środa, 30 listopada 2016

Rozdział XIX: Wrzeszcząca Chata

Odkąd Syriusz Black wtargnął do Wieży Gryffindoru i zaatakował Rona, Weasley stał się sławny w całej szkole. Wszyscy chcieli usłyszeć od niego co się stało. Chłopak zaczął opowiadać różne wersje, a kolejne były coraz straszniejsze. W końcu tylko Ana, Jess, Eli, Amy, Harry i Hermiona znali tą prawdziwą. Po tym incydencie Sir Cadogan wrócił na swoje stare miejsce, a Gruba Dama zgodziła się znowu strzec wejścia do Wieży Gryffindoru, pod warunkiem że dostanie ochronę w postaci trolli, więc na korytarzu siódmego piętra stanęła dwa trolle. Zbliżał się koniec roku szkolnego, Gryfoni wygrali puchar quidditcha w w finale ze Ślizgonami. Oznaczało to też dużo nauki do zbliżających się egzaminów, więc Ana z przyjaciółkami musiała zmniejszyć częstotliwość poszukiwań ojca. Zresztą bez Mapy Huncwotów znalezienie go i tak wydawało się niemożliwe.

- Ugh, czasami zastanawiam się, czy nie pójść w ślady Hermiony i nie rzucić wróżbiarstwa - westchnęła. Ślęczały właśnie nad zadaniem z tego przedmiotu.
- Ja tam nawet lubię wróżbiarstwo, można się pośmiać z Trelawney - powiedziała Jess.
- Jedyny plus - przyznała. - Otwórzcie swoje wewnętrzne oko, a zobaczycie przyszłość - powiedziała, naśladując głos profesor Trelawney.
- Hej, a kiedy jest apelacja w sprawie Hardodzioba? - zapytała nagle El.
 - Prawie bym zapomniała, Harry mówił że 6 czerwca, czyli już niedługo - odpowiedziała Black.
- Myślicie, że to coś da? - zapytała Amy.
- Wątpię, Lucjusz Malfoy na pewno przekupi albo zastraszy komisję - prychnęła Collet.

Ana żałowała, że nie mogły bardziej pomóc Hagridowi. Hermiona na pewno napisała mu dobrą apelację, ale Jess miała rację - Lucjusz Malfoy miał wpływy w całym Ministerstwie Magii, więc przekonanie komisji do swoich racji nie będzie dla niego problemem. Przez nawał nauki do egzaminów żadna z czwórki Gryfonek nie miała czasu, żeby odwiedzić gajowego. Black miała ochotę rzucić w Draco jakimś paskudnym zaklęciem za każdym razem, gdy go widziała. W końcu nadszedł czas egzaminów końcowych. Anie najbardziej spodobał się egzamin z OPCM - Lupin przygotował dla nich tor przeszkód, który miał sprawdzić nabyte przez nich umiejętności. Trzeba było m.in. pokonać druzgotka i bogina. Tym razem Ana sama nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy bogin przemienił się w jej ojca, tańczącego kankana z dementorami. Wszystkim udało się przejść tor przeszkód, tylko Hermiona odpadła w trakcie. Wybiegła z niego przerażona, krzycząc:

- T-tam b-była M-McGonagall... Ona powiedziała, że nie zaliczyłam egzaminów!
- To był tylko bogin, Hermiono - powiedział łagodnie Lupin.
- A poza tym na pewno zaliczysz wszystkie egzaminy najlepiej ze wszystkich, jak zwykle - powiedział Harry.

Ostatnim egzaminem był ten z wróżbiarstwa. Trzecioklasiści ustawili się przed drabiną prowadzącą do klasy i czekali na swoją kolej. Ana miała nazwisko na B, więc została wywołana jako druga, po Hannie Abbott. Wspięła się po drabince do dusznego pomieszczenia. Na małym okrągłym stoliku stała kryształowa kula.

- Dzień dobry, pani profesor - przywitała się.
- Dzień dobry, moja droga - powiedziała Trelawney. - Proszę, powiedz mi, co widzisz w kryształowej kuli. - Zachęciła ją gestem ręki.

Dziewczynka usiadła przy stoliku i zaczęła się wpatrywać w kulę, w której nie widziała nic poza mgłą.  Już chciała powiedzieć, że będzie mgliście, ale wpadła na szatański plan.

- Spotka mnie coś niespodziewanego... obok mnie spadnie meteoryt. I będę miała wypadek... a ostatniego dnia roku szkolnego zginę pożarta przez wielką kałamarnicę - powiedziała. - O, i jeszcze czeka mnie dużo bólu i cierpienia. To wszystko, pani profesor.
- Doskonale panno Black, masz predyspozycje do bycia znakomitą wróżbitką - pochwaliła ją Trelawney. - Niestety nie mogę dać ci Wybitnego, bo słyszałam wahanie w twoim głosie, ale dam ci Powyżej Oczekiwań.
- Dziękuję, pani profesor - powiedziała, z trudem zachowując powagę.
- Możesz już iść - powiedziała nauczycielka.

Gdy Ana znalazła się poza duszną salą odetchnęła głęboko, po czym wybuchnęła śmiechem.

- Z czego się śmiejesz? - zapytała Jess.
- Nakłamałam Trelawney, że widzę w kuli różne straszne rzeczy, a ona to łyknęła i powiedziała, że mam predyspozycje do bycia znakomitą wróżbitką. Dała mi Powyżej Oczekiwań, ale chyba chciała dać mi Wybitny, tylko wyczuła wahanie w moim głosie. Tak mi powiedziała - odpowiedziała Black, ocierając rękawem załzawione oczy.
- Ale numer, też tak zrobię - zaśmiała się.

Wkrótce nadeszła kolej Mel, a po niej Łapy. Podobnie jak Ana nakłamały, że widzą w kuli straszne rzeczy.

- I jak? - zapytała Ana, gdy Jess wyszła z sali.
- Wybitny - odpowiedziała Jess, szczerząc się.
- Muszę popracować nad moim głosem, żeby nie było w nim wahania - zaśmiała się.
- No to jeszcze Eli, jeśli nie dostanie Wybitnego, to możesz nazwać się wróżbitką roku, Jessy - powiedziała Amy.
- Raczej wróżbitką stulecia albo tysiąclecia - powiedziała Ana.

Żeby nie przeszkadzać oczekującym na egzamin, stanęły z dala od grupy stłoczonej pod klapą w suficie. Tłum powoli rozrzedzał się, nadeszła kolej Harry'ego. Chłopiec wspiął się po drabince do sali wróżbiarstwa. Po kilku minutach wyszedł, niemal zeskakując z drabiny. Miał bladą twarz, jakby coś go właśnie przeraziło. Ana widząc to pomyślała, że Trelawney pewnie znowu przepowiedziała mu śmierć.

- Ana, chodź szybko, muszę ci coś powiedzieć - powiedział, podchodząc do niej.
- Powiesz mi później, czekam na El - powiedziała, ale Potter pociągnął ją za nadgarstek. Puścił ją dopiero wtedy, gdy znaleźli się w opustoszałym Pokoju Wspólnym Gryffindoru. - O co chodzi? - zapytała.
- Trelawney przepowiedziała coś... i uznałem, że powinnaś wiedzieć. Nie wiem czy to prawdziwa przepowiednia, ale... - odpowiedział Harry.
- Na pewno nieprawdziwa, przecież to Trelawney, stara oszustka - przerwała mu.
- Tak, ale gdy mówiła tą przepowiednię jej głos był inny, głęboki i zachrypnięty, jakby nie jej. A jak już było po wszystkim to nie pamiętała, że w ogóle coś przed chwilą mówiła - wyjaśnił.
- No dobra, to co takiego przepowiedziała? - zapytała z nutką zaciekawienia w głosie.
- Powiedziała "To się stanie dzisiaj. Czarny Pan spoczywa samotny, bez przyjaciół, porzucony przez swoich wyznawców. Jego sługa był uwięziony przez dwanaście lat. Dzisiaj przed północą, sługa rozerwie łańcuchy i wyruszy w drogę, by połączyć się ze swoim panem. Czarny Pan powstanie z jego pomocą, jeszcze bardziej potężny i straszny niż przedtem... Dziś... przed północą... sługa... wyruszy... by połączyć się... ze swoim... panem..."  - odpowiedział.
- O cholera... to poważna sprawa... Powinieneś powiedzieć o tym Dumbledore'owi, Harry. Nie można ignorować żadnego znaku, że Voldemort wróci, nawet jeśli pochodzi on od Trelawney - powiedziała zszokowana. Czuła jak serce wali jej w piersi.
- Mam taki zamiar, ale najpierw chciałem powiedzieć tobie. - Pokiwał głową. - Myślisz, że on naprawdę wróci?
- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. - Ale skoro on tak naprawdę nie zginął, gdy pozbawiłeś go mocy dwanaście lat temu, to możliwe.
- A ten sługa? - zapytał. - Może to...
- Nie - przerwała mu. - Na pewno nie chodzi o mojego ojca.
- Skoro tak uważasz, idę do Dumbledore'a - powiedział.

Gdy Jess, Amy i El (, która dostała Powyżej Oczekiwań z egzaminu) wróciły do Wieży Gryffindoru, Ana opowiedziała im, co powiedział jej Harry. Wszystkie były tym przejęte.

- Bym zapomniała, spotkałyśmy Hagrida. Apelacja się nie udała, a co gorsza, Hardodzioba stracą dziś przed zachodem słońca - powiedziała Jess.
- To straszne, jak mogą coś takiego zrobić? - oburzyła się Ana.
- Musimy iść do Hagrida. Harry, Ron i Hermiona pewnie też pójdą - powiedziała Eli.
- Zgadzam się, Hagrid nie powinien być teraz sam - powiedziała Mel.
- Ja nie idę, jestem zbyt wrażliwa, żeby to oglądać. Przekażcie Hagridowi wyrazy współczucia ode mnie - powiedziała Łapa.

***
Ana, Amy, El, Harry, Ron i Hermiona szli do Hagrida. Granger była wyraźnie wzburzona.

- To straszne, jak oni mogą coś takiego zrobić?! - mówiła oburzona.

Niedaleko grządki dyni, na której był uwiązany Hardodziob, zobaczyli bandę Malfoya.

- Ale będzie się działo, niezła zabawa, co? Ojciec pozwolił mi wziąć głowę tego bydlaka na pamiątkę. Podrzucę ją do dormitorium Gryfonów - powiedział Draco.

Ana chciała zareagować, ale Hermiona była szybsza. Wycelowała różdżkę w gardło Ślizgona.

- Zamknij się, ty mały, wstrętny karaluchu! - krzyknęła.

Przerażony Malfoy zezował na jej różdżkę, której koniec dotykał jego krtani.

- Hermiono, nie! - powiedział Ron.

Granger opuściła różdżkę i odwróciła się od niego. Draco się zaśmiał, na co Gryfonka uderzyła go pięścią w twarz.

- Aua, walnęła mnie - powiedział Malfoy tonem skarżącego się dziecka, trzymając się za nos.
- Zmywajmy się stąd - powiedział Teodor Nott.

Ana czuła satysfakcję, widząc jak Ślizgoni uciekają. Gryfoni udali się do chatki Hagrida. Gajowy wpuścił ich do środka i szybko zamknął drzwi. Nawet Kieł nie przybiegł się przywitać.

- Hagridzie, naprawdę nam przykro - powiedział Harry.
- Jesteście kochane, dzieciaki - powiedział gajowy, ocierając łzę z policzka. Nalał im herbaty do kubków wielkości wiaderek.
- Jess kazała przekazać wyrazy współczucia. Nie chciała przyjść, bo jest zbyt wrażliwa - powiedziała Ana.
- Dziękuję, dobra z niej dziewczyna, cholibka - powiedział Hagrid. Łzy ginęły w jego gęstej brodzie. - A wiecie co? Dumbledore powiedział, że zostanie ze mną jak... jak to się stanie. Dobry chłop.
- My też chcemy zostać, Hagridzie - powiedziała Hermiona.
- Nie ma mowy, jesteście za młodzi, żeby oglądać takie rzeczy - powiedział. - Wypijcie herbatę i zmykajcie.

Nagle przez okno wleciał kamyk i rozbił wazon na pół. Potem wleciał drugi i uderzył Pottera w tył głowy.

- Au! - Pomasował sobie potylicę.
- Idą - powiedział Hagrid, patrząc przez okno. - Zmykajcie stąd!
- Ale... - zaprotestowała Ana.
- Żadnego, ale - powiedział. - A, Ron, mam coś dla ciebie.

Gajowy otworzył pokrywkę dzbanka i wyjął z niej Parszywka. Nadal był przeraźliwie chudy, ale poza tym był cały i zdrowy.

- Parszywek! - ucieszył się Weasley, biorąc szczura.
- Zwierzaków trza pilnować, Ron - powiedział Hagrid.
- Powinieneś kogoś przeprosić - zauważyła Hermiona.
- Tak, jak spotkam Krzywołapa to go przeproszę - powiedział Ron.
- Przeproś mnie! - powiedziała Granger.
- No już, zmykajcie stąd, zaraz tu będą! - powiedział gajowy.

Wyszli tylnymi drzwiami, ale nie zamierzali wracać do zamku. Ukryli się za wielkim dynami na grządce i zobaczyli jak do chatki Hagrida wchodzi Komisja Likwidacji Magicznych Zwierząt, Korneliusz Knot, kat i Dumbledore. Z treści postanowienia wyczytanego przez Knota dowiedzieli się, że kat nazywał się Walden Macnair. Zanim kat wyszedł naostrzyć topór, pobiegli na wzgórze, by stamtąd zobaczyć egzekucję Hardodzioba. Ana czuła że jeszcze trochę i się rozpłacze. Gdy nadeszła pora, odwróciła się i przytuliła się z El i Amy, bo nie mogła na to patrzeć, tak samo jak one. Harry, Ron i Hermiona też nie mogli. Usłyszała tylko świst topora i głuchy plask.

- Parszywek, nie wyrywaj się! - powiedział Ron. Szczur piszczał i wił się w jego dłoniach. - Au! Parszywek! Ugryzł mnie! - Zwierzę wyskoczyło z jego rąk i pacnęło na trawę. - Wracaj tu! - Weasley pobiegł za nim.
- Ron, stój! - zawołał Harry, biegnąc za nim razem z Hermioną. Ana wymieniła spojrzenie z Mel i Eli, po czym one też pobiegły za rudzielcem.

Weasley złapał Parszywka dopiero w pobliżu Bijącej Wierzby, czego najwyraźniej nie zauważył.

- Ron, uciekaj! - zawołał Harry.
- Harry, Hermiona, Ana, Amy, El, uciekajcie! - zawołał Ron, wskazując na coś za nimi.

Black odwróciła się i zobaczyła wielkiego, czarnego psa, warczącego groźnie. Gdyby nie było tu Pottera, Weasleya i Granger, pewnie by do niego podbiegła i go przytuliła, choć tak naprawdę wciąż nie miała pewności, że to jej ojciec. Za chwilę się dowie... Pies zaczął biec, Harry wyciągnął różdżkę, ale on tylko przeskoczył ponad nimi i złapał Rona za nogę.

- Aaaa! - krzyknął Weasley, podczas gdy pies wciągał go do tunelu pod Bijącą Wierzbą. Ron próbując się ratować zahaczył nogą o pień. Rozległo się chrupniecie łamanej kości i po chwili on i pies zniknęli w ciemnym tunelu.
- Musimy mu pomóc - powiedział Harry.
- Wezwijmy nauczyciela - powiedziała Hermiona.
- Nie ma na to czasu, ten pies może rozszarpać Rona - zauważył Potter.
- Ale jak dostaniemy się do tego tunelu? - zapytała Amy.
- Właśnie? To przecież Bijąca Wierzba. Zaatakuje nas jak tylko się zbliżymy - powiedziała El.
- Chyba wiem jak. Spójrzcie! - Ana wskazała na Krzywołapa, który zwinnie przeszedł pod konarami drzewa i nacisnął narośl na pniu. Bijąca Wierzba natychmiast się uspokoiła. A więc Krzywołap rzeczywiście przyjaźni się z tym wielkim psem. Może pomaga jej ojcu?

Kot wszedł do tunelu pierwszy, a oni za nim. Musieli się pochylić, żeby się zmieścić.

- To chyba Wrzeszcząca Chata - powiedział Harry, gdy wyszli z tunelu. Faktycznie byli teraz w drewnianej chatce z zabitymi oknami. Ana na wszelki wypadek wyjęła swoją różdżkę.

Z góry dobiegł ich krzyk bólu Rona. Wspięli się po skrzypiących schodach. Weasley siedział na dużym łożu i trzymał się za krwawiącą nogę, sterczącą pod dziwnym katem.

- Ron, nic ci nie jest? - zapytał Potter.
- Harry, to pułapka! To nie pies, tylko animag! - odpowiedział Weasley, wskazując na coś.

Ana, jednocześnie z Harrym, spojrzała na ślady psich łap na podłodze. Na ich końcu stał Syriusz Black.

- Tata - wyszeptała. W głowie kłębiły jej się tysiące myśli, miała ochotę go uściskać i zamordować jednocześnie. Ale najpierw musi poznać prawdę.