wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział X: Bogin

Następnego dnia na lekcji eliksirów trzecioklasiści musieli warzyć eliksir odmładzający. Snape jak zwykle przechadzał się po klasie i krytykował pracę Gryfonów, a chwalił Ślizgonów, choć wcale nie radzili sobie lepiej. W pewnym momencie zajrzał do kociołka Neville'a, który gorączkowo mieszał w cieczy koloru pomarańczowego.

- Longbottom! Czy ty umiesz czytać instrukcje? Jaki kolor powinien przybrać eliksir odmładzający? - zapytał chłodno Snape.
- Z-zielony - wyjąkał Neville.
- Właśnie, a to co ma pan w kociołku nawet nie jest zbliżone do tego koloru - zauważył mistrz eliksirów. - Pod koniec lekcji wleję twój eliksir do gardła twojej ropuchy, więc lepiej zacznij się wreszcie przykładać do lekcji - dodał z mściwą satysfakcją.
- Przecież to podchodzi pod znęcanie się nad zwierzętami - powiedziała Ana.
- Ropusze nie powinno się stać nic złego, jeśli eliksir Longbottoma będzie dobry, Black - zagrzmiał Snape. - Minus pięć punktów dla Gryffindoru.

Gdy Snape oddalił się, Neville z przerażeniem spojrzał na swój wywar. Zostało mu tylko pół lekcji, żeby go naprawić, a to wydawało się niemożliwe.

- Hermiono, ratuj - jęknął rozpaczliwie chłopiec.

Granger zaczeła szeptem dawać Longbottomowi wskazówki. Pod koniec lekcji jego eliksir odmładzający miał prawidłowy zielony kolor. Snape tylko pokręcił nosem, gdy napełnił nim fiolkę. Następnie wlał jej zawartość do gardła Teodory. Ropucha natychmiast zamieniła się w kijankę, tak jak być powinno.

- Tym razem masz szczęście, Longbottom. Minus 5 punktów za to, że panna Granger ci pomagała - powiedział Snape.

Po lekcji eliksirów nadeszła wyczekiwana lekcja obrony przed czarną magią z profesorem Lupinem. Trzecioroczni Gryfoni mieli oczywiście tę lekcję ze Ślizgonami. Po wejściu do klasy wszyscy zajęli miejsca i zaczęli wyjmować podręczniki.

- Nie wyciągajcie książek, nie będą wam potrzebne - powiedział Lupin. - Dzisiejsza lekcja odbędzie się w pokoju nauczycielskim. Zostawcie swoje rzeczy, potrzebne wam będą tylko różdżki - dodał.

Uczniowie powrzucali książki do toreb i odstawili je, po czym wyszli za profesorem z klasy.

- Żenada. Dumbledore co roku wynajduje coraz to gorszych nauczycieli obrony. Patrzcie jak ten Lupin wygląda. Jak menel albo nie wiem co... A te ubrania? Skąd on je wziął? Ze śmietnika? - zadrwił Malfoy.
- Dlaczego uważasz że profesor Lupin ubiera się w ciuchy z twojego rodzinnego domu? - zapytała Ana.

Kilka osób, w tym Amy, El i Jess, zakasłało żeby zatuszować śmiech. Malfoy wyciągnął różdżkę, ale w tym momencie obrócił się Lupin.

- Spokój, panie Malfoy, proszę opuścić tę różdżkę. Za chwilę będzie miał pan okazję wykazać się w czarach - powiedział stanowczo, ale spokojnie.

Draco niechętnie opuścił rękę, a Black z satysfakcją pomyślała, że nowy nauczyciel obrony nie da się tak łatwo wytrącić z równowagi. Do końca drogi do pokoju nauczycielskiego, Malfoy nie odezwał się już ani słowem. Chwilę później klasa weszła do długiego pomieszczenia wyłożonego ciemnymi panelami. Znajdowały się tu niepasujące do siebie krzesła oraz szafa. Był tu tylko Snape, który akurat siedział na jednym z krzeseł i czytał proroka codziennego. Na pierwszej stronie gazety oczywiście widniało zdjęcie Syriusza Blacka.

- Dzień dobry, profesorze Snape - powiedział Lupin. - Och, proszę zostać, ostatnio w szafie zagnieździł się ciekawy okaz. Poprosiłem profesora Dumbledore'a, żeby go zostawił, żebym mógł go wykorzystać na mojej lekcji.
- Kusząca propozycja, Lupin, ale nie skorzystam. Mam tylko nadzieję, że jesteś choć trochę bardziej kompetentny od poprzednich nauczycieli obrony - odparł Snape i złożył gazetę, po czym wyszedł, machając połami płaszcza niczym nietoperz.
- Podejdźcie bliżej, śmiało - powiedział Lupin. - Czy ktoś domyśla się co kryje się w szafie? - zapytał, wskazując na mebel, w którym ewidentnie coś było i próbowało się wydostać.
- To na pewno jest bogin - odpowiedziała natychmiast Hermiona.
- Doskonale, pięć punktów dla Gryffindoru, panno Granger - powiedział nauczyciel. - A może powiesz mi czym jest bogin? - zapytał.
- Nikt nie wie jak naprawdę wygląda bogin, ponieważ zmienia się w to, czego akurat dana osoba się boi - odparła Granger.
- Brawo, kolejne pięć punktów - powiedział Lupin. - Bogin nie posiada więc żadnej widzialnej postaci, gdyż zwykle kryje się w ciemnych zakamarkach, jak na przykład ta szafa. Bogin zawsze przybiera kształt naszego największego lęku tego kto go zobaczy. Jeśli bogin pojawiłby się przed dwoma osobami naraz, nie wiedziałby w co się przemienić, bo każdy boi się czegoś innego. Najprawdopodobniej zmieniałby się co chwilę w coś innego, nie mogąc się zdecydować. Dziś nauczę was jak pokonać bogina. Istnieje na to zaklęcie. Riddikulus. Na razie bez różdżek, poćwiczcie wymowę.
- Riddikulus! - ryknęła klasa.
- Doskonale - powiedział Remus, klaszcząc w dłonie. - Ale samo zaklęcie nie wystarczy. Tym co pokonuje bogina tak naprawdę jest śmiech, musicie wyobrazić sobie coś śmiesznego, a bogin przeobrazi się w to. Kto pierwszy? Może Neville?

Longbottom wyszedł na środek z dość niepewną miną.

- Powiedz nam, co najbardziej cię przeraża? - zapytał łagodnie Lupin.
- P-profesor Snape - odpowiedział Neville tak cicho, że nikt nie dosłyszał.
- Śmiało Neville - zachęcił go nauczyciel.
- Profesor Snape - powiedział głośniej chłopak i zaczerwienił się, a klasa się zaśmiała.
- Tak, profesor Snape potrafi być przerażający - stwierdził Lupin. - Słuchaj Neville, słyszałem że mieszkasz z babcią? - zapytał.
- Tak, ale nie chcę, żeby bogin się w nią zamienił - odpowiedział szybko Longbottom, co spowodowało kolejną salwę śmiechu.
- Nie, nie, interesują nas jej ubrania. Przypomnij sobie co twoja babcia nosi? - spytał nauczyciel.
- Ma czerwoną torebkę... - zaczął Neville po chwili namysłu.
- Nie mów tego głośno. Gdy otworzę szafę i pokaże się bogin, wyobraź sobie profesora Snape'a w ubraniach babci - powiedział Lupin. - Dasz radę? - zapytał.

Longbottom pokiwał głową, chociaż był blady jak ściana. Zacisnął mocniej rękę na różdżce.

- Na trzy - powiedział Remus. - Raz... unieś różdżkę, Neville... dwa... trzy! - Jednym ruchem otworzył szafę, z której natychmiast wyszedł bogin w postaci Snape'a.
- Riddikulus! - ryknął Neville.

Bogin-Snape natychmiast się przemienił. Był ubrany w zielony sweter, spódnicę tego samego koloru, na głowie miał wielki kapelusz z wypchanym sępem, na szyi szal z całego lisa, a w ręku trzymał czerwoną torebkę. Miał też rękawiczki bez palców. Zdezorientowany bogin kręcił się wokół własnej osi. Oczywiście wywołało to kolejną salwę śmiechu.

- Doskonale, Neville - powiedział Lupin.
- Snape będzie zachwycony jak się dowie - szepnęła z satysfakcją Ana do Jess.
- Kto następny? - zapytał Remus, uśmiechając się zachęcająco.

Uczniowie, pchając się do przodu, zaczęli się przepychać między sobą, bo każdy chciał zmierzyć się z boginem.

- Parvati - powiedział Lupin.

W czasie gdy bogin przemienił się w mumię, kiedy Patil przed nim stanęła, nauczyciel włączył muzykę na gramofonie.

- Riddikulus! - zawołała Parvati i mumia potknęła się o własne nogi i zaplątała się.

Następny w kolejce był Seamus. Bogin na jego widok zamienił się w szyszymorę.

- Riddikulus! - powiedział Finnigan i upiór zmienił się w klauna.

Jako kolejny z boginem zmierzył się Dean. Upiór zmienił się w odciętą rękę, poruszającą się niczym krab.

- Riddikulus! - krzyknął Thomas i ręka przewróciła się na grzbiet, wijąc się niby żuk przewrócony na plecy.
- Ron - powiedział uśmiechnięty Lupin, gdy przyszła kolej Weasleya.

Bogin natychmiast zmienił się w wielkiego pająka, który szedł wprost ku niemu. Ron blady jak ściana uniósł rękę z różdżką i zawołał:

- Riddikulus!

Długie odnóża pająka zaczęły ślizgać się po podłodze niczym po lodzie. Następna w kolejce była Amy. Bogin zmienił się w wielkiego karalucha.

- Riddikulus! - zawołała Mel i robal rozpłaszczył się na podłodze, nie mogąc ustać na odnóżach.

Kolejna była El. Bogin natychmiast zmienił się w zombie z wypływającymi wnętrznościami.

- Riddikulus! - krzyknęła Eli.

Zombie przemieniło się w zombie ubrane w różową sukienkę i pantofelki, a w ręce trzymał parasolkę tego samego koloru.

- Jessica - powiedział zachęcająco Lupin.

Jess stanęła przed boginem. Upiór zmienił się w mnóstwo małych pająków. Ron pobladł jeszcze bardziej niż wtedy, gdy bogin zamienił się przed nim w wielkiego pająka.

- Riddikulus! - zawołała Jessy i pająki zaczęły wirować niczym bąki do zabawy.
- Ana - powiedział Lupin.

Black stanęła przed boginiem. W przeciwieństwie do poprzedników, przed nią bogin przemieniał się powoli. Najpierw pojawił się jeden dementor. Nauczyciel chciał interweniować, ale bogin nadal się przemieniał, pojawił się drugi dementor... i Syriusz Black. Bogin Any przybrał postać dementorów chwytających jej ojca.

- Riddikulus! - krzyknęła Black.

Dementorzy wraz z Syriuszem zaczęli tańczyć kankana. Ana dopiero po chwili odważyła się spojrzeć na Lupina, który wyłączył muzykę. Nauczyciel patrzył zszokowany na bogina-Syriusza wymachującego nogami w tańcu. Uczniowie szeptali między sobą. Nawet Amy, El i Jess były zaskoczone formą bogina dziewczynki.

- Ja... nie wiem jak... - wyjąkała Ana.
- Czasami tak jest, że naszym największym lękiem jest to, czego byśmy się nie spodziewali - powiedział Lupin takim tonem, jakby sam siebie próbował do tego przekonać. - Harry.

Black wycofała się i teraz przed boginem stanął Potter. Jeden z dementorów i Syriusz zniknęli, został tylko jeden upiorny dementor, który sunął wprost na chłopaka. Zanim jednak Harry zdążył rzucić zaklęcie, Lupin wbiegł między niego a bogina, który zmienił się w srebrną kulę wiszącą w powietrzu.

- Riddikulus! - zawołał nauczyciel i kula zmieniła się w balon, z którego ze świstem ulatywało powietrze.

Lupin zagonił bogina do szafy i zamknął ją jednym ruchem różdżki. Bogin szamotał się w środku, ale nie mógł się wydostać.

- Przepraszam, z boginami nie ma żartów, nie należy przesadzać - powiedział nauczyciel. - Koniec lekcji na dzisiaj.

Klasa zawiedziona udała się do wyjścia, jedynie Ana i Harry nie ruszyli się z miejsca.

- Byłem przekonany, że twój bogin zmieni się w Voldemorta, Harry - powiedział Lupin.
- Na początku pomyślałem o Voldemorcie, ale potem przypomniałem sobie tę kreaturę w pociągu - odparł Potter. - No i ci dementorzy w boginie Any.
- To naprawdę ciekawe. Wygląda na to, że tym, czego się boisz tak naprawdę jest strach - stwierdził nauczyciel. - I nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. W tak młodym wieku przeszedłeś więcej niż niejeden dorosły. Nic dziwnego, że dementorzy tak na ciebie działają.
- Mnie wtedy też zaatakował dementor - zauważyła Black. - Nie mam pojęcia skąd taki bogin. Nawet nie pomyślałam o czymś konkretnym.
- Tak, Ana, ty też masz za sobą dużo przykrych wspomnień, a tym żywią się dementorzy. Nie przejmowałbym się tak twoim boginem. Zaskoczył mnie jego wygląd, ale z drugiej strony nie zapominajmy, że Syriusz był, i nadal pozostaje, twoim ojcem. Czasami naszym największym strachem jest to czego byśmy się nie spodziewali, a nawet chcieli, żeby to stało się prawdą - wyjaśnił Lupin.

Gryfonka nie zgodziła się z tym. Nigdy tak naprawdę jakoś specjalnie nie chciała, żeby złapali jej ojca, a odkąd Jess uświadomiła jej, że może być niewinny, absolutnie nie chciała tego. Ale żeby wizja jego schwytania była jej największym lękiem? Nagle zdała sobie sprawę, że Lupin nazwał jej ojca po imieniu.

- Pan znał Blacka, panie profesorze? - zapytał Harry, uprzedzając Anę.
- Tak, i znałem także twojego ojca - odpowiedział Lupin. - Chodziliśmy razem do szkoły.

Ana spojrzała na Harry'ego z satysfakcją w oczach. Teraz musiał uwierzyć, że jego ojciec znał jej ojca.

- Co będzie jak go złapią? - zapytała Black.
- Wtedy dementorzy złożą na nim swój pocałunek - odpowiedział Lupin.
- To znaczy, że go zabiją? - spytała Ana, z trudem ukrywając przerażenie.
- Nie, jego dusza zostanie wyssana, to gorsze niż śmierć. Widzisz, człowiek może istnieć bez duszy tak długo, jak działa mózg, ale to wtedy nie jest życie. Człowiek po prostu... istnieje, i nic więcej - wytłumaczył nauczyciel.
- Dobrze mu tak - powiedział Potter. - To znaczy... przecież zabił dwunastu mugoli, prawda? Zasługuje na karę - dodał.
- Naprawdę uważasz, że jest ktokolwiek, kto zasługuje na tak okrutną karę? - spytał spokojnie Lupin.

Harry nie odpowiedział na to pytanie. Ana była pewna, że Lupin wiedział coś jeszcze o jej ojcu, ale z jakiegoś powodu to ukrywał. Miała ochotę zapytać, ale stwierdziła, że i tak by jej nie odpowiedział.

- A jakby się jednak okazało, że jest niewinny? - wypaliła, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Znowu z tym zaczynasz? - zirytował się Potter.
- Nie ciebie pytałam - odparła Black.
- Pięćdziesięciu mugoli widziało jak morduje tamtych ludzi - zauważył Lupin, choć w jego oczach pojawił się jakby błysk.
- Mogło im się wydawać - powiedziała Ana.
- Tak, ale musisz wiedzieć, że twój ojciec nigdy nie zachowywał się jak niewinny - odparł nauczyciel.
- Wiem, ciotka i wuj mówili, że był psotnikiem w szkole, ale chyba jest różnica między łamaniem szkolnego regulaminu a łamaniem prawa, prawda? - dziewczynka nie dała za wygraną. - Niech pan pomyśli, panie profesorze. Mój ojciec uciekł z Azkabanu po dwunastu latach. Jeśli jego celem jest zabicie Pottera, to po co tyle czekał? Łatwiej byłoby mu go przecież zabić, gdy był małym dzieckiem, gdy jeszcze nawet nie wiedział, że jest czarodziejem. Uważam że za jego ucieczką kryje się wyższy cel niż mordowanie wszystkiego wokół - powiedziała Ana.
- Ana... to... przyznam, to ma sens, ale... wtedy, gdy zginęli ci mugole, nie było na miejscu żadnego innego czarodzieja, który mógłby tego dokonać - odparł Lupin, ale po jego spojrzeniu widać było, że nie mówił do końca prawdy.
- A tamten czarodziej, którego rzekomo zabił? - zapytała Black.
- Był zbyt słaby, żeby zabić. Jego też znałem, nie był zbyt uzdolnionym uczniem. Nie dałby rady pokonać Syriusza - odpowiedział Lupin.
- Profesor McGonagall powiedziała, że moja mama umarła mu w ramionach - powiedziała Ana. - Czy tak zachowuje się ktoś, kto za chwilę idzie urządzać rzeź? - zapytała.
- Nie - odpowiedział Lupin. - Widziałem go wtedy, jako pierwszy. Nigdy wcześniej nie widziałem go tak zrozpaczonego. Nie powiedział mi co się stało. Po prostu wyszedł, a niedługo potem dotarła do mnie informacja, że Voldemort dopadł Potterów, a później... aresztowali Syriusza. Do dziś nie wiemy kto zabił Ally. Na miejscu był nieprzytomny Lucjusz Malfoy. Możliwe, że to twój ojciec go oszołomił. Niewykluczone, że był tam ktoś jeszcze, ale uciekł - wyjaśnił.
- Same bzdury - prychnął Harry. - Równie dobrze mógł udawać zrozpaczonego, na pokaz.
- On nie udawał - odparł Lupin. - Znam go... a przynajmniej znałem. Takiej rozpaczy nie da się udawać. To było zbyt prawdziwe.
- Czyli przyznaje mi pan rację, panie profesorze? - zapytała Ana.
- Nie zaprzeczę, że to co mówisz, ma sens, ale jednak nie należy zbyt szybko odrzucać, że jednak jest winny - odpowiedział nauczyciel.
- Biorę to pod uwagę - zapewniła Black. - Ale w to nie wierzę. I nie uwierzę dopóki sama się nie przekonam.
- Ana, ty chyba nie masz zamiaru go szukać? - zaniepokoił się Lupin.
- Nie, skąd - skłamała Ana. - Poczekam aż sam mnie znajdzie. Jeśli w ogóle o mnie pamięta - dodała.
- Sądząc po tym, że pozostał przy zdrowych zmysłach, pamięta - odparł nauczyciel.

Ana i Harry pożegnali się z Lupinem. Przez chwilę szli korytarzem w milczeniu.

- Szukasz go, prawda? - spytał Potter zadziwiająco spokojnym głosem. Można by pomyśleć, że pytał która godzina.
- Tak, ale bezskutecznie - odpowiedziała Black. - Zresztą i tak bym ci nie powiedziała, gdybym go znalazła - dodała.
- A co jeśli się okaże, że naprawdę jest mordercą?
- Nie wiem.

Gdy znaleźli się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, rozeszli się w milczeniu. Harry poszedł do Rona i Hermiony, a Ana do Amy, El i Jess. Łapa spojrzała na nią i natychmiast wybuchła niepohamowanym śmiechem.

- K-ka-kank-an? - wykrztusiła wreszcie. - Naprawdę?
- No co? To było pierwsze co mi przyszło do głowy, a musiałam działać szybko, bo wiem że Lupin chciał mi przeszkodzić jak potem Potterowi - powiedziała Black. - Mój ojciec nie może się o tym dowiedzieć - dodała stanowczo.
- Dobra, o czym rozmawialiście z Lupinem? - zapytała Mel.
- No... o naszych boginach... i dlaczego dementorzy tak na nas działają. Powiedział, że znał mojego ojca i Jamesa Pottera. Mówiłam mu o wątpliwościach co do jego winy. Nie wiem czy go przekonałam, ale nie odrzucił argumentów jak Harry. Mówił, że jako pierwszy zobaczył go, gdy mama umarła mu w ramionach. Stwierdził, że nigdy wcześniej nie widział go tak zrozpaczonego. I powiedział też, że on nie udawał - odpowiedziała Ana. - Lupin zapytał mnie czy mam zamiar go szukać, ale skłamałam, że poczekam aż sam mnie znajdzie - dodała.
- Mam nadzieję, że Lupin zostanie dłużej niż rok - powiedziała Jess.
- Ja też - stwierdziła Black. - Powiedział mi co stanie się z moim ojcem jeśli go złapią. Pocałunek dementora, pozbawią go duszy.
- Nie możemy do tego dopuścić - oświadczyła Łapa.
- Nie możemy - potwierdziła Ana. - Aha, Potter wie szukam ojca. Powiedziałam mu bo pytał, a spytał spokojnie, nie wrzeszczał jak ostatnio.

Niedługo potem Gryfonki zeszły do Wielkiej Sali na lunch. Od razu dało się usłyszeć nietypowy gwar i przyciszone szepty.

- Co się stało? - zapytała Ana, gdy wszystkie cztery zajęły swoje miejsca przy stole Gryffindoru.
- Widziano twojego ojca w Hogsmeade. Piszą o tym w proroku - odpowiedział Lucas.
- Wczoraj wieczorem - dodał Kevin.
- I co? Nie złapali go? - spytała Black, przełykając ślinę.
- Nie - odpowiedział brat Amy.
- Złapanie go to tak, jakbyś chciała złapać dym i to gołymi rękoma - zauważył brat El.
- Ale przecież są dementorzy - powiedziała Jess.
- Już raz ich wykiwał, może zrobić to drugi raz - odparł Dean.

Ana wymieniła zadowolone spojrzenia z Łapą. Syriusz Black nie da się tak łatwo schwytać.