu. Andromeda właśnie kroiła wielki czekoladowo-karmelowy tort urodzinowy ozdobiony bitą śmietaną i malinami, gdy w szybę zapukał duży, brązowy puchacz.
- Ana, przyleciała sowa z twoim listem z Hogwartu - powiedziała radośnie Dora, która szkołę ukończyła w czerwcu i teraz zaczynała szkolenie na aurora.
- Nareszcie - ucieszyła się Ana i podbiegła do okna, by wpuścić ptaka.
Sowa zrzuciła list na stół i wyfrunęła przez to samo okno. Podekscytowana dziewczynka przełamała pieczęć i otworzyła kopertę, wyjęła jedną z dwóch kartek i głośno przeczytała.

Szanowna Panno Black,
Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Panna przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września.
Minerwa McGonagall,
zastępca dyrektora

- No to jutro wybierzemy się na Pokątną, a teraz czas żebyś otworzyła prezenty - powiedział z uśmiechem Ted.
- Radzę ci najpierw otworzyć ten kopulasty - podpowiedziała Andromeda.
Ana zgodnie z zaleceniem ciotki najpierw wzięła okrągłą paczkę zwieńczoną kopułą. Była dość ciężka, a przy podnoszeniu coś w niej zatrzepotało. Dziewczynka spojrzała na szczyt prezentu. Było to jedynie miejsce nie zakryte ozdobnym papierem. W środku była złota klatka z czymś białym... Szybko rozerwała papier i jej oczom, tak jak się spodziewała, ukazała się wielka sowa śnieżna. Ptak zahukał, wyrażając swoje zadowolenie, że w końcu ktoś "uwolnił go" z papieru.
- Pomyślałam, że kupimy ci sowę już na urodziny - powiedziała z uśmiechem Dromeda. - To samiec.
- Samiec? - powtórzyła Ana. - W takim razie nazwę go Śnieżek.
- To chyba bardziej kocie imię - zauważyła Dora.
- Ja przynajmniej nie nazywam swojej sowy Kleopatrą - odgryzła się Ana i pokazała jej język.
Dziewczynka odstawiła klatkę z sową na stół, uważając przy tym by nie strącić talerzy. Następnie podeszła do reszty prezentów. Jej uwagę przykuł długi i wąski pakunek.
- Myślę, że ci się spodoba - powiedział Ted.
Ana odpakowała prezent i na podłogę sturlała się miotła.
- Najnowszy Nimbus 2000 - jęknęła z zachwytem Dora. Ona sama posiadała jedynie Kometę, bo jej rodzice stanowczo powtarzali, że na szybszej miotle zrobiłaby sobie krzywdę.
- Wow! - oczarowana Ana oglądała Nimbusa z wszystkich stron. Nie mogła uwierzyć. Najnowsza i obecnie najszybsza miotła należała do niej.
- Wiem jak uwielbiasz quidditcha. Oczywiście w tym roku nie możesz jej zabrać do Hogwartu, bo pierwszorocznym nie wolno posiadać własnych mioteł, ale na drugi rok będzie jak znalazł - powiedział jej wuj.
- Ja się nią dobrze zaopiekuje - zadeklarowała Dora.
- Tylko najpierw poproś kogoś, żeby latał pod tobą z materacem - zażartowała Ana.
- Hej, jeszcze nie zdarzyło mi się spaść z miotły... No z wyjątkiem tej sytuacji, gdy nie zdążyłam wyhamować przed drzewem - odparła dziewczyna. - Otwórz teraz prezent ode mnie. To ten. - Wskazała na dość grubą paczkę.
Ana wzięła ją do ręki. Po wyglądzie i dotyku rozpoznała, że jest to książka. Otworzyła ją i jej oczom rzeczywiście ukazała się książka zatytułowania Zaklęcia i przeciwzaklęcia (oczaruj swoich przyjaciół i pognęb swoich wrogów ostatnimi nowościami: Nagła Utrata Włosów, Galaretowate Nogi, Język w Supeł i wiele, wiele, wiele innych) pióra profesora Vindictusa Viridiana.
- Ale super - ucieszyła się Ana.
- Wiedziałam, że ci się spodoba - powiedziała Dora. - I chyba nawet wiem na kim możesz wypróbować te zaklęcia. Podobno nasz kuzyn zaczyna naukę. No wiesz, Draco, syn ciotki Narcyzy - dodała. - Sama na szczęście nigdy nie miałam pecha oglądać jego buźki.
- W takim momentach, gdy mówisz mi o Malfoyu, to cieszę się, że nie jesteśmy kuzynkami pierwszego stopnia. Chyba bym się powiesiła, gdy Draco Malfoy był moim bliskim kuzynem - powiedziała Ana.
- Wiesz, zastanawiałam się nad tym - odparła Dora i obie roześmiały się.
- Hej, tylko bez żadnych głupich numerów - powiedziała ostrzegawczo Andromeda. - Nie chcesz chyba zarobić szlabanu pierwszego dnia szkoły? - zapytała.
- Oj, spokojnie, ciociu, przecież nie dam się przyłapać - odpowiedziała Ana, szczerząc zęby.
- Od razu widać, że masz w sobie geny Syriusza Blacka - powiedziała Dromeda kręcąc głową z dezaprobatą, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech, co zepsuło efekt.
Ana natychmiast straciła dobry humor. Poczuła się tak, jakby ktoś ją przekłuł jak napompowany balon. Nie pamiętała swoich rodziców. Ciotka i wuj powiedzieli, że jej matka zginęła w wieczór poprzedzający upadek Voldemorta, a ojciec wkrótce po. I to właśnie on stanowił dla Any zagadkę. O Ally Black mówiło się w domu Tonksów dość często, ale Andromeda i Ted wyraźnie unikali tematu Syriusza Blacka. Prawie w ogóle o nim nie wspominali. Gdy tylko Ana zaczynała temat swojego ojca, oni szybko go zmieniali. Tonksowie byli dla niej bardzo dobrzy, ale od zawsze miała wrażenie, że coś przed nią ukrywali. Rzadko zapraszali znajomych do swojego domu. Nie żeby mieli ich zbyt dużo. Andromeda była uważana za zdrajczynię krwi, z kolei mugolscy krewni Teda bali się ich odwiedzać. A jeśli już kogoś przyjmowali w swoim domu lub szli do kogoś w odwiedziny, to Ana i Nimfadora (jeśli akurat nie była w Hogwarcie) były wysyłane do pradziadka dziewczynki, Aberfortha Dumbledore'a. Oczywiście on też unikał tematu jej ojca. A ona tak bardzo chciała dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Zwłaszcza ostatnio, gdy zaczął jej się śnić. A konkretnie jego twarz. Coś do niej mówił, ale nie wiedziała co. Nie miała pojęcia czy lubi te sny. Może liczyła na to, że coś one znaczą? Ale on przecież od dawna nie żył. Czasami naprawdę brakowało jej rodziców.
- Oni na pewno teraz patrzą na ciebie z góry i wiem, że byliby z ciebie dumni, Ana - powiedział łagodnie Ted, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Mamy dla ciebie coś jeszcze. Pomyślałam, że ci się spodoba - dodała Andromeda.
Ana dopiero teraz zauważyła najmniejszy prezent. Ciekawa co jest w środku rozerwała papier. Po chwili w ręku trzymała album w złotej oprawie ze szkarłatnymi wzorkami. Otworzyła go na chybił trafił i zobaczyła zdjęcia swoich rodziców. Ally i Syriusz uśmiechali się i machali do niej z wszystkich stron. Na twarz dziewczynki wkradł się uśmiech. To był najwspanialszy prezent jaki kiedykolwiek dostała.
- Nie było łatwo zdobyć szkolne zdjęcia twoich rodziców, ale popytałam ich szkolnych znajomych i jakoś się udało - powiedziała Dromeda.
- Dziękuję - wykrztusiła Ana.
Chciała powiedzieć coś więcej, ale głos ugrzązł jej w gardle. Przytuliła się do ciotki i wuja, chcąc okazać im wdzięczność. Następnie, już w znacznie lepszym humorze, odłożyła album i chwyciła nowego Nimbusa.
- Chodź, Nimfadora, wypróbujemy moją nową miotłę - powiedziała Ana i podbiegła do drzwi wyjściowych.
- Nie... nazywaj... mnie... Nimfadorą... - odparła Dora, a jej włosy, jak zwykle gdy się denerwowała, zrobiły się czerwone.
Obie razem ze swoimi miotłami wyszły do ogrodu.
- Musimy jej w końcu powiedzieć, Dromedo - powiedział Ted.
- Nie, Ted - odparła Andromeda.
- Ona ma prawo wiedzieć, że jej ojciec żyje i kim jest. Jeśli my jej tego nie powiemy, to dowie się tego od kolegów w Hogwarcie albo od tego Snape'a. Wiesz, tego chłopaka, którego gnębił Syriusz z przyjaciółmi. Teraz uczy eliksirów, a jeśli wierzyć Dorze, nie jest zbyt przyjemnym gościem - zauważył Ted.
- Masz rację. Musimy jej powiedzieć, ale nie dzisiaj. Nie psujmy jej urodzin - powiedziała Dromeda.
Następnego dnia Ana wybrała się razem z wujostwem i kuzynką do ulicę Pokątną. Jak zwykle najpierw udali się do Banku Gringotta. Ana, która była już tu wiele razy, nie zwracała zbytniej uwagi na gobliny. Jeden z nich, imieniem Gryfek, prowadził ich do skrytki. Dziewczynka była już przyzwyczajona do jazdy wózkiem. Nagle uświadomiła sobie, że zamiast w lewo - do skrytki Tonksów, skręcają w prawo.
- Przepraszam, chyba pomylił... ee... pan drogę - powiedziała Ana.
- Dostalem kluczyk do skrytki 711 - odparł Gryfek.
- Dziś nie jedziemy do naszej skrytki, Ana - wyjaśnił Ted. - Skończyłaś już jedenaście lat, więc możesz zacząć korzystać ze swojej własnej.
- Z mojej własnej? - zapytała dziewczyna nie wierząc własnym uszom.
- Skrytka rodzinna Blacków. Kiedyś należała do twojego ojca - odpowiedziała Andromeda.
- Myślałam, że został wydziedziczony tak jak ty - powiedziała Ana.
- Bo został, ale po śmierci jego brata był jedynym męskim potomkiem Blacków. A że ani on ani Regulus nigdy nie mieli syna, prawowitym dziedzicem fortuny Blacków jesteś ty. Oczywiście nie obyło się bez problemów, bo moja siostrzyczka Bellatriks była święcie przekonana, że należy się jej, no ale na szczęście trafiła tam, gdzie jej miejsce. Jako twoi opiekunowie mieliśmy pełnomocnictwo, tzn. że mogliśmy w twoim imieniu zarządzać twoimi pieniędzmi. Uznaliśmy jednak, że w naszej skrytce jest wystarczająco dużo, byśmy mogli utrzymać cztery osoby. Tak więc postanowiliśmy pokazać ci twoją skrytkę, gdy skończysz 11 lat, co daje ci prawo do samodzielnego korzystania ze skrytki, chociaż nie w pełni, bo to będziesz mieć dopiero po ukończeniu siedemnastu lat - wytłumaczyła Dromeda.
- A więc tata miał brata? - zapytała Ana. Ciotka i wuj nigdy o tym nie mówili.
- Tak - odpowiedział Ted. - O, już prawie jesteśmy - dodał, a Ana pomyślała, że jak zwykle chciał uciąć temat o jej ojcu.
Wózek zatrzymał się przed skrytką z numerem 711. Ana, Dora, Andromeda i Ted wysiedli z niego za Gryfkiem. Ciotka podała goblinowi kluczyk. Gryfek otworzył skrytkę i Ana aż zaniemówiła. W środku były góry galeonów, wzgórza sykli i stosy knutów. Ana musiała zmrużyć oczy, żeby nie oślepnąć od tego blasku.
- To naprawdę wszystko moje? - zapytała zszokowanym głosem.
- Tak - odpowiedziała Andromeda. - Nie myślałaś chyba, że rodzice nic ci nie zostawili? - zapytała mrugając do niej.
Ana napełniła sakiewkę po trochu galeonami, syklami i knutami, po czym Gryfek zamknął skrytkę. Po wyjechaniu na powierzchnię dziewczynka razem z wujostwem i kuzynką wyszła z banku, by zrobić zakupy. Wychodząc z księgarni Esy i Floresy zobaczyli grupkę chłopców mniej więcej w wieku Any, którzy przyciskali nosy do szyby wystawowej, za którą leżał najnowszy Nimbus 2000. Ana uśmiechnęła się w duchu, ciesząc się, że już ma Nimbusa. Szkoda tylko, że będzie musiała czekać rok, żeby zabrać go do Hogwartu. Zakupy poszły bardzo sprawnie. W końcu została tylko różdżka. Całą czwórkę weszli do sklepu Ollivandera, ale wytwórcy nigdzie nie było widać.
- Ee... proszę pana! - zawołała Ana.
Prawie dostała zawału, gdy zza zaplecza nagle wyłonił się siwy mężczyzna. Trochę go pamiętała. Ostatni raz widziała go, gdy Dora kupowała różdżkę. Ana miała wtedy cztery lata i już wtedy Ollivander wydał się jej ciekawą i tajemniczą postacią.
- Och, tak myślałem, że dziś panienka przyjdzie kupić swoją pierwszą różdżkę, panno Black - powiedział Ollivander. - Pańska matka i pański ojciec też kupowali u mnie różdżki. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Ona wybrała olchę, włos z ogona jednorożca, 10 i 3/4 cala, znakomita do zaklęć. Natomiast ojciec panienki wybrał heban, pióro feniksa, 12 cali, doskonała do transmutacji... - wytwórca nagle urwał, jakby zastanawiał się czy powiedzieć to, co chciał powiedzieć. W końcu odwrócił się od lady i wyjął jedno z wielu podłużnych pudełek. - Na początek ta. Buk, włókno ze smoczego serca, 9 cali, dość giętka - oznajmił, wyjmując różdżkę z pudełka.
Ana chwyciła ją do ręki i... różdżka pękła na pół. Dziewczynka przerażona odłożyła połówki na ladę.
- Ja nie wiem jak to się stało... - powiedziała, będąc pewna, że Ollivander  się wścieknie.
Ale on był zachwycony.
- Niesamowite! Niesamowite! W całej mojej karierze nigdy nie zdarzyło się coś takiego. Widzi panienka, magia tkwi wewnątrz czarodzieja, a różdżka to tylko narzędzie. Nie jest wiadome jak dokładnie różdżka wybiera czarodzieja ani dlaczego tak się dzieje, ale fakt, że pod wpływem panny dotyku bukowa różdżka pękła, oznacza, że musi posiadać panienka dużą moc - wyjaśnił Ollivander. Sprzatnął złamaną różdżkę i wyjął następne pudełko. - Dąb, włos z ogona jednorożca, 10 cali, sztywna.
Gdy tylko Ana wzięła różdżkę do ręki, Ollivander natychmiast jej ją wyrwał. Zobaczyła, że na drewnie powstała rysa, jakby pęknięcie. Wypróbowała kilka różdżek, ale wszystkie albo kończyły z pęknięciami albo pękały. Ostatnia wręcz rozleciała się na kawałeczki.
- Niesamowite... A może... - mruknął pod nosem Ollivander i udał się na zaplecze.
Po chwili wrócił trzymając kolejne wąskie pudełko. Dotknął je swoją różdżką i pudełko otworzyło się, ukazując różdżkę.
- Nie zamierzałem jej sprzedawać, ale... - Ollivander wyjął różdżkę z pudełka. - Cedr, 11 cali, włókno ze smoczego serca, włos z ogona jednorożca i pióro feniksa, giętka - powiedział podając ją Anie.
Dziewczynka wzięła różdżkę do ręki i natychmiast poczuła ciepło spływające po jej ciele, a z końca różdżki wydobył się blask i czerwono-złote iskry.
- Wiedziałem! Wiedziałem! - powiedział Ollivander klaszcząc w dłonie.
- Przepraszam pana - odezwała się Ana, odkładając różdżkę na ladę. - Ale opisując tą różdżkę wymienił pan wszystkie trzy rdzenie.
- Bo ona zawiera wszystkie trzy rdzenie - odparł wytwórca. - Powstała przez przypadek w 1960. To miała być zwykła cedrowa różdżka z włóknem ze smoczego serca, ale... nie wiem jak... do niegotowej jeszcze różdżki dostał się włos z ogona jednorożca i pióro feniksa. Trzy rdzenie splotły się ze sobą. To nadaje tej różdżce niezwykłą moc. Włókno smoczego serca nadaje jej wielką moc, włos z ogona jednorożca sprawia, że różdżka jest wierna tylko swemu prawowitemu właścicielowi. Natomiast pióro feniksa daje moc życia. Według pewnej legendy razem tworzą Moc Trzech - siłę, wierność i życie. Sam cedr zwany jest drzewem życia. Szczerze mówiąc, to mogłem się spodziewać, że ta różdżka wybierze panienkę.
- Dlaczego?
- Pański ojciec omal nie kupił tej różdżki. Tak, różdżki pod jego dotykiem nie pękały, ale... nie wyglądały już tak ładnie. Już miałem kazać mu wypróbować tą różdżkę, ale postanowiłem wypróbować hebanową, no i to ta różdżka go wybrała. Niezwykły jest fakt, że cedrowa różdżka powstała w roku, w którym urodziło się większość dzieci z rocznika Syriusza, choć on sam urodził się w jesieni poprzedniego. No cóż, wygląda na to, że wiem po kim panienka odziedziczyła ogromną magiczną moc.
Ana zapłaciła za różdżkę i razem Andromedą, Tedem i Dorą wyszła ze sklepu.
***
W nocy znów śnił jej się ojciec i jak zwykle nie wiedziała co mówił. Teraz w jej życiu pojawiła się nowa zagadka. Jak powstała różdżka z Mocą Trzech i dlaczego wybrała właśnie ją? Postanowiła sobie, że w Hogwarcie poszuka informacji na temat tej różdżki.

1 komentarz:

  1. Powiem tylko: WOW!
    Interesująca jest ta moc trzech.. Lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń