czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział IX: Hardodziob i Mapa Huncwotów

Gdy Ana i Jess dotarły na błonia wszyscy Gryfoni i Ślizgoni już tam byli. Ci pierwsi byli albo zaniepokojeni albo podekscytowani. Natomiast ci drudzy mieli pogardliwe miny.

- Nie wierzę, że ten przygłup nas uczy. Niech no tylko mój ojciec się dowie... - powiedział Malfoy.
- Zamknij się, Malfoy! - warknął Potter.
- Jakbyś nie zauważył, twojego ojca tu nie ma, więc nikt nie osłoni ci tyłka. Poza tym nikt na siłę cię tu nie trzyma - zauważyła Ana.

Draco nic nie odpowiedział tylko oddalił się w stronę swojej bandy.

- Mam nadzieję, że Hagrid nie pokaże nam niczego groźnego - powiedziała Parvati, zerkając na Pottera.
- No nie, nie słyszałaś McGonagall? Trelawney co roku przepowiada komuś śmierć. Zresztą Hagrid nie pozwoli by komuś stała się krzywda - odpowiedziała Jess, kręcąc głową.
- No ale... wiecie... Hagrid jest trochę nieokrzesany... - odezwała się Lavender.
- Hagrid wcale nie jest nieokrzesany - zaoponował Harry.
- A cóż ja słyszę, Bliznowaty boi się ponuraka z fusów? - zadrwił Malfoy.
- Wcale się nie boję! - warknął Potter.
- Dementor, dementor! - zawołał Draco, wskazując palcem gdzieś nad Harrym.

Potter odwrócił się, ale oczywiście z tyłu nic nie było. Malfoy, Crabbe, Goyle, Parkinson, Bulstrode i Zabini założyli na głowy kaptury i wydali z siebie dźwięki, które bardziej przypominały te, które według mugoli wydają duchy, niż dementorów.

- Nie zwracaj na nich uwagi - powiedziała Hermiona, łapiąc Harry'ego za ramię, żeby odwrócił się od Ślizgonów.
- Naprawdę nabrałeś się na tą tanią sztuczkę? - zapytała Ana, patrząc na niego z pogardą.

Chłopak jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo właśnie pojawił się Hagrid. Z jego szyi zwisały martwe fretki. Nawet Black nie mogła powstrzymać wzdrygnięcia.

- Witajcie, dzieciaki! Dzisiaj pokażę wam coś extra! - powiedział wyraźnie uradowany olbrzym. - Zobaczycie, spodoba wam się, musimy tylko podejść bliżej, uwiązałem je na skraju Zakazanego Lasu.
- Uwiązałeś? Hagridzie, czy one są niebezpieczne? - zapytała z niepokojem Amy.
- Tylko jeśli je obrazicie - odpowiedział. - Za mną!

Wszyscy ruszyli za nim, zaniepokojeni co przygotował Hagrid.

- Nie wierzę, ten kretyn naprawdę prowadzi nas do Zakanego Lasu - warknął Malfoy.
- Zamknij się, Malfoy. Wiem, że od czasu twojego szlabanu z Harrrym, Hermioną i Neville'em w pierwszej klasie pękasz na sam dźwięk słów "Zakazany Las", ale teraz jest dzień - odparowała Amy.
- Odezwała się ta, która nigdy nie była w Zakazanym Lesie nocą - powiedział Draco.
- Tak dla twojej informacji, to Amy była parę razy w Zakazanym Lesie nocą. Ze mną i El - syknęła Ana.
- Ten las nocą wcale nie jest taki straszny - dodała Jess.
- Tak, bo nie spotkałyście tam czegoś pijącego krew martwego jednorożca! - wściekł się Ślizgon.

Ana tylko pokręciła z zażenowaniem głową i razem z koleżankami oddaliła się od Malfoya.

- Mam nadzieję, że to nie jest nic, co będzie chciało nas pożreć - powiedziała El.
- Hagrid by na to nie pozwolił - zauważyła Ana.
- Może powiemy mu o ponuraku? - zapytała Parvati.
- Właśnie, on nic nie... - poparła ją Lavender, ale przerwała jej Jess:
- Czy wy w ogóle macie mózgi? Nikt nie umrze, a w każdym razie nie z powodu rzekomego ponuraka w fusach.
- To niewiarygodne, że możecie to tak lekceważyć! - oburzyła się Patil.

Ana zamierzała coś odpowiedzieć, ale Hagrid właśnie zatrzymał się tak nagle, że parę osób na przedzie omal na niego nie wpadło. Znajdowali się w zagrodzie na skraju lasu. Do drewnianych pali przywiązane były dziwne stworzenia. Miały głowę, przednie kończyny i skrzydła orła, a zad i tylne kończyny - konia. Każdy z nich miał inny kolor piór i sierści.

- Hagrid, co to właściwie jest? - zapytała Hermiona.
- To, dzieciaki, są hipogryfy - odpowiedział Hagrid. - Prawda, że są wspaniałe? - zapytał patrząc z czułością na stworzenia.

Ana nie była pewna, czy zgadza się z Hagridem. Rzeczywiście w hipogryfach było coś... majestatycznego, ale gdy zaczęły rozrywać mięso martwych fretek, które rzucił im gajowy, pomyślała, że wolałaby się z nimi bliżej nie zapoznawać.

- Na początek otwórzcie swoje książki - powiedział Hagrid.
- A niby jak mamy to zrobić? - zapytał drwiąco Malfoy.
- Pogłaszczcie ją po grzbiecie, cholibka - odpowiedział gajowy.

Ana przejechała palcem po grzbiecie książki i ta faktycznie znieruchomiała. Pozostali niepewnie zrobili to samo. Gdy wszyscy już otwarli swoje książki, rozległ się krzyk Neville'a atakowanego przez swój egzemplarz Potwornej Księgi Potworów.

- Neville, miałeś ją pogłaskać po grzbiecie - powiedział Seamus.
- Dzięki, nic mi nie jest - wydukał Longbottom. Cała jego szata była oblepiona strzępkami papieru.
- Cholibka, myślałem że wam się spodobają, to takie śmiszne książki - powiedział zmieszany Hagrid.
- Tak, bardzo "śmiszne", boki zrywać! Ta szkoła schodzi na psy - zakpił Malfoy.

Hagrid zaczął opowiadać o hipogryfach, ale Draco, jak zresztą wszyscy Ślizgoni, nie wydawał się być zainteresowany tym co mówił.

- ... Musicie wiedzieć, że hipogryfy to bardzo honorne stworzenia, łatwo je obrazić, a to może się źle skończyć - powiedział Hagrid. - Waszym dzisiejszym zadaniem będzie przywitanie się z hipogryfem. No, kto chce spróbować pierwszy? - zapytał.

Wszyscy odruchowo cofnęli się do tyłu. Wszyscy oprócz Pottera. Chłopak niepewnie podniósł rękę.

- Harry! - Hagrid był wyraźnie uradowany. - No chodź, śmiało!
- Harry, nie rób tego, pamiętasz co mówiła Trelawney? - zapytała Parvati stłumionym szeptem, ale Potter ją zignorował.
- Podejdź bliżej, Harry - powiedział Hagrid, ustawiając Harry'ego na przeciw najbliższego z hipogryfów. - Patrz mu prosto w oczy, ukłoń się, byle nisko, poczekaj aż Hardodziob się odkłoni, wtedy będziesz mógł go pogłaskać. Jeśli nie, to trza szybko zwiewać. Tylko powoli, bez nerwów, powolutku...

Wszyscy wstrzymali oddech. Harry ukłonił się nisko hipogryfowi, zgodnie z zaleceniem Hagrida patrząc mu prosto w oczy. Hardodziob jednak nie odpowiedział ukłonem.

- Cofnij się, Harry, szybko! - nakazał Hagrid, stając przed hipogryfem, gotów ujarzmić zwierzę. - Spróbuj jeszcze raz, Harry, pamiętaj, powolutku.

Potter znowu powoli podszedł do Hardodzioba i ukłonił mu się patrząc mu prosto w oczy. Tym razem hipogryf odkłonił się.

- Wspaniale, Harry, teraz możesz go pogłaskać! - powiedział za zachwytem Hagrid.

Chłopak o wiele bardziej pewnie podszedł do Hardodzioba i poklepał go po dziobie. Całej klasie minął strach i zastąpiła go niecierpliwość kiedy oni będą mogli pogłaskać hipogryfa. Ana stwierdziła, że Hagrid miał rację, to naprawdę były wspaniałe zwierzęta.

- No, to pozwolisz, Harry, żebyś go dosiadł? - zapytał Hagrid.
- Co? Nie, Hagrid, nie! - zaprotestował Potter, ale gajowy już posadził go na Hardodziobie.
- Trzymaj mocno kolanami. Tylko mu nie powyrywaj piór, on tego nie lubi, skubany - ostrzegł go Hagrid i odwiązał hipogryfa od pala, klepnął go w zad i zwierzę rozpostarło skrzydła, wznosząc się w powietrze razem z Harrym na grzbiecie.

Klasa patrzyła z zazdrością jak Potter leci na hipogryfie. Z zachwytem wpatrywali się w odległą plamkę na niebie. Ana nie mogła się doczekać aż sama będzie mogła dosiąść tego stworzenia. Gdy Hardodziob wylądował i Hagrid pomógł Harry'emu zsiąść, wszyscy zaczęli klaskać. Następnie każdy ustawił się w kolejkach do przywitania się z hipogryfami. Black ukłoniła się Hardodziobowi, a ten ku jej uldze i zaskoczeniu od razu się odkłonił. Z uśmiechem podeszła do niego i poklepała go po dziobie.

- Mogę na nim polecieć? - poprosiła Ana, patrząc błagalnie na Hagrida.
- I ja? - zapytała Jess, której udało się przywitać z innym hipogryfem o imieniu Szponek.
- Jak już każdy przywita się z hipogryfem, dobra? - zapytał Hagrid.

Ana i Jess nie były z tego zadowolone, ale się zgodziły. Nagle Black poczuła, że coś ją odpycha. Był to Malfoy.

- Wcale nie jesteś niebezpieczny. Tak naprawdę jesteś łagodny jak baranek. Jesteś tylko strasznie brzydkie bydle, prawda? - zadrwił.

Nagle Hardodziob uderzył szponami w ramię Ślizgona. Hagrid szybko stanął przed hipogryfem, zeby uspokoić rozjuszone zwierzę.

- Dziobek, spokój! Hardodziob! - powiedział Hagrid, grożąc stworzeniu palcem i rzucił mu fretkę, co go uspokoiło.

Tymczasem Malfoy leżał na ziemi i jęczał, trzymając się za krwawiące ramię:

- Aaaa.... zabił mnie...
- Hagrid, trzeba zabrać się go do skrzydła szpitalnego - powiedziała Hermiona.

Gajowy podniósł Malfoya z ziemi.

- Zapłacicie za to! Ty i twoje bydle też! - groził Draco.
- Koniec lekcji na dziś - mruknął Hagrid. Hermiona otworzyła bramę, a Hagrid z jęczącym Malfoyem w ramionach skierował się w stronę zamku.
- Ja chyba zabiję tego idiotę! - syknęła Ana. - Chciałam polatać... A zresztą nic mu nie jest, Hardodziob tylko go drasnął.
- Na jego własne życzenie - dodała naburmuszona Jess.
- A jeśli Hagrida wyleją? - zmartwiła się Granger.
- Nie wyleją. Dumbledore na to nie pozwoli. My na to nie pozwolimy - odpowiedziała El.
- Powinnni go wylać! To bydle mogło zabić Draco! - rozpaczała Pansy Parkinson.
- Tylko go drasnął, idiotko! - warknęła Jess.
- Zresztą sam jest sobie winien! Hagrid mówił, że hipogryfy są bardzo honorne, ale twój głupi Dracuś wcale go nie słuchał - dodała wściekła Ana.
- Bądźmy szczerzy, Parkinson, myślisz, że podobasz się Malfoyowi? Że podobasz się komukolwiek? Podoba mu się tylko to, że tak do niego wzdychasz - powiedziała Mel.
- Pomijając, że on też nie jest ładny - dodała Eli.
- A co? Może ty mu się podobasz, Tagworth? Ty, zdrajczyni krwi? - zapytała drwiąco Parkinson.
- Pff, za wysokie progi dla Malfoya - odgryzła się Amy.

***
Późnym wieczorem, gdy wszyscy już spali, Ana, Jess, Amy i El szykowały plan wyprawy do Zakazanego Lasu w celu poszukiwań Syriusza Blacka.

- A jeśli ktoś nas po drodze złapie? - zapytała Mel.
- Miejmy nadzieję, że nie - odpowiedziała Ana. - Ej, a może wykradniemy pelerynę-niewidkę Pottera? Oddałybyśmy zanim by się obudził. Nawet nie zauważy - zaproponowała.
- Przecież już nieraz chodziłyśmy do Zakazanego Lasu bez żadnej ochrony i tylko raz w drugiej klasie McGonagall nas przyłapała - zauważyła El.
- Ale tym razem nie idziemy tam, żeby zwiedzać - zwróciła jej uwagę Amy.
- Ja mogę to zrobić - zaoferowała Jess.

Nagle Ana klepnęła się w czoło.

- Zapomniałyśmy o dementorach. Dumbledore mówił, że nie nabiorą się na żadne sztuczki czy przebieranki, a to znaczy, że nie wyjdziemy Salą Wejściową, nawet pod peleryną - zauważyła.
- No, no, no, knujemy co? - zapytał znajomy głos.
- Fred! George! Jeszcze nie śpicie? - zdumiała się El.
- Jak widać, nie - odpowiedział George. - Co kombinujecie? - zapytał.
- Tylko nie próbujcie kręcić, sami słyszeliśmy, ze chciecie wykraść pelerynę Harry'ego - dodał Fred. - Swoją drogą, nie wiedziałem, że taką ma.
- Ee... chcemy iść do Zakazanego Lasu... żeby go zbadać... nigdy nie zapuszczałyśmy się zbyt głęboko - odpowiedziała wymijająco Ana.
- I nie chcecie, żeby ktoś was przyłapał? - spytał George. - I bezpiecznie ominąć straż dementorów?
- No to chyba oczywiste, nie? - odpowiedziała pytaniem Jess.

Bliźniacy wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Black nie była pewna, czy łyknęli bajeczkę o badaniu lasu.

- Zamierzaliśmy to dać Harry'emu... - zaczął Fred konspiracyjnym tonem.
- ... Ale sądzimy, że ty zrobisz z tego większy użytek, Ana - dokończył George.

Dziewczyna spojrzała na nich pytająco. Fred wyjął z kieszeni kawałek pergaminu i podał go jej. Musiał być stary, bo zdążył już zżółknąć.

- A niby jak mam zrobić użytek z kawałka starego pergaminu? - zapytała Black.
- Kawałka starego pergaminu! - oburzył się Fred.
- To tajemnica naszego sukcesu - oznajmił George. - Pokaż im, Fred.

Jego brat wyjął różdżkę, stuknął nią w pergamin i powiedział:
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.

Cztery Gryfonki ze zdumieniem patrzyły jak na pergaminie na pojawiły się czarne linie, które następnie złączyły się, skrzyżowały i zebrały wachlarzowato w każdym rogu. Potem, na samym szczycie, ukazały się zielone ozdobne litery, układające się w następujące słowa

                                       Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,
                                   zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
                                                     mają zaszczyt przedstawić
                                                      MAPĘ HUNCWOTÓW.*

Ana i Jess wymieniły się krótkimi spojrzeniami. Obie wpatrywały się w jedno słowo. Łapa. A więc to musiało należeć do Syriusza. Black rozłożyła pergamin i ich oczom ukazała się...

- To przecież jest mapa Hogwartu! - powiedziała podekscytowana Jess.

Istotnie była to mapa ukazująca wszystkie szczegóły zamku i przylegających do niego terenów szkolnych. Najbardziej zadziwiające były jednak maleńkie plamki poruszające się po mapie, każda opatrzona wypisanym drobnymi literami imieniem i nazwiskiem. Ana z zachwytem pochyliła się nad mapą. Kropka w lewym górnym rogu pokazywała profesora Dumbledore’a przechadzającego się po swoim gabinecie; po korytarzu na drugim piętrze skradała się kotka woźnego, Pani Norris, a poltergeist Irytek akurat grasował w izbie pamięci. Na mapie widać było także tajne wyjścia z zamku, o których Ana wcześniej nie miała pojęcia.

- Skąd to macie? - zapytała Amy.
- Ukradliśmy Filchowi w pierwszej klasie... - zaczął Fred.
- Wiecie, byliśmy młodzi, beztroscy i niewinni... - kontynuował George.

Ana prychnęła. Wątpiła by bliźniacy kiedykolwiek byli "niewinni".

- No, bardziej niewinni niż teraz... mieliśmy małe starcie z Filchem - wyjaśnił Fred.
- Podłożyliśmy łajnobombę w korytarzu i to go z jakiegoś powodu wnerwiło... - powiedział George.
- ...więc zaciągnął nas do swojego pokoju i zaczął grozić jak zwykle...
- ...szlabanem...
- ...wypatroszeniem...
- ...a my przypadkiem zauważyliśmy w jego kartotece szufladkę z napisem: SKONFISKOWANE I BARDZO NIEBEZPIECZNE.
- George odwrócił jego uwagę, rzucając jeszcze jedną łajnobombę, ja wyciągnąłem szufladę i znalazłem... TO. - Fred wskazał na mapę.
- Nie jest wcale takie groźne - powiedział George. - Sądzimy, że Filch nie odkrył, jak to działa. Prawdopodobnie tylko podejrzewał, co to jest, bo inaczej by tego nie skonfiskował.
- O kurczę, to jest super... Teraz rozumiem jakim cudem tak dobrze poznaliście ten zamek - stwierdziła Ana.
-  Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, tyle im zawdzięczamy - powiedział George z niemal nabożnością w głosie.
- Szlachetni mężowie, niezmordowani w udzielaniu pomocy kolejnym pokoleniom łamaczy prawa - dodał z dumą Fred.
- Z żalem ci to oddajemy, ale nam już nie jest potrzebna, a tobie bardziej się przyda - oznajmił George. - Są na niej zaznaczone takie tajne przejścia, o których nawet Filch nie wie.
- Tylko pamiętaj, żeby, jak będziesz wracać, stuknąć różdżką w mapę i powiedzieć Koniec psot! - Fred stuknął różdżką w mapę i pergamin znów zrobił się pusty. - Inaczej każdy ją odczyta.

Bliźniacy poszli do swojego dormitorium.

- Czyli nie musimy już kraść peleryny niewidki Pottera? - zapytała Amy.
- Nie, mamy coś znacznie lepszego - odpowiedziała Ana. - Pomyśl, co możemy osiągnąć dzięki tej mapie. I to jest dzieło mojego ojca - powiedziała z dumą.
- Gdyby Fred i George o tym wiedzieli... Ciekawe kim są ci Lunatyk, Glizdogon i Rogacz? - zastanawiała się Jess.
- Nie mam pojęcia, ale jeśli jeszcze żyją, to chciałabym ich poznać - odparła Black. - No ale dobra, nie siedźmy tak, bo nas ranek zastanie.

Dziewczyna wyjęła różdżkę, stuknęła nią w mapę i powiedziała:

- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
- Mamy szczęście, Filch i Snape siedzą w swoich gabinetach. Pani Norris nadal jest na drugim piętrze, będziemy musiały tam uważać - stwierdziła El, patrząc na mapę.
- Dobra, zapalamy różdżki i idziemy - zadecydowała Black. - Ja będę oświetlać Mapę Huncwotów, a wy drogę - dodała.

Wszystkie cztery szepnęły Lumos i z końców ich różdżek wydobyło się jasne światło.

Ostrożnie przelazły przez dziurę za portretem Grubej Damy. Korzystając z tajnych przejść szybko znalazły się w Zakazanym Lesie. Panowała tu wyjątkowa cisza, nie było słychać nawet najcichszego szmeru.

- SY... - Jess chciała krzyknąć, ale Ana zatkała jej buzię dłonią.
- To nie jest dobry pomysł. Ktoś mógłby cię usłyszeć, a wątpię, żeby on wyszedł z ukrycia, bo woła go trzynastolatka, której nie powinno tu być - powiedziała Black.
- Racja - przyznała Collet. - No to od czego zaczynamy? - zapytała, nawet nie kryjąc podekscytowania w głosie.
- Ej, a może Syriusz jest na mapie? Skoro jest jednym z jej twórców... - zastanawiała się Amy.

Cztery Gryfonki pochyliły się nad Mapę Huncwotów, poszukując wzrokiem maleńkich śladów stóp opatrzonych nazwiskiem Black. Jednak po kilkukrotnym prześledzeniu mapy, z żalem musiały przyznać, że jedyne ślady opatrzone tym nazwiskiem znajdowały się właśnie w Zakazanym Lesie i należały do Any.

- Chodźmy dalej, może znajdziemy jakieś ślady - zaproponowała El.

W milczeniu ruszyły w głąb lasu. Black co chwilę zerkała na mapę w nadziei, że jej ojciec się na niej pojawi. Szły w milczeniu wypatrując śladów na ścieżce, ale jedyne jakie znajdywały z całą pewnością należały do tutejszych zwierząt. Przeszły już prawie cały las, gdy Jess nagle stanęła.

- Patrzcie! To ślady psa! Wyglądają na świeże! - Wskazała na ślady psich łap. Tuż obok znajdowały się mniejsze, należące do kota. Trop prowadził w głąb lasu.
- A więc Krzywołap mu towarzyszy albo towarzyszył - powiedziała Ana. - Schodzimy ze ścieżki, zobaczymy dokąd nas te ślady zaprowadzą.
- Emm... spójrzcie - odezwała się Amy.

Ana, Jess i El odwróciły się w kierunku, w którym patrzyła. Okazało się, że w drugą stronę lasu prowadziły takie same ślady.

- Musimy się rozdzielić - oznajmiła Black. - Ja pójdę z Jess śladami na prawo, a wy na lewo.
- Ej, to nie fair, wy macie Mapę Huncowotów, a ja nie mam ochoty gubić się w lesie - zaoponowała Colen.
- Przecież nie jesteś tu pierwszy raz. Poza tym możecie wrócić po śladach, a jakby co, to znajdziemy was na mapie - odparła Collet.
- Jak któraś znajdzie mojego ojca, to niech wystrzeli w powie... albo nie, to by mogło zaalarmować kogoś w zamku... Po prostu te, które go znajdą przyprowadzą go do pozostałych - zdecydowała Ana.
- I tu pojawia się jedno "ale". Co jeśli on jednak naprawdę jest mordercą? - zapytała Tagworth.
- Nie jest - odpowiedziała stanowczo Jess.
- Nie będziemy przecież podchodzić do niego tak nagle, z zaskoczenia. Najpierw przyjrzymy mu się z ukrycia, poobserwujemy przez chwilę. Jeśli nie zrobi nic, co by wskazywało, że jest niebezpieczny, to wtedy do niego podejdziemy - powiedziała Ana.
- W co my się wpakowałyśmy... - mruknęła niezadowolona Amy, ale razem z El poszła śladami na lewo.
- No to idziemy - powiedziała Łapa i skierowała się na prawo, a Ana zrobiła to samo.

Dwie Gryfonki szły w milczeniu obserwując ślady, które tym ciężej było dostrzec, im dalej zagłębiały się w gęstwinę. W końcu doszły tak daleko, że musiały dosłownie przedzierać się przez chaszcze. Nigdy wcześniej nie zaszły tak głęboko w las, a w dodatku ślady psa i kota zniknęły. Black i Collet rozglądały się w nadziei, że uda im się odnaleźć trop, ale było to bezcelowe. Nawet jeśli ślady wciąż tu były, zasłaniały je gęsto rosnące krzaki.

- Wracajmy, to nie ma sensu - powiedziała Ana. Czuła się zawiedziona. Co prawda nie spodziewała się, że odnajdą go już tej nocy, ale miała nadzieję, że znajdą chociaż jakiś trop, a tymczasem znalazły tylko ślady psa i Krzywołapa, nie mając tak naprawdę pewności, że ten pies to Syriusz Black.

- Ale jeszcze tu wrócimy, żeby go poszukać? - zapytała z nadzieją Jess.
- Tak - odpowiedziała Ana, choć w duchu wiedziała, że miały nikłe szanse znaleźć go w lesie.

Gdy w końcu wróciły na ścieżkę, Amy i El już na nie czekały. Były podrapane, a ich ubrania poszarpane. My nie wyglądamy lepiej - pomyślała Black.

- Znaleźliście coś? - zapytała Collet.
- Nic, ślady zniknęły w tych chaszczach - odpowiedziała Colen.
- Ech, wracajmy już, zaraz zacznie świtać - powiedziała Ana.

Kiedy cztery Gryfonki znalazły się w swoim dormitorium, była już czwarta rano.

- Nigdy więcej nie dam się na to namówić. Wszystko mnie boli od tych chaszczy - stwierdziła El, gdy przebierały się w piżamy.

Mel i Eli szybko zasnęły, ale Ana i Jess gapiły się na Mapę Huncwotów, w nadziei, że Syriusz jednak się na niej pojawi. Dopiero gdy  zegar wybił szóstą, uznały że wypadałoby się przespać.

- Koniec psot - powiedziała Black, stukając w mapę różdżką.

Schowała mapę i różdżkę do kufra, po czym zasunęła kotary i zasnęła natychmiast, gdy tylko położyła głowę na poduszce.
______
*Harry też dowie się o mapie i będzie z niej korzystał, nie będzie tylko jej właścicielem jak w książkach.