czwartek, 6 lipca 2017

Rozdział XXI: Ucieczka Glizdogona

Niski człowieczek trząsł się, patrząc na nich swoimi wodnistymi oczami. Skupił wzrok na Potterze.

- Harry... jesteś taki podobny do ojca... do Jamesa... - powiedział.
- Jak śmiesz wspominać przy nim Jamesa?! - krzyknął Lupin, odciągając go od chłopca. - Wydałeś Lily i Jamesa Voldemortowi, tak?
- N-nie... t-to on - wyjąkał Pettigrew, celując palcem w Syriusza.
- Nie kłam - odezwała się Ana. - Piszczałeś jak zarzynane prosię, gdy wyciągnęłam cię spod ławki na początku roku, po tym jak uciekłeś Ronowi. Boisz się mnie, bo jestem córką Blacka.
- Piszczałem, bo ściskałaś mnie za mocno - powiedział z wyrzutem.
- Gdybym wtedy wiedziała kim jesteś, to bym ścisnęła mocniej. I oddała cię Knotowi, a nie Weasleyowi - powiedziała.
- Wyjaśnij mi jedno, Peter. Skoro nie zdradziłeś Potterów, to dlaczego ukrywałeś się przez dwanaście lat? - zapytał Lupin.
- Wiedziałem, że on będzie szukał zemsty - powiedział Pettigrew, znowu wskazując na Syriusza.
- Prawda, bałeś się zemsty, ale nie mojej - powiedział Black. - Jak myślisz, jak bardzo ucieszą się śmierciożercy, gdy dowiedzą się, że człowiek, który doprowadził ich pana do miejsca, w którym spotkała go klęska, żyje? Na pewno będą chcieli cię ukarać...
- Byłeś Strażnikiem Tajemnicy Lily i Jamesa. Zamieniłeś się z Syriuszem miejscami, nie mówiąc mi o tym, bo ja byłem podejrzewany o zdradę - powiedział Remus.
- Nie wiecie jaki jest Voldemort! - wybuchnął Peter. - On by mnie zabił!
- I powinieneś umrzeć! Lepiej umrzeć, niż zdradzić przyjaciół! - krzyknął Syriusz.
- Pomoglibyśmy ci, Peter. Od tego są przyjaciele - powiedział Lupin.

Black jakby zrezygnowany usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach.

- Uwierzcie mi, uwierzcie. Nigdy nie zdradziłem Lily i Jamesa, wolałbym umrzeć niż ich zdradzić. I nie zabiłem Ally. Kochałem ją, nadal kocham - wychrypiał cicho.
- Ja wierzę - powiedziała zdecydowanie Ana.

Spojrzała na Harry'ego. Chłopak pokiwał głową, bo głos nie chciał mu przejść przez gardło.

- W takim razie teraz możemy zabić Petera - powiedział Syriusz, wstając.
- Nie! - zawołali Harry i Ana jednocześnie.
- Nie chcę, żeby przyjaciele mojego ojca stali się mordercami - powiedział Potter.
- Jakbyś nie zauważył, to jeden z jego przyjaciół już został mordercą. - Black przewróciła oczami. - Ale to prawda, że nie możemy go zabić. Musimy dostarczyć go Knotowi żywego, żeby nie mógł się wymigać, wymyślić że ojciec pewnie zakopał jego ciało dwanaście lat temu, a teraz je odkopał, żeby tylko nie przyznać się do błędu.
- Po co miałby to robić? Poza tym ciało po dwunastu latach byłoby w rozkładzie - powiedział Harry.
- Widać, że nie znasz Knota. On bardzo kocha swoje stanowisko. A gdy wyjdzie na jaw, że ministerstwo więziło niewinnego człowieka, jego kariera zawiśnie na włosku - powiedziała Amy.
- Dokładnie, on jest miły tylko wtedy, gdy nic nie zagraża jego stołkowi - powiedziała Ana.
- D-dzięki wam, Harry, Ana - powiedział Pettigrew drżącym głosem.
- Chyba nie zrozumiałeś. Oddamy cię w ręce dementorów - powiedziała El.

Glizdogon zaczął trząść się ze strachu jeszcze bardziej. Podszedł do Gryfonów.

- Harry.. nie pozwolisz mnie oddać demenotorom, prawda? James by nie pozwolił... James by zrozumiał... oj tak - powiedział. Skierował swój wzrok na Black. - Ana... jesteś tak podobna do Ally... ona też by zrozumiała...
- Nie waż się wspominać jej matki - warknął Syriusz. - To ty musiałeś zdradzić kryjówkę Zakonu.
- R-Ron... to ja... Parszywek... twój szczurek... Nie oddasz mnie, prawda? - zapytał, zbliżając się do Weasleyea.
- Odczep się ode mnie! - krzyknął rudzielec. - Spałem w jednym łóżku z mordercą!
- Dziewczęta... może chociaż wy okażecie serce? - zapytał, patrząc na Hermionę, Mel i Eli.
- Już zostało ci okazane - powiedziała Ana. - Pocałunek dementora ponoć jest szybki. Oczywiście bardziej adekwatne byłoby najpierw zamknąć cię na dwanaście lat w Azkabanie, ale ty byś umarł tam jeszcze pierwszego dnia. Jeśli nie w ciągu pierwszej godziny.
- Dość tego! - zawołał Lupin, odciągając Glizdogona od nich. - Trzeba go związać i na wszelki wypadek przywiązać do dwójki z nas. Ja zgłaszam się na pierwszego ochotnika. Ktoś jeszcze? - zapytał.
- Ja - powiedział Ron.
- Dobrze, tylko czekaj, najpierw opatrzę ci tę nogę - powiedział. Wycelował różdżkę w złamaną kończynę Weasleya. - Ferula! - Noga została usztywniona i opatrzona.

Ron wstał, opierając ciężar ciała na zdrowej nodze. Lupin wycelował różdżkę w Pettigrew i związał go łańcuchami. Następnie przykuł go do siebie z jednej strony i do Rona z drugiej.

- My pójdziemy pierwsi, wy za nami - powiedział nauczyciel. - Ktoś tylko musi przetransportować Snape'a.
- Ja to zrobię - powiedział Syriusz. Wycelował różdżką mistrza eliksirów w niego i ten uniósł się w powietrze.

Krzywołap wszedł do tunelu pierwszy, machając ogonem przypominającym szczotkę. Za nim weszli Lupin i Ron z Glizdogonem, potem Hermiona, Amy i El, a na koniec Harry i Ana z Syriuszem, który ciągnął za sobą nieprzytomnego Snape'a. Zdawał się nie przejmować, gdy głowa nauczyciela uderzyła o strop. Można by uznać, że zrobił to specjalnie, bo wcale nie starał się ostrożnie manewrować mistrzem eliksirów.

- Ana, Harry... słuchajcie.. zrozumiem jeśli nie zechcecie, ale... - zaczął Syriusz, gdy przeciskali się przez tunel.
- Ale co? - zapytał Potter.
- Nie wiem czy wiesz, ale jestem twoim ojcem chrzestnym - powiedział.
- Mama była jego chrzestną, a Potterowie moimi chrzestnymi. Wiemy o tym - powiedziała Black.
- Właśnie... więc tak sobie pomyślałem... że może zechcielibyście ze mną zamieszkać, gdy zostanę oczyszczony z zarzutów - powiedział Syriusz. - Oczywiście zrozumiem, jeśli wolicie zostać z wujostwami.
- Zostać z Dursleyami? Chyba żartujesz! Oczywiście, że chcę - powiedział Harry.
- Ale będę mogła odwiedzać Tonksów? A oni mnie? - zapytała Ana.
- Kiedy tylko zechcesz - powiedział Łapa.
- W takim razie chcę, tato - powiedziała, a Potter przytaknął.

Na wychudzonej twarzy Syriusza pojawił się uśmiech i można było dostrzec cień jego dawnej urody. Dalej już się nie odzywali. W końcu wyszli z tunelu, za co Ana była wdzięczna, bo już zaczynały boleć ją kolana. Szli w milczeniu w stronę Hogwartu. Nie mogła już się doczekać aż oddadzą Glizdogona dementorom i będzie mogła zamieszkać z tatą. Trochę przeszkadzał jej fakt, że Harry też z nimi zamieszka, bo wciąż za nim nie przepadała, ale nie mogła oczekiwać od ojca, że zostawi swojego chrześniaka z tymi okropnymi mugolami. Lily i James jej na pewno by nie zostawili w takiej sytuacji, ale na szczęście wychowała się w normalnej rodzinie. No może Tonks nie można nazwać do końca normalną, ale przynajmniej nie jest okropna jak kuzyn Pottera.

- Spójrzcie! - zawołała nagle Hermiona, wskazując na niebo.

Wszyscy spojrzeli w górę. Chmury właśnie odsłaniały pełnię księżyca. O nie... Ana zaklęła w myślach. Twarz, nogi i ręce Lupina zaczęły się wydłużać, urosły mu kły, a ciało pokryło futrem. Po chwili przed nimi stał wilkołak. W czasie przemiany pękły kajdanki, którymi był przykuty do Pettigrew, a Ron ze złamaną nogą nie był w stanie go sam utrzymać i ten zmienił się w szczura. Ana i Harry chcieli go złapać, ale Hermiona ich zatrzymała.

- Zostawcie - powiedziała.
- Nie możemy pozwolić mu uciec - powiedział Harry.
- Mamy większy problem. Snape nie kłamał, że Lupin zapomniał ostatniej dawki eliksiru tojadowego - powiedział Syriusz.

Ana znowu zaklęła w myślach, widząc jak szczur ucieka i znika z jej pola widzenia. Jak mogła nie wpaść na to, że przywiązanie go do wilkołaka i trzynastolatka ze złamaną nogą to był najbardziej idiotyczny pomysł na świecie? Nagle Lupin zaczął zmierzać w ich kierunku. Wtedy Syriusz zmienił się w czarnego psa i stanął pomiędzy nimi. Zaczął walczyć z wilkołakiem, mimo że ten miał nad nim przewagę. Gryfonka chciała mu jakoś pomóc, ale wtedy przed nimi pojawił się Snape, który nie wiadomo kiedy odzyskał przytomność.

- Potter, Black... - zaczął, ale przerwał mu warkot wilkołaka i skowyt psa. Odwrócił się plecami do nich i rozłożył ramiona. - Cofnijcie się!

Szóstka Gryfonów wykonała polecenia. Ana i Harry ponad ramionami Snape'a obserwowali walkę Syriusza z Lupinem. Wilkołak rzucił psem tak, że ten odleciał daleko, a sam pobiegł do Zakazanego Lasu.

- Syriusz! - zawołał Harry, biegnąc do lasu.
- Tato! - zawołała jednocześnie Ana, biegnąc za nim.
- Potter, Black, wracajcie tu! - krzyknął nauczyciel, ale oni to zignorowali.

Biegli, nie przejmując się tym, że może ich zaatakować wilkołak. Potknęli się i upadli, akurat wtedy z naprzeciwka pojawił się Lupin. Nagle rozległo się wycie innego wilkołaka. Remus odwrócił łeb w kierunku, z którego dobiegał i pobiegł w tamtą stronę. Harry i Ana odetchnęli z ulgą, wstali i pobiegli dalej. Dotarli nad jezioro, Syriusz leżał tu, już w ludzkiej postaci, i był nieprzytomny. Klęknęli przy nim i potrząsnęli jego ramionami.

- Tato, obudź się, proszę - powiedziała.
- Ana, dlaczego jego oddech paruje? - zapytał Harry.
- Nie wiem - powiedziała zdziwiona, zauważając parę unoszącą się z ust ojca.

Oboje spojrzeli nad jezioro, w które właśnie zamarzało, a potem na niebo. Nadlatywała chmara dementorów. Szybko wstali, wycelowali różdżki w kreatury i zawołali:

- Expecto Patronum! - Wyczarowali srebrne tarcze, od których odbiła się część dementorów, ale było ich za dużo. - EXPECTO PATRONUM!!! - ryknęli, skupiając się na najszczęśliwszym obecnie wspomnieniu, że zamieszkają z Syriuszem, gdy zostanie oczyszczony z zarzutów. Choć teraz, gdy Glizdogon uciekł, to chyba było już nieaktualne. Bez niego trudniej będzie udowodnić niewinność Blacka. W końcu oboje zaczęli tracić siły i po chwili padli na ziemię, a różdżki wyleciały im z rąk. Dwóch dementorów pochyliło się nad nimi i zdjęło swoje kaptury, ukazując ziejące czarne dziury zamiast ust. Ana czuła ogarniającą ją rozpacz, to był już koniec... Dementorzy zaraz wyssą dusze jej, Harry'emu i Syriuszowi. Kreatury już zbliżały "usta" do ich ust, gdy nagle oślepił ich blask. Gryfoni podnieśli się ledwo na łokciach i zobaczyli srebrnego jelenia szarżującego na dementorów i wielkiego srebrnego psa, przypominającego tego, w którego zmieniał się Black, atakującego potwory łapami, a za nimi... Nie, to przecież nie mógł być James i jej matka. Oni przecież nie żyją. Patronusy przegoniły demenorów, a oni stracili przytomność, zanim zniknęły.

***
Ana i Harry obudzili się nagle w skrzydle szpitalnym. Oślepiła ich biel, więc musieli zamrugać, żeby przyzwyczaić oczy do tego widoku.

- Tata - powiedziała Black. - Gdzie tata? - zapytała.
- Właśnie? - zapytał Potter.
- Cicho! - syknęła Hermiona, leżąca na łóżku obok Harry'ego, z zabandażowanym nadgarstkiem.

Podnieśli wzrok i zobaczyli Snape'a zawzięcie opowiadającego o czymś Knotowi i Dumbledore'owi. Zamknęli oczy, udając że śpią, i wytężyli słuch.

- Nie wiem jak to możliwe... Dlaczego dementorzy próbowali wyssać dusze z chłopca i dziewczynki?  Rozumiem, że chcieli od razu złożyć pocałunek na Blacku, ale na niewinnych uczniach? - zapytał minister, kręcąc swoim melonikiem.
- Zawsze uważałem, że ministerstwo powinno się ich pozbyć - powiedział dyrektor.
- Dumbledore... Dumbledore... - westchnął. - Ale co tam się właściwie stało?
- Zobaczyłem, że Potter i Black z przyjaciółmi wpadli w ręce Syriusza Blacka, panie ministrze, więc ruszyłem im na ratunek - powiedział Snape. - Ale Lupin dotarł tam pierwszy. Black skonfundował Gryfonów i oni mnie zaatakowali. Straciłem przytomność. - W Anie aż się zagotowało. Przecież on kłamał jak z nut. - Obudziłem się, gdy Lupin był już wilkołakiem. Osłoniłem Gryfonów, ale Potter i Black wyrwali się i pobiegli za zbiegiem. Nie mogłem ich zatrzymać, panie ministrze.
- Doskonale, doskonale, Severusie. Już wezwałem dementorów, będą za godzinę, żeby złożyć pocałunek... Niestety nie mogę oskarżyć o nic profesora Lupina, ponieważ nie mamy dowodów, że pomógł Blackowi, a Dumbledore ręczy za niego - powiedziała.
- Dokładnie - powiedział dyrektor.
- Nie! - krzyknęła Ana, podnosząc się z łóżka. Harry zrobił to samo. - On kłamie! Tata wcale nas nie skonfundował!
- Właśnie! Syriusz jest niewinny, to Peter Pettigrew zdradził moich rodziców i zabił tamtych dwunastu mugoli! - krzyknął Harry.
- On nie mógł go zobaczyć, bo był nieprzytomny, a potem on uciekł, gdy profesor Lupin przemienił się w wilkołaka - powiedziała Black.
- Tak! To mój szczur Parszywek był prawdziwym zdrajcą... to znaczy.... nie szczur, tylko... - powiedział Ron, jakby majaczył.
- Wystarczy, nie musicie się już o nic martwić, Black już nic wam nie zrobi. Teraz odpocznijcie - powiedział Knot.

Minister wyszedł razem ze Snape'em i w skrzydle został tylko Dumbledore.

- Panie profesorze, musi pan nam uwierzyć - powiedziała Ana.
- Wierzę, ale obawiam się, że słowa sześciorga trzynastolatków nic nie znaczą dla tych, którzy nie chcą słuchać - powiedział dyrektor.
- Ale oni wyssą duszę niewinnemu człowiekowi - powiedział Harry.
- Czas... to niezwykłe zjawisko... Panna Granger zna zasady, nikt nie może was zobaczyć. Jeśli wam się uda, ocalicie niejedno istnienie. Trzy obroty wystarczą - powiedział dyrektor. - Zamknę was od zewnątrz, żeby Knot pomyślał, że nie ruszaliście się ze skrzydła szpitalnego. Pamiętajcie tylko, żeby wrócić na czas. Syriusz Black jest zamknięty w gabinecie profesora Flitwicka, niedaleko Wieży Zachodniej - dodał i wyszedł, zamykając drzwi.
- O czym on gadał? - zapytał Ron.
- Nie obraź się, ale i tak nie możesz chodzić - powiedziała Hermiona. Wyjęła spod swojej bluzy jakieś urządzenie na łańcuszku, przypominające klepsydrę. - Zbliżcie się. - Gdy Ana, Harry, Amy i El się zbliżyli, zawiesiła łańcuszek na ich szyjach tak, że musieli być blisko siebie, żeby go nie rozerwać. Black i Potter próbowali dotknąć małej klepsydry, ale Granger uderzyła ich w dłonie. - Nie dotykajcie.

Hermiona  zakręciła trzy razy klepsydrą. Wszystko wokół zaczęło wirować. Ana zobaczyła panią Pomfrey i pacjentów skrzydła szpitalnego, przewijających się jak w filmie puszczonym do tyłu. O co tu chodzi?

środa, 25 stycznia 2017

Rozdział XX: Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz

- Ana - odezwał się Syriusz zachrypniętym głosem, nieużywanym od lat. - Jesteś taka podobna do matki.

Wciąż była w zbyt wielkim szoku, żeby coś powiedzieć. Po prostu stała bez ruchu i gapiła się na ojca. Powinna go zapytać co się stało dwanaście lat temu, kto zabił jej matkę...

- Witaj, Harry. - Mężczyzna zwrócił się do Pottera.
- Jeśli chcesz go zabić, musisz zabić i nas! - krzyknęła Hermiona, osłaniając chłopaka ciałem.
- Nie, tej nocy zginie tylko jedna osoba - powiedział Black.
- I to będziesz ty! - zawołał Potter, rzucając się na niego.
- Harry, przestań! - krzyknęła Ana, odzyskując zdolność mowy, ale chłopak jej nie słuchał.

Potter zaczął bić Blacka na oślep. Mężczyzna nawet się nie bronił, przyparty do ściany. Chłopak uderzał go jak w amoku.

- Harry, przestań! - krzyknęła Ana, próbując odciągnąć go od jej ojca, któremu zdążył już podbić oko.
- On... zdradził...  moich... rodziców... - wysyczał Potter, cały czas go okładając.

Nagle Krzywołap wskoczył na pierś Syriusza, jakby chciał osłonić go przed ciosami. Czyli miała rację. Ten kot pomagał jej ojcu.

- Masz rację, Harry... Tak jakbym ich zdradził - wychrypiał Syriusz.
- Jak można kogoś tak jakby zdradzić? - zapytała Ana.
- Wytłumaczę wam to, jeśli pozwolicie - powiedział.

Harry zatrzymał się w połowie kolejnego ciosu, jakby naszły go wątpliwości.

- Jeśli on naprawdę przyczynił się do śmierci twoich rodziców, nie będziesz lepszy od niego, jeśli go zabijesz, Potter - powiedziała Ana. - Wtedy to ja bym cię zabiła, chyba że Jess by mnie ubiegła - pomyślała.

Chłopak przystawił Syriuszowi różdżkę do policzka, ale widać było, że się wahał. Chciała zareagować, ale ktoś ją ubiegł.

- Experiallmus!

Różdżki Harry'ego, Rona, Hermiony, Amy i El posłusznie poleciały do ręki profesora Lupina. Jedynie jej różdżka ani drgnęła.

- Remus - wychrypiał Black.
- Syriusz - powiedział Lupin, a następnie uściskał go jak starego przyjaciela.
- On tu jest, Remusie, on tu jest. - W jego oczach widać było obłęd.
- Wiem, ale najpierw musimy im to wytłumaczyć. Zwłaszcza Harry'emu - powiedział. - Zasługują na wyjaśnienia.
- Wiedziałam! To pan wpuścił Blacka do zamku! Ufałam panu, a tymczasem przez ten cały czas był pan jego przyjacielem! - krzyknęła Hermiona.
- To nie tak jak myślisz, Hermiono. Nie pomogłem Syriuszowi dostać się do zamku i nie byłem jego przyjacielem przez dwanaście lat, ale teraz znowu jestem - powiedział spokojnie Lupin.
- Nie słuchajcie go! To wilkołak! - Wycelowała w niego oskarżycielski palec.
- Jak się dowiedziałaś? - zapytał.
- Gdy profesor Snape zadał nam wypracowanie o wilkołakach - odpowiedziała.
- I pewnie zauważyłaś, że choruję zawsze w pełnię księżyca? Bystra z ciebie dziewczyna, Hermiono - powiedział.
- Nie powiedziałam innym nauczycielom, bo myślałam że jest pan dobry - powiedziała.
- Ależ inni nauczyciele doskonale o tym wiedzą. Widzicie, Wrzeszcząca Chata wcale nie jest nawiedzona. Dumbledore zbudował ją dla mnie, żebym mógł się uczyć w Hogwarcie. W każdą pełnię przeczekiwałem tu przemianę. Wrzaski, które słyszeli mieszkańcy wioski, były moje. Przemiana w wilkołaka jest bardzo bolesna, a wtedy nie znano na to lekarstwa. Teraz istnieje wywar tojadowy, profesor Snape przez cały rok przyrządzał mi go na polecenie profesora Dumbledore'a - wyjaśnił.

Ana była w szoku. Lupin wilkołakiem? Tego nie spodziewała się nawet w najgorszych koszmarach. Jednak bardziej zastanawiało go to, dlaczego jej jedynej zostawił różdżkę. Przecież Ollivander nie mówił, że różdżka z Mocą Trzech jest odporna na działanie Zaklęcia Rozbrajającego.

- Dlaczego mi jedynej nie odebrał pan różdżki, profesorze Lupin? - zapytała.
- Próbowałem, ale jakby coś nie pozwalało, żeby opuściła twoją dłoń i wskoczyła do mojej - odpowiedział.
- No tak! - Klepnęła się w czoło. - Ollivander mówił, że tylko prawowity właściciel może dobyć różdżkę z Mocą Trzech. Nie mógł jej pan mi odebrać, nie dlatego że Zaklęcie Rozbrajające na nią nie działa, ale dlatego że nie jest pan jej prawowitym właścicielem.
- Moc Trzech? Co to takiego? - zapytał Harry.
- Nie wiem, Ollivander za wiele nie powiedział. Mówił, że zawiera wszystkie trzy rdzenie, które razem tworzą ową Moc Trzech. Włókno ze smoczego serca symbolizuje moc, włos z ogona jednorożca wierność, a pióro feniksa to życie. Jest stworzona z cedru, który nazywany jest drzewem życia. Miała być zwykłą cedrową różdżką z włóknem smoczego serca, ale do niegotowej jeszcze różdżki dostały się pióro feniksa i włos z ogona jednorożca. Trzy rdzenie złączyły się ze sobą, nadając różdżce niezwykłą moc - wyjaśniła. - Ollivander mówił, że on prawie ją kupił, ale wybrała go hebanowa różdżka. - Wskazała głową na ojca. - Powiedział też, że różdżka powstała 1960.
- Więc jednak ta różdżka istnieje - wychrypiał Syriusz. - Gdy uczyłem się w Hogwarcie, opowiadano legendy o różdżce z trzema rdzeniami.

Ana popatrzyła na różdżkę, na ojca i znowu na różdżkę. Skoro omal nie kupił tej różdżki i jest jej najbliższym krewnym, może będzie mógł ją dobyć? A nawet jeśli nie, to samo to czy będzie czuł, jak coś mu na to nie pozwala, czy nie, będzie świadczyło o tym, czy jest zdrajcą, czy nie. W końcu ta różdżka zawierała symbol wierności. Powoli podeszła do niego i wyciągnęła różdżkę końcówką w jego stronę.

- Co ty robisz, Ana? - zapytał Ron.
- Weź ją - powiedziała, patrząc ojcu w oczy tak podobne do niej.
- Dlaczego oddajesz mi swoją różdżkę? - zapytał Syriusz.
- Nie oddaję, chcę coś sprawdzić. Jeśli będziesz mógł ją dobyć lub przynajmniej nie poczujesz jak coś ci na to nie pozwala, to znaczy że nie jesteś zdrajcą. Jak mówiłam, ta różdżka zawiera włos z ogona jednorożca, symbol wierności.

Syriusz powoli wyciągnął szponiastą dłoń i zacisnął ją na jej różdżce. Ana puściła ją, wstrzymując oddech. Różdżka nie wyleciała z jego ręki ani nic. Mógł ją dobyć.

- I jak? - zapytała. - Nie czujesz niczego dziwnego?
- Nie... czuję się tak, jakby łączyła mnie jakaś więź z tą różdżką. Nie jest to to samo co z moją starą, hebanową, ale to pewnie dlatego że to nie mnie wybrała - powiedział, obracając różdżkę w palcach. - Różdżki pękały pod twoim dotykiem, prawda?
- Tak, jedna rozleciała się na kawałeczki. - Pokiwała głową.
- Ja zostawiałem tylko drobne ryski, nie niszczyłem, ale ich estetyka ucierpiała - wychrypiał.

Chciał oddać Anie różdżkę, ale ta sama wyskoczyła z jego ręki i wskoczyła do jej.

- Chyba nie lubi zbyt długo przebywać w ręce czarodzieja, który nie jest jej prawowitym właścicielem - powiedział Lupin. - Dobrze, skoro różdżka Any pokazała nam, że Syriusz nie jest zdrajcą, to pozwólcie, że teraz oddam wam wasze różdżki i moją, a wy nas wysłuchacie.

Potter skinął głową. Lupin oddał piątce Gryfonom różdżki, Harry'emu oddał także swoją.

- No dobra, myślę że powinieneś zacząć od tego, kto zabił mamę - powiedziała Ana. - Chcę w końcu się tego dowiedzieć.
- To była Bellatriks Lestrange - wychrypiał. - Walczyliśmy z poplecznikami Voldemorta, zgubiłem Ally w ferworze walki. Szukałem ją, usłyszałem jej krzyk i śmiech Ballatriks, i od razu pobiegłem w tamtą stronę. Oszołomiłem Lucjusza Malfoya. Twoja mama klęczała na środku tamtej piwnicy, dygotała. Nie miała jak się bronić, bo jej różdżka była kilka metrów dalej. Zacząłem walczyć z Bellatriks, ale ona jako jedyna zawsze sprawiała mi trudności. Była najpotężniejszą pośród popleczników Czarnego Pana. Nagle strzeliła zaklęciem w Ally i deportowała się, zanim zdążyłem zareagować.
- Jakie to było zaklęcie? - zapytała.
- Sectusempra, zadaje rany jakby przeciwnik został pocięty niewidzialnymi nożami. Ally miała rany na piersi, nic nie byłem w stanie zrobić. Jeśli jest przeciwzaklęcie, to go nie znam. Pamiętam to jak dziś. Kazała mi obiecać, że będę cię chronił, Ana, zanim umarła w moich ramionach. Potem pojawił się Lupin, niechętnie puściłem jej ciało i wyszedłem - odpowiedział.
- Co?! - Poczuła ogarniającą ją złość. - Chcesz mi powiedzieć, że tak po prostu sobie wyszedłeś? Twoja żona umarła, jej morderczyni uciekła, a ty sobie zwyczajnie poszedłeś?
- Nie tak po prostu. Nie myślałem wtedy racjonalnie, dlatego nikomu nie powiedziałem co tam się stało, a potem i tak to już nie miało znaczenia... - powiedział.
- Chwileczkę - powiedziała Hermiona. - Skąd pan wiedział, że tu jesteśmy, profesorze Lupin, skoro nie pomagał pan Blackowi?
- Zobaczyłem Syriusza na Mapie Huncwotów jak wciąga Rona i Petera Pettigrew do tunelu pod bijącą wierzbą, a ty, Harry, Ana, El i Amy zniknęliście zaraz za nimi - powiedział nauczyciel.
- Przecież Peter Pettigrew nie żyje - zauważył Harry. - On go zabił. - Wskazał na Syriusza.
- Chciałem go zabić - syknął Black.

Anę nagle olśniło. Jak mogła na to nie wpaść, gdy Hermiona zdradziła im sekret Lupina?

- To pan jest Lunatykiem - powiedziała.
- Zgadza się, ja jestem Lunatyk, Syriusz to Łapa, jak pewnie już wiesz, James był Rogaczem, a Peter Glizdogonem - odparł Lupin. - To my stworzyliśmy Mapę Huncwotów.
- Dość tego gadania! Zabijmy go! - Zniecierpliwił się Syriusz.
- Za chwilę, Syriuszu, musimy im wyjaśnić - powiedział, dając mu swoją różdżkę.
- Tylko się pośpiesz - warknął.

Lupin zwrócił się do szóstki Gryfonów.

- Byłem małym chłopcem, gdy zostałem ugryziony. Nie było wtedy na to lekarstwa, wywar tojadowy to dość nowy wynalazek i bardzo drogi. Myślałem, że nie będę mógł się uczyć w Hogwarcie, ale Dumbledore przyjął mnie mimo mojego małego futerkowego problemu, jak określali to moi przyjaciele. Inni myśleli, że mam po prostu bardzo niesfornego królika. Dyrektor zbudował dla mnie Wrzeszczącą Chatę, żebym mógł tu przeczekiwać przemiany i posadził Bijącą Wierzbę, żeby strzegła wejścia do tunelu - powiedział. - W szkole spędziłem najlepsze lata mojego życia i poznałem trzech najwspanialszych przyjaciół - Jamesa Pottera, Syriusza Blacka i Petera Pettigrew. Oczywiście na początku nie powiedziałem im o mojej przypadłości, ale sami to odkryli. Ku mojemu zaskoczeniu, nie tylko się ode mnie nie odwrócili, ale i zostali animagami, żeby towarzyszyć mi podczas przemian, bo widzicie, wilkołak nie atakuje zwierząt, więc w tej formie byli bezpieczni.

Nagle usłyszeli jakiś trzask dobiegający zza drzwi.

- Ten dom chyba jednak jest nawiedzony - powiedziała Amy.
- To niemożliwe. - Lupin pokręcił głową. - Sprawdzę to.

Wyjrzał za drzwi, ale na schodach ani nigdzie nikogo nie było. - Pusto - powiedział, zamykając drzwi.
- A w jakie zwierzę zmie... - zaczął Harry, ale nie dokończył, bo do izby wpadł Snape, zrzucając jego pelerynę-niewidkę.
- Dzięki za prezent, Potter. Niezwykle przydatny - powiedział Snape mściwym tonem.

Ana miała ochotę udusić Harry'ego. Jak ten kretyn mógł zostawić pelerynę przed wejściem do tunelu?

- Severusie, to nie tak jak myślisz... Syriusz jest niewinny. Pozwól nam to wytłumaczyć - powiedział Lupin.
- Wiedziałem, że pomagasz Blackowi, a teraz mam na to dowód. Przyszedłem do twojego gabinetu, bo zapomniałeś ostatniej dawki eliksiru tojadowego i zobaczyłem ciebie na Mapie, zmierzającego ku Bijącej Wierzbie - powiedział Snape. - Incarceurous! - Wycelował różdżkę w nauczyciela obrony i ten przewrócił się skrępowany linami. - Experiallmus! - Rozbroił Blacka, zanim ten zdążył zareagować.
- Wracaj do zamku pobawić się swoimi eliksirkami, Smarkerusie - powiedział Syriusz.
- Marzyłem że będę tym, który odda cię dementorom, Black. Już nie mogą się doczekać aż cię ucałują... - powiedział Snape, zbliżając się do niego. Black przełknął ślinę, ale nie pokazał po sobie strachu. - Tyle lat czekałem na zemstę...
- Severusie, posłuchaj - powiedział Lupin, próbując uwolnić się z więzów. - Popełniasz wielki błąd. Nie możesz karać niewinnego człowieka za jego dziecięcy wybryk.
- Jaki wybryk? - zapytała Ana.
- Byliśmy z Severusem na jednym roku. On bardzo interesował się gdzie znikam co pełnię. Syriusz postanowił sobie okrutnie z niego zażartować - odpowiedział nauczyciel.
- Należało mu się za wścibianie nosa w nieswoje sprawy! - zawołał Syriusz.
- Co zrobił? - zapytał Harry.
- Powiedział Snape'owi jak może przejść pod Bijącą Wierzbą i mnie śledzić - odparł Lupin. - Snape oczywiście to zrobił. Gdy James dowiedział się o żarcie Syriusza, pobiegł Severusowi na ratunek. W postaci jelenia wyciągnął go, ale niestety on zdążył zobaczyć mnie na końcu tunelu, przemienionego w wilkołaka. Dumbledore kazał mu potem przysiąc, że nikomu nie wyjawi mojego sekretu.
- Zejdźcie mi z drogi, Potter, Black - syknął Snape.

Ale Ana i Harry nie ruszyli się na krok.

- JEST PAN ŻAŁOSNY! - krzyknął Potter. - NIE CHCE PAN ICH NAWET WYSŁUCHAĆ, BO ZROBILI PANA W BALONA W SZKOLE! 
- NIECH PAN MI POWIE JAKIM IDIOTĄ TRZEBA BYĆ, ŻEBY POSŁUSZNIE IŚĆ TAM GDZIE WSKAŻE SZKOLNY WRÓG?! - ryknęła Ana.
- Jak śmiecie...? - syknął mistrz eliksirów.
- EXPERIALLMUS! - krzyknęli jednocześnie. Ku ich zaskoczeniu to samo zrobili Ron, Hermiona, Amy i El.

Snape'a odrzuciło z impetem i runął nieprzytomny na ścianę. Syriusz natychmiast zabrał mu jego różdżkę i różdżkę Lupina. Związał go za pomocą jego własnej różdżki, a następnie uwolnił przyjaciela z więzów i oddał mu jego różdżkę.

- Zaatakowaliśmy nauczyciela... Zaatakowaliśmy nauczyciela... - powtarzała Hermiona.
- Daj spokój, Hermiono, przecież nic mu nie jest - powiedział Ron.
- No dobra, więc mówcie - powiedział Harry, patrząc na Blacka i Lupina.

Ana spojrzała na nich wyczekująco.

- Gdy stało się jasne, że Voldemort czyha na życie Potterów, Lily i James postanowili się ukryć pod Zaklęciem Fideliusa. Ja miałem być Strażnikiem Tajemnicy - powiedział Syriusz.
- Zaklęcie Fideliusa zamyka sekret w duszy Strażnika. Voldemort nie zobaczyłby ich, nawet jeśli przycisnąłby nos do szyby w oknie ich domu - wyjaśnił Lupin, zanim którekolwiek z trzynastolatków zdążyło zapytać.
- W dniu rzucenia Fideliusa uznałem, że będą bezpieczniejsi, jeśli to Peter Pettigrew będzie ich Strażnikiem. Byłem przekonany, że Voldemrot będzie szukał mnie. Zamieniliśmy się miejscami i to Peter został Strażnikiem Tajemnicy Potterów - kontynuował Black.
- Zakładając że to prawda, to dlaczego Lupin o tym nie wiedział? - zapytał Harry.
- Czy to nie oczywiste? Mieli mnie za zdrajcę - odpowiedział nauczyciel. - Było jasne, że wśród przyjaciół jest zdrajca i podejrzenie padło na mnie. Dlatego James i Syriusz nie powiedzieli mi o zamianie.
- To prawda, byłem przekonany że to Remus jest zdrajcą - wychrypiał Syriusz. - Wybacz mi, Remusie, że cię podejrzewałam.
- Ja podejrzewałem ciebie i przez dwanaście lat miałem cię za mordercę i zdrajcę, więc jesteśmy kwita, Syriuszu - powiedział Lupin, klepiąc go po ramieniu.
- Co było dalej? Przecież Voldemort dowiedział się o kryjówce Potterów - powiedziała Ana.
- Byłem przekonany, że zapewniłem Jamesowi i Lily podwójne bezpieczeństwo, niczego nie podejrzewałem. Peter też się ukrył, a ja go odwiedzałem, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Gdybym wcześniej był bardziej czujny... Po śmierci twojej mamy postanowiłem znowu go odwiedzić, ale nie zastałem go w mieszkaniu, nie było żadnych śladów walki. Od razu zrozumiałem co zrobił, co ja zrobiłem. On zdradził Potterów Voldemortowi - powiedział, łamiącym się głosem.
- Co to za bujdy? To ty zdradziłeś moich rodziców i zabiłeś Pettigrew! - krzyknął Harry.
- Tak jakbym ich zdradził, to ja zamieniłem się miejscami z tym zdrajcą. Nie zaprzeczam, że jestem winny ich śmierci. I nie zaprzeczam też, że chciałem zabić Pettigrew, ale ten mały szczur mi się wymknął - powiedział.
- W jaki sposób? - zapytała Ana. - Poszedłeś go zabić zaraz po wyjściu z jego pustej kryjówki?
- Nie, najpierw poszedłem do Potterów. Miałem jeszcze nadzieję, że nie jest za późno, ale było. Zastałem ich rozwalony dom i Hagrida, wynoszącego małego Harry'ego. Chciałem go zabrać ze sobą, ale Dumbledore miał już inne plany, więc dałem Hagridowi swój motocykl. Mi i tak nie był już potrzebny. Zapragnąłem zemsty na Pettigrew, ale najpierw udałem się do Tonksów poprosić ich, żeby zaopiekowali się Aną, gdyby coś mi się stało. Nie powiedziałem im, co mam zamiar zrobić.
- Obiecałeś wrócić. Kilka razy śniło mi się jak obiecujesz wrócić, choć w pierwszych snach nie słyszałam co mówisz. - Dziewczyna wbiła w niego pretensjonalne spojrzenie.
- Obiecałem, i wróciłem - odparł. - Nie planowałem zniknąć na tak długo... Osaczyłem Petera na ulicy, a on... ten mały szczur wzbudził we mnie litość, zawahałem się. Wykorzystał to i najpierw zabił dwunastu mugoli, a potem odciął sobie palec, zmienił się w szczura i zniknął. Dla naocznych świadków wyglądało to tak, jakbym ja zabił tych ludzi i rozwalił Pettigrew.
- Przecież animagowie muszą zarejestrować się w ministerstwie. Profesor McGonagall mówiła, a nie widziałem na liście nazwiska Pettigrew - powiedziała Haermiona.
- Oj Hermiono, naprawdę myślisz, że wszyscy animagowie przestrzegają tego przepisu? James, Syriusz i Peter zostali nielegalnymi animagami w wieku piętnastu lat. Wiedziałem o tym tylko ja, a później też Lily i Ally. - Lupin uśmiechnął się lekko, ale uśmiech natychmiast spełzł mu z twarzy. - Przez cały rok walczyłem ze sobą czy powiedzieć Dumbledore'owi, że Black jest nielegalnym animagiem. Wiedziałam że do zamku dostał się pod postacią psa, ale nie miałem odwagi powiedzieć o tym dyrektorowi. Byłem zbyt wielkim tchórzem, żeby przyznać się, że zawiodłem jego zaufanie. Miałem spokojnie przeczekiwać przemianę w Wrzeszczącej Chacie, a włóczyłem się po Zakazanym Lesie z trójką nielegalnych animagów.
- A jak uciekłeś z Azkabanu i jak to się stało, że nie straciłeś tam zmysłów? - zapytała El.
- Myśl o mojej niewinności nie była szczęśliwą myślą, bardziej obsesją, więc dementorzy nie mogli mi jej wyssać. W czerwcu na wizytację przyszedł minister Knot. Poprosiłem go o gazetę, żebym mógł sobie rozwiązać krzyżówkę i wtedy go zobaczyłem. Petera siedzącego na ramieniu tego chłopca. - Wskazał na Rona. po czym wyyjął zza pazuchy gazetę. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie Weasleyów na tle piramidy w Egipcie.
- On zwariował! - zawołał Weasley. - Na moim ramieniu nie było nikogo poza moim szczurem.
- Więc to dlatego Parszywek się mnie boi.. Dlatego chorował, chudł i gubił sierść - powiedziała Ana. Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć?
- Chorował bo Krzywołap na niego polował! - Ron wycelował oskarżycielskim palcem w kota, który teraz siedział na łóżku.
- Nie, Ron, on zaczął chorować wcześniej, zanim Hermiona kupiła kota. Gdy Black uciekł z Azkabanu - powiedział Harry.
- Wyczuł że zbliża się jego koniec - prychnął Syriusz. - Krzywołap pomagał mi go złapać. Od razu wyczuł, że... Parszywek, jak go nazywacie, jest animagiem i wiedział też, że nie jestem psem. Udało mi się zdobyć jego zaufanie. Próbował złapać dla mnie Petera. To on wykradł dla mnie hasła do Wieży Gryffindoru. Przepraszam że cię wtedy przestraszyłem, Ron. Krzywołap doniósł mi, że Peter znowu upozorował swoją śmierć. No cóż, to akurat wychodzi mi najlepiej.
- Dalej nie powiedziałeś jak uciekłeś - powiedziała Ana.
- A tak... gdy zobaczyłem Petera, wiedziałem że muszę chronić przed nim Harry'ego i ciebie. Resztkami sił zmieniłem się w psa. Dementorzy nie mają oczu, więc myśleli, że w końcu postradałem zmysły, gdy wyczuli że mój umysł stał się mniej złożony. Byłem chudy... chudziutki... więc gdy otwarli moją celę, żeby dać mi jeść, przecisnąłem się przez szczelinę, którą zostawiły otwarte kraty i uciekłem - wyjaśnił Syriusz. - Aż dotarłem tutaj, ukrywałem się tu przez cały rok. Czasem wychodziłem popatrzeć jak ty i Harry latacie na miotłach. Jesteście w tym dobrzy, Harry przypominał mi wtedy Jamesa. Nie wiem czy pamiętacie, ale już się spotkaliśmy.
- Pamiętam, na Privet Drive - powiedział Potter.
- Tak, chciałem cię choć przez moment zobaczyć. Nie chciałem cię wtedy przestraszyć - powiedział.
- Zobaczyłam cię przez okno mojego pokoju, a potem na spacerze, na który wymknęłam się mimo zakazu ciotki i wuja - powiedziała Ana. - Chciałam cię zabrać do domu, a ty zacząłeś szczekać.
- Powinnaś była słuchać wujostwa. Wyczułem dementorów, dlatego zacząłem szczekać, chciałem żebyś bezpiecznie dotarła do domu. Ty nie mogłaś ich wyczuć, bo byli daleko, ale ja, jako pies, tak - odparł. - Zresztą to z przygarnięciem mnie, to był głupi pomysł, nie powinienem był się w ogóle na to zgadzać. Widziałem waszą trójkę w Zakazanym Lesie. - Wskazał na nią, Mel i Eli. - Była z wami jeszcze jedna dziewczynka.
- Tak, Jess... szukałyśmy cię. Miałyśmy ze sobą Mapę Huncwotów, ale znaleźliśmy tylko ślady psich łap i kocich - przyznała.
- To było skrajnie nieodpowiedzialne, Ana - powiedział. - Co jakbym był mordercą?
- Byłam pewna, że nie jesteś. - Wzruszyła ramionami. - Poza tym nie powinieneś mnie pouczać. To nie ja dałam się wrobić.
- Kusiło mnie, żeby ci się pokazać, ale bałem się, że was wystraszę - przyznał.
- Przecież właśnie ciebie szukałyśmy i miałybyśmy się wystraszyć? - zapytała.
- Nigdy nie wiadomo  - powiedział. - Gdy dostałem się do Wieży Gryffindoru, zanim poszedłem do dormitorium chłopców, wszedłem do twojego. Na animagów nie działa zaklęcie uniemożliwiające chłopcom wspięcie się po schodach do dormitorium dziewcząt, więc nie miałem z tym problemów. Przemieniłem się z powrotem w człowieka i chwilę patrzyłem jak spałaś.
- Co? Dlaczego mnie wtedy nie obudziłeś? - oburzyła się, a przez myśl przeszło jej, że Jess też będzie zła, gdy jej o tym powie.
- Nie byłem pewien, czy nie wierzysz w moją winę, chociaż poszukiwania mnie o tym świadczyły. Poza tym jakby wtedy przypadkiem obudziłby się też wasze koleżanki, podniosłyby alarm - westchnął. - I miałem zadanie do wykonania, musiałem dorwać Petera. A teraz siedzi tutaj. - Wskazał na Parszywka, wijącego się i piszczącego w dłoni Weasleya. Pozwólcie, że wam pokażę.
- Ron, oddaj im szczura - powiedział Harry.
- Ale... co oni z nim zrobią? - zapytał chłopak, gdy Lupin zabrał mu Parszywka.

Rzucił szczura pod stół i ten od razu zaczął biec, ale po drugiej stronie stanął Syriusz. Obaj mężczyźni wycelowali w niego różdżki i błysnęło. Parszywek zaczął rosnąć niczym błyskawicznie rosnące drzewo. Na jego miejscu leżał niski, gruby człowieczek o szczurzej twarzy, rzadkich jasnych włosach i niebieskich wodnistych oczach. Ana poczuła złość i satysfakcję zarazem. Oto przed nimi leżał dowód na niewinność Syriusza. Musiała zacisnąć pięści, żeby się na niego nie rzucić. To przez tego człowieka wychowała się bez ojca.