czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział XII: Expecto Patronum

Po feriach świątecznych w Pokoju Wspólnym znowu zrobiło się tłoczno i gwarno. Tematem numer jeden były oczywiście Błyskawice Any i Harry'ego.

- Gdybyście mogli latać na Błyskawicach w następnym meczu, mielibyśmy wygraną w kieszeni. Bez problemu zdobylibyśmy Puchar Quidditcha - powiedział Wood.

Wkrótce nadeszła pierwsza lekcja Harry'ego i Any z Lupinem, na której miał ich nauczyć walczyć z dementorami. Gdy weszli do klasy OPCM, zobaczyli że wszystkie ławki i krzesła zostały przesunięte pod ścianę, a na środku stał wielki kufer. Gryfoni stanęli na środku, Potter trochę bardziej z przodu.

- Nadal jesteście pewni, że chcecie się tego uczyć? - zapytał Lupin.
- Tak - odpowiedzieli jednocześnie Ana i Harry.
- Dlaczego dementorzy pojawili się na meczu? - zapytał Potter.
- Zgłodnieli. Dumbledore zabronił im wchodzić na teren zamku, a tyle emocji naraz to dla nich obietnica uczty. Oni wysysają z człowieka szczęście, wszelką nadzieję, nawet mugole ich wyczuwają, chociaż nie mogą ich zobaczyć - odpowiedział nauczyciel.
- Jak pokonać dementora? - zapytała Black.
- Pokonać dementora nie jest łatwo. Zaklęcie przeciwko dementorowi brzmi Expecto Patronum. To magia znacznie przekraczająca zakres wiedzy czarodziejskiej. Patronus to coś w rodzaju opiekuna, który nie pozwala zbliżyć się dementorowi. Najpotężniejsi czarodzieje potrafią wyczarować cielesnego patronusa, w kształcie jakiegoś zwierzęcia, który oczywiście jest silniejszy od niecielesnego. Oczywiście sama formuła nie wystarczy, żeby wyczarować patronusa musi wypełnić was szczęście, czyli to, czego dementorzy żywiący się rozpaczą nienawidzą. Wybierzcie sobie jakieś szczęśliwe wspomnienie i skupcie się na nim. Niech szczęście was wypełni - powiedział nauczyciel, stając obok kufra. - Gotowi? - zapytał. - Różdżki w górę - dodał. Black i Potter unieśli różdżki. - Raz... dwa... trzy... - Stuknął różdżkę w wieko kufra i ten otworzył się.

Z kufra wychynął dementor. Ana i Harry, próbując opanować lęk i skupić się na szczęśliwych momentach, krzyknęli:

- Expecto Patronum! - Nic się nie stało. - Expecto Patronum! Expecto...

Harry i Ana zemdleli. Ocknęli się po chwili, dementora już nie było.

- Zjedzcie, dobrze wam zrobi - powiedział Lupin, dając im po kawałku czekolady. - Nie spodziewałem się, że uda wam się za pierwszym razem. Prawdę mówiąc bardzo bym się zdziwił - dodał.
- Ten dementor był straszny - stwierdził Harry.
- Nie, nie, to był tylko bogin. Z dementorem byłoby gorzej, o wiele gorzej - odparł nauczyciel. - Z ciekawości zapytam, jakie wspomnienia wybraliście? - zapytał.
- Mój pierwszy lot na miotle - odpowiedział chłopak.
- Jak dostałam list z Hogwartu w jedenaste urodziny - odpowiedziała Ana.
- To za słabe. Wspomnienie musi być naprawdę silne, inaczej nie wyczarujecie patronusa - powiedział Lupin.
- Chyba mam jedno, nie wiem czy prawdziwe i czy jest do końca szczęśliwe - stwierdził Potter.
- Ja też mam takie jedno - dodała Black.
- Chcecie spróbować jeszcze raz? - zapytał nauczyciel.

Oboje skinęli głową. Znowu stanęli przed kufrem, Harry znowu bardziej z przodu, gdyż oboje wiedzieli, że tylko wtedy bogin zmieni się w dementora. Lupin ponownie wypuścił bogina. Ana i Harry skupili się na szczęśliwych wspomnieniach i znowu krzyknęli:

- EXPECTO PATRONUM! - Z końca ich różdżek wystrzeliły srebrzyste tarcze, które naparły na dementora-bogina.
- Brawo! Wspaniale! - zawołał Lupin, klaszcząc w dłonie, gdy udało im się wpędzić bogina do kufra. Zamknął kufer i znowu dał im po kawałku czekolady. - Na dzisiaj wystarczy.
- Widziałem moich rodziców, coś do mnie mówili, nie wiem co. Nie wiem nawet, czy to wspomnienie jest prawdziwe - powiedział Harry, mimo że nauczyciel o nic nie pytał.
- Ja widziałam tatę, jak zostawiał mnie u ciotki i wuja. Obiecał wrócić. To chyba prawdziwe wspomnienie, ale nie wiem na pewno. Śniło mi się to kilka razy, ostatni raz w pierwszej klasie - powiedziała Ana.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Za tydzień kolejna lekcja - powiedział Lupin.

Ana i Harry pożegnali się i poszli do Wieży Gryffindoru.

***
Nadeszła pora kolejnej wycieczki do Hogsmeade. Ana, El, Amy i Jess już planowały co będą robić.

- Co robisz, Harry? - zapytała Ana, gdy zeszły do Pokoju Wspólnego i nakryły Pottera jak ubierał pelerynę-niewidkę.
- Chcę się dostać do Hogsmeade. Wuj Vernon nie podpisał mi pozwolenia - odpowiedział.

Ana zastanowiła się przez chwilę.

- Znam lepszy sposób, weź to - powiedziała, podając mu Mapę Huncwotów. - Tylko nie zgub i potem mi oddaj - zastrzegła.
- Po co mi kawałek pergaminu? - zapytał Harry, patrząc na pusty pergamin.
- To Mapa Huncwotów, dostałam ją od Freda i George'a - odpowiedziała. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - powiedziała, stukając różdżką w pergamin. Natychmiast zaczęła pojawiać się mapa Hogwartu z maleńkimi śladami stóp z imionami i nazwiskami. - Najlepiej będzie jak pójdziesz tędy, przez Garb Jednookiej Wiedźmy. Prowadzi prosto do Miodowego Królestwa. Tylko nie zapomnij powiedzieć Koniec psot - znowu stuknęła różdżką i mapa znów wyglądała jak zwykły pergamin - jak będziesz wracał, bo inaczej każdy ją odczyta.
- Dzięki, oddam ci jak wrócę z Hogsmeade - powiedział Potter, chowając Mapę Huncwotów do kieszeni. - Ale skąd Fred i George ją mieli? - zapytał.
- Mówili, że gwizdnęli Filchowi w pierwszej klasie - odpowiedziała Ana.
- Wiesz kim byli ci Huncwoci? Ci Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz? - zapytał Harry.
- Nie wiem - odpowiedziała.
- Rozumiem, jeszcze raz dzięki - powiedział Potter. - Mówiłem ci, że była rozprawa Hardodzioba? - zapytał.
- Nie - odpowiedziała Black, czując wstyd, że zapomniała o Hagridzie. - Jaki wynik? - zapytała, dobrze znając odpowiedź.
- Hardodzioba skazali na śmierć - odpowiedział gorzko. - W czerwcu będzie apelacja, ale wiem, że to nic nie da. Ojciec Malfoya na pewno przekupił komisję albo im zagroził.
- No jasne, jutro wpadniemy do Hagrida, zobaczyć jak się czuje - powiedziała Eli.
- Mam nadzieję, że jakoś się trzyma - dodała Mel.
- Nie jest zbyt szczęśliwy, wasze odwiedziny na pewno podniosą go na duchu - powiedział Potter.
- Możemy mu jakoś pomóc? - zapytała Jessy.
- Obiecaliśmy mu już z Ronem i Hermioną, że pomożemy mu napisać apelację - odpowiedział Harry i ubrał pelerynę-niewidkę, po czym wyszedł z Pokoju Wspólnego.

Ana, Amy, El i Jess wyszły chwilę później.

- Myślisz, że to był dobry pomysł? - zapytała Łapa. - Dawać mu mapę?
- Niech ma chłopak coś z życia - odpowiedziała Black. - Ale niech tylko spróbuje ją zgubić albo zniszczyć, to pożałuje.

W Hogsmeade Gryfonki najpierw poszli do Miodowego Królestwa. Wybierając słodycze usłyszały strzęp rozmowy.

- Ale Harry, nie zatrzymasz tej mapy, prawda? Oddasz ją McGonagall? - zapytała Hermiona.
- Jasne, razem z peleryną-niewidką - powiedział Ron.
- Już ci mówiłem, Hermiono, ta mapa nie jest moja. Ana mi pożyczyła - odezwał się Harry.

Więcej nie usłyszały, bo Harry, Ron i Hermiona zniknęli w tłumie. Potem udały się do Zonka, gdzie spędziły dobrą godzinę. Obładowane torbami ze słodyczami i gadżetami z Zonka, postanowiły wstąpić do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Niemal wszystkie stoliki były zajęte, tylko przy tym, przy którym siedzieli Ron i Hermiona oraz Harry pod peleryną-niewidką, były wolne krzesła.

- Możemy się dosiąść? - zapytała Amy.
- Jasne, siadajcie - odpowiedział Ron i dziewczyny usiadły. Ana usiadła obok niewidzialnego Pottera.

Po chwili madame Rosmerta przyniosła im zamówienia. Hermiona patrząc, czy nikt poza nimi nie widzi, wsunęła jeden z kufli pod pelerynę Harry'emu. Rozmawiali popijając pyszny napój. Anie minęła już złość na Hermionę, choć nadal miała do niej żal. Nagle drzwi gospody otworzyły się i weszli minister magii, Korneliusz Knot, Hagrid, McGonagall i Flitwick. Zajęli jeden stolik blisko nich.

Hermiona szepnęła Mobiliarbus i choinka uniosła się o kila cali i wylądowała przed ich stolikiem, tak że Ana widziała teraz tylko cztery pary stóp. Po chwili pojawiła się piąta para stóp w turkusowych bucikach na wysokich obcasach.

- Mała woda goździkowa? - Usłyszała głos Rosmerty.
- Dla mnie - powiedziała McGonagall.
- Cztery kwarty grzanego miodu z korzeniami...
- Tutaj, Rosmerto - odezwał się Hagrid.
- Syrop wiśniowy z wodą sodową, lodem i parasolką...
- Mniam! - odezwał się Flitwick, mlaskając głośno.
- A więc dla pana ministra rum porzeczkowy...
- Dziękuję ci, moja kochana Rosmerto - powiedział Knot. - Może napijesz się z nami, co? Nie daj się prosić...

Black zobaczyła parę stóp wędrującą do baru i po chwili wracającą z powrotem.

- No więc, co pana sprowadza na skraj puszczy, panie ministrze? - zapytała Rosmerta.
- A któż by inny niż Syriusz Black? - odpowiedział pytaniem Knot.
- O, to może wreszcie pan coś zrobi z tymi dementorami? Odstraszają mi klientów! - poskarżyła się barmanka.
- Moja droga, to ze względów bezpieczeństwa. Zbiegły morderca jest na wolności - powiedział minister.
- A cóż Syriusz Black miałby robić w Hogsmeade? - zapytała Rosmerta.
- Harry Potter i Ana Black - odpowiedział ściszonym głosem. Harry i Ana zamarli.
- A co oni mają z tym wspólnego? Poza tym, że Ana jest jego córką? - zapytała barmanka. Usłyszeli westchnięcie McGonagall.
- Dwanaście lat temu, gdy stało się jasne, że Voldemort czyha na życie Potterów, postanowili się ukryć pod Zaklęciem Fideliusa - powiedziała.
- To najsilniejsze zaklęcie ochronne. Zamyka tajemnicę w duszy Strażnika Tajemnicy i tylko on może ją wyjawić. Voldemort mógłby przycisnąć nos do szyby domu Potterów, a i tak nic by nie zobaczył - odezwał się Flitwick.
- Potterowie ustanowili swoim Strażnikiem Tajemnicy Syriusza Blacka, który niestety zdradził ich Voldemortowi. Ten mały Peter Pettigrew, który zawsze łaził za Potterem i Blackiem, chciał ich pomścić. Black osaczył go na ulicy w biały dzień. Pettigrew nie miał szans. Black się wściekł, on nie zabił Pettigrew, on go rozwalił. Został z niego tylko palec i kupka zakrwawionych szmat - powiedział Knot, unosząc jeden palec. - Zabił też dwunastu mugoli jednym zaklęciem. Pięćdziesięciu mugoli to widziało, oczywiście zmodyfikowano im pamięć i dziś mugole są przekonani, że tamci ludzie zginęli przez wybuch gazu - dodał.
- Wcześniej znaleziono ciało żony Blacka, Ally. Co prawda nikt nie widział kto ją zabił, a on nie chciał powiedzieć, no i profesor Lupin twierdził, że zastał go z martwą żoną w ramionach, ale... wielu uważa, że to Black zabił Ally, bo chciała ochronić przed nim Anę - powiedziała McGonagall.

Anie serce biło jak oszalałe. To niemożliwe. To nie mogła być prawda.

- Ale to nie jest jeszcze najgorsze. James i Lily Potterowie byli chrzestnymi Any, Ally była chrzestną Harry'ego, a co za tym idzie, Syriusz Black był i nadal pozostaje jego ojcem chrzestnym - kontynuowała nauczycielka.
- Ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Potter i Black. Och, jak oni mnie rozbawiali - powiedziała Rosmerta.
- Pamiętam jak Black przyszedł do domu Potterów, gdy zabierałem Harry'ego. Chciał żebym mu go dał, ale ja miałem od Dumbledore'a inne polecenia. Pewnie by go gdzieś wyrzucił do rzeki, gdybym mu go dał. P-po-ociesza-a-łem m-mo-r-rdu-ującego z-z-zdrajcę - załkał Hagrid. - Aż dziwne, że Anę oddał pod opiekę Andromedy i Teda. Pewnie będzie chciał ją przekabacić na stronę Voldemorta. - Wydmuchał nos w wielką chusteczkę, wydając przy tym odgłos syreny okrętowej.

Ana poczuła obok siebie ruch, to Harry wstał, przy okazji przewracając krzesło. Nie zważając na nic, wybiegła za nim.

- Harry, zaczekaj! - zawołała, biegnąc za śladami stóp na śniegu.

Widząc że wbiega do Miodowego Królestwa, pobiegła do zamku. Poszła do Pokoju Wspólnego, by tam zaczekać na Pottera. Rzeczywiście pojawił się kilka minut później i zdjął pelerynę.
- Masz. - Oddał jej wyczyszczoną Mapę Huncwotów.
- Harry... ja to nie wierzę. Moja mama umarła mu w ramionach... - powiedziała.
- On zdradził moich rodziców! Był ich przyjacielem i ich zdradził! - wybuchnął Potter. - I zabił tego małego Pettigrew.
- Nie wierzę w to, nigdy nie uwierzę - odparła Black.
- Wiedziałaś, że on jest moim ojcem chrzestnym? - zapytał.
- Nie, ale wiedziałam że się przyjaźnili. Byli nawzajem świadkami na swoich ślubach. Ciotka i wuj powiedzieli, że byli tylko znajomymi, ale nie uwierzyłam w to - odpowiedział. - Czekaj, pokażę ci zdjęcia w moim albumie - dodała i pobiegła do swojego dormitorium. Wrzuciła do kufra mapę i wyjęła album. Otworzyła na zdjęciach ślubnych rodziców i rodziców chrzestnych. Wróciła do Pokoju Wspólnego. Okazało się, że Harry też poszedł po swój album. Były w nim takie same zdjęcia, tyle że pierwsze było zdjęcie ślubne Potterów.
- Widzisz? Czy tata na tym zdjęciu wygląda, jakby miał ich zdradzić? - zapytała Ana.
- Nie, może wtedy jeszcze tego nie planował - odpowiedział Harry. Westchnęła, zamykając album. Wiedziała, że go nie przekona. No i sama nie wiedziała co zaszło między jej ojcem a tym Pettigrew, ale nie wierzyła, że zabił go i tych mugoli.
- Słuchaj, Ana, do ciebie nic nie mam - powiedział Potter. - Wiem, że nigdy nie służyłabyś Voldemortowi.
- Dzięki - odparła, powstrzymując się od dodania, że jej ojciec też nie służył Voldemortowi.
- Idę do dormitorium - powiedział i tak zrobił. Ana poszła do swojego dormitorium, zaczekać na przyjaciółki. Była pewna, że Jess też nie wierzy, że jej ojciec zdradził Potterów. Przynajmniej stało się jasne, dlaczego ciotka i wuj nie przyznali, że Potterowie i Blackowie byli przyjaciółmi. James i Lily jej rodzicami chrzestnymi... Niedługo później do dormitorium wparowała Łapa, a za nią El i Amy.

- Nie wierz w to, Ana, słyszysz? Nie możesz w to uwierzyć. Syriusz nie może być zdrajcą - powiedziała Jess, chwytając ją za ramiona i potrząsając.
- Spokojnie, nie wierzę w to - odpowiedziała Ana. - Szkoda tylko, że Harry w to wierzy. Pokazałam mu zdjęcia ślubne moich rodziców i jego. Tak jak przypuszczałam ma w albumie takie same.
- Czemu mnie to nie dziwi - westchnęła Jessy, siadając na łóżku.
- Ale co z tym Pettigrew? - zapytała Eli.
- Nie wiem, chciałabym się dowiedzieć co między nim zaszło. Dowiemy się jak go znajdziemy - odpowiedziała Black.
- Czyli nadal chcesz go szukać? - zapytała Mel.
- No jasne! - odpowiedziała za nią Jess.
- Oczywiście, że nadal chcę, nawet bardziej niż wcześniej. Muszę wypytać Lupina na następnej lekcji Patronusa. Już wcześniej powiedział mi, że zastał mojego ojca z moją matką w ramionach. Powiedział wtedy, że na miejscu oprócz niego zastali też oszołomionego Lucjusza Malfoya. Możliwe, że to mój ojciec go oszołomił. Może to Malfoy ją zabił? Ale najbardziej istotne jest to, że Lupin twierdził, że on nie udawał rozpaczy, że takiej rozpaczy nie da się udawać - powiedziała Ana.
***
Ana i Harry nadal mieli lekcje Patronusa, na których robili coraz większe postępy. W końcu Black postanowiła wypytać Lupina o wydarzenia sprzed dwunastu lat.

- Profesorze, czy... wiedział pan, że Potterowie byli moimi chrzestnymi? - zapytała.
- A więc się dowiedzieliście. Tak, wiedziałem. James i Syriusz jeszcze w szkole obiecali sobie, że jak będą mieć dzieci, to uczynią się nawzajem ich chrzestnymi - odpowiedział Lupin.
- I wiedział pan, że on zdra... Zaraz... powiedział pan "James i Syriusz"? Był pan ich przyjacielem? - zapytał Potter
- Tak - przyznał nauczyciel.
- Czyli jest pan przyjacielem Blacka? - zapytał Harry.
- Dwanaście lat temu byłem przyjacielem Blacka, ale teraz już nie jestem - odpowiedział Lupin.
- Ale sam pan powiedział, że on nie udawał rozpaczy, gdy go pan znalazł z moją matką w ramionach. Ja nie wierzę, że on ją zabił, że zdradził Potterów - powiedziała Ana.
- Skąd o tym wszystkim wiecie? - zapytał nauczyciel. - Zresztą nieważne. Nie wiem, czy twój ojciec zabił Ally, ale... są dowody, że zdradził Jamesa i Lily. Nikomu innemu nie powierzyliby swojego życia. James i Syriusz byli jak bracia, zawsze nierozłączni - dodał.
- A może jednak? Może mówili coś panu, zanim zginęli? - zapytała Black.
- Nic nie mówili. Prawdę mówiąc, mieliśmy słaby kontakt. Przestałem widywać Jamesa i Lily, odkąd musieli się ukryć, a Syriusza i Ally rzadko widywałem - odpowiedział Lupin.
- A Peter Pettigrew? Znał go pan? - zapytał Harry.
- Oczywiście, ja, James, Syriusz i Peter, czwórka nierozłącznych przyjaciół - odpowiedział. - Peter zawsze był zapatrzony w Jamesa i Syriusza. Sam nigdy nie był zdolnym uczniem. Jakim on był głupcem, chcąc samemu ująć Blacka - westchnął.

Ana i Harry pożegnali się i wyszli z sali OPCM. Pierwszy odezwał się Potter:

- Chcę go odnaleźć... i zabić.
- I myślisz, że staniesz się wtedy lepszy od niego, jeśli rzeczywiście jest winny, w co nie wierzę? - zapytała Black. - Ja chcę go odnaleźć, ale po to, żeby poznać prawdę.

Potter nie odpowiedział. Milczeli przez całą drogę do Wieży Gryffindoru.
***
Następnego dnia Ana, El, Amy i Jess wybrały się do Hagrida.

- Wejdźcie, myślałem że już zapomniałyście o starym Hagridzie - powiedział olbrzym, wpuszczając ich do chatki. Kieł natychmiast podbiegł do Any, obśliniając jej szatę.
- Jak czuje się Hardodziob? - zapytała Black.
- Chyba coś przeczuwa, jest cały czas niespokojny. Muszę trzymać go uwiązanego w chatce - odpowiedział Hagrid, wskazując na hipogryfa leżącego na środku izby.
- Jeśli moglibyśmy jakoś pomóc, to powiedz - powiedziała Mel.
- Dzięki, jesteście kochane dziewczynki, ale Harry, Ron i Hermiona już obiecali mi pomóc z napisaniem apelacji - odparł gajowy, nalewając im herbaty do kubków wielkości wiaderek. Postawił na stole talerz bezkształtnych ciastek, ale Gryfonki grzecznie odmówiły.
- Mam nadzieję, że apelacja coś da - powiedział Jessy, chociaż wszystkie wiedziały, że ta sprawa jest z góry przegrana i Lucjusz Malfoy się o to postara.

Pożegnały się z Hagridem i wróciły do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Mijały dni, Gryfoni mieli już dość sir Cadogana, ponieważ ciągle zmieniał hasła, a zwłaszcza Neville, który zrobił sobie listę haseł, bo zawsze miał problem z ich zapamiętywaniem. Pewnego dnia Ana i Harry, wracając z lekcji Patronusa, zastali Rona i Hermionę kłócących się o coś i El, Amy i Jess próbujące ich uspokoić.

- Co się stało? - zapytała Black.
- Jej kocur zjadł mojego Parszywka! - odpowiedział Weasley, celując oskarżycielski palec w Granger.
- Ron po prostu zgubił swojego szczura! - zaoponowała Hermiona. - Trzeba było lepiej pilnować swojego zwierzaka!
- To znalazłem na swoim prześcieradle - powiedział Ron, pokazując kłaki szczurzej sierści. - Była też krew!
- To jeszcze nie dowód, że zjadł go Krzywołap - zauważył Potter. - On i tak był chory i pewnie niedługo by zdechł.
- Więc co? Więc Krzywołap mógł go zeżreć, bo był chory? - zapytał Weasley czerwony na twarzy. - Sam widziałeś, że polował na Parszywka!
- Polował, bo to kot! Koty, jakbyś chciał wiedzieć, polują na szczury! - krzyknęła Hermiona i pobiegła do dormitorium, zalewając się łzami.
- Ron, możesz mi pokazać tą krew na twoim prześcieradle? - zapytała Ana.
- Dobra - burknął.

Weasley zaprowadził ją do swojego dormitorium. Na jego łóżku faktycznie widać było plamy krwi. Ana nie wiedząc czemu przypomniała sobie, jak Parszywek piszczał, gdy chciała wyjąć go spod ławki, pod którą skulił się, kiedy uciekł Ronowi.