czwartek, 6 lipca 2017

Rozdział XXI: Ucieczka Glizdogona

Niski człowieczek trząsł się, patrząc na nich swoimi wodnistymi oczami. Skupił wzrok na Potterze.

- Harry... jesteś taki podobny do ojca... do Jamesa... - powiedział.
- Jak śmiesz wspominać przy nim Jamesa?! - krzyknął Lupin, odciągając go od chłopca. - Wydałeś Lily i Jamesa Voldemortowi, tak?
- N-nie... t-to on - wyjąkał Pettigrew, celując palcem w Syriusza.
- Nie kłam - odezwała się Ana. - Piszczałeś jak zarzynane prosię, gdy wyciągnęłam cię spod ławki na początku roku, po tym jak uciekłeś Ronowi. Boisz się mnie, bo jestem córką Blacka.
- Piszczałem, bo ściskałaś mnie za mocno - powiedział z wyrzutem.
- Gdybym wtedy wiedziała kim jesteś, to bym ścisnęła mocniej. I oddała cię Knotowi, a nie Weasleyowi - powiedziała.
- Wyjaśnij mi jedno, Peter. Skoro nie zdradziłeś Potterów, to dlaczego ukrywałeś się przez dwanaście lat? - zapytał Lupin.
- Wiedziałem, że on będzie szukał zemsty - powiedział Pettigrew, znowu wskazując na Syriusza.
- Prawda, bałeś się zemsty, ale nie mojej - powiedział Black. - Jak myślisz, jak bardzo ucieszą się śmierciożercy, gdy dowiedzą się, że człowiek, który doprowadził ich pana do miejsca, w którym spotkała go klęska, żyje? Na pewno będą chcieli cię ukarać...
- Byłeś Strażnikiem Tajemnicy Lily i Jamesa. Zamieniłeś się z Syriuszem miejscami, nie mówiąc mi o tym, bo ja byłem podejrzewany o zdradę - powiedział Remus.
- Nie wiecie jaki jest Voldemort! - wybuchnął Peter. - On by mnie zabił!
- I powinieneś umrzeć! Lepiej umrzeć, niż zdradzić przyjaciół! - krzyknął Syriusz.
- Pomoglibyśmy ci, Peter. Od tego są przyjaciele - powiedział Lupin.

Black jakby zrezygnowany usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach.

- Uwierzcie mi, uwierzcie. Nigdy nie zdradziłem Lily i Jamesa, wolałbym umrzeć niż ich zdradzić. I nie zabiłem Ally. Kochałem ją, nadal kocham - wychrypiał cicho.
- Ja wierzę - powiedziała zdecydowanie Ana.

Spojrzała na Harry'ego. Chłopak pokiwał głową, bo głos nie chciał mu przejść przez gardło.

- W takim razie teraz możemy zabić Petera - powiedział Syriusz, wstając.
- Nie! - zawołali Harry i Ana jednocześnie.
- Nie chcę, żeby przyjaciele mojego ojca stali się mordercami - powiedział Potter.
- Jakbyś nie zauważył, to jeden z jego przyjaciół już został mordercą. - Black przewróciła oczami. - Ale to prawda, że nie możemy go zabić. Musimy dostarczyć go Knotowi żywego, żeby nie mógł się wymigać, wymyślić że ojciec pewnie zakopał jego ciało dwanaście lat temu, a teraz je odkopał, żeby tylko nie przyznać się do błędu.
- Po co miałby to robić? Poza tym ciało po dwunastu latach byłoby w rozkładzie - powiedział Harry.
- Widać, że nie znasz Knota. On bardzo kocha swoje stanowisko. A gdy wyjdzie na jaw, że ministerstwo więziło niewinnego człowieka, jego kariera zawiśnie na włosku - powiedziała Amy.
- Dokładnie, on jest miły tylko wtedy, gdy nic nie zagraża jego stołkowi - powiedziała Ana.
- D-dzięki wam, Harry, Ana - powiedział Pettigrew drżącym głosem.
- Chyba nie zrozumiałeś. Oddamy cię w ręce dementorów - powiedziała El.

Glizdogon zaczął trząść się ze strachu jeszcze bardziej. Podszedł do Gryfonów.

- Harry.. nie pozwolisz mnie oddać demenotorom, prawda? James by nie pozwolił... James by zrozumiał... oj tak - powiedział. Skierował swój wzrok na Black. - Ana... jesteś tak podobna do Ally... ona też by zrozumiała...
- Nie waż się wspominać jej matki - warknął Syriusz. - To ty musiałeś zdradzić kryjówkę Zakonu.
- R-Ron... to ja... Parszywek... twój szczurek... Nie oddasz mnie, prawda? - zapytał, zbliżając się do Weasleyea.
- Odczep się ode mnie! - krzyknął rudzielec. - Spałem w jednym łóżku z mordercą!
- Dziewczęta... może chociaż wy okażecie serce? - zapytał, patrząc na Hermionę, Mel i Eli.
- Już zostało ci okazane - powiedziała Ana. - Pocałunek dementora ponoć jest szybki. Oczywiście bardziej adekwatne byłoby najpierw zamknąć cię na dwanaście lat w Azkabanie, ale ty byś umarł tam jeszcze pierwszego dnia. Jeśli nie w ciągu pierwszej godziny.
- Dość tego! - zawołał Lupin, odciągając Glizdogona od nich. - Trzeba go związać i na wszelki wypadek przywiązać do dwójki z nas. Ja zgłaszam się na pierwszego ochotnika. Ktoś jeszcze? - zapytał.
- Ja - powiedział Ron.
- Dobrze, tylko czekaj, najpierw opatrzę ci tę nogę - powiedział. Wycelował różdżkę w złamaną kończynę Weasleya. - Ferula! - Noga została usztywniona i opatrzona.

Ron wstał, opierając ciężar ciała na zdrowej nodze. Lupin wycelował różdżkę w Pettigrew i związał go łańcuchami. Następnie przykuł go do siebie z jednej strony i do Rona z drugiej.

- My pójdziemy pierwsi, wy za nami - powiedział nauczyciel. - Ktoś tylko musi przetransportować Snape'a.
- Ja to zrobię - powiedział Syriusz. Wycelował różdżką mistrza eliksirów w niego i ten uniósł się w powietrze.

Krzywołap wszedł do tunelu pierwszy, machając ogonem przypominającym szczotkę. Za nim weszli Lupin i Ron z Glizdogonem, potem Hermiona, Amy i El, a na koniec Harry i Ana z Syriuszem, który ciągnął za sobą nieprzytomnego Snape'a. Zdawał się nie przejmować, gdy głowa nauczyciela uderzyła o strop. Można by uznać, że zrobił to specjalnie, bo wcale nie starał się ostrożnie manewrować mistrzem eliksirów.

- Ana, Harry... słuchajcie.. zrozumiem jeśli nie zechcecie, ale... - zaczął Syriusz, gdy przeciskali się przez tunel.
- Ale co? - zapytał Potter.
- Nie wiem czy wiesz, ale jestem twoim ojcem chrzestnym - powiedział.
- Mama była jego chrzestną, a Potterowie moimi chrzestnymi. Wiemy o tym - powiedziała Black.
- Właśnie... więc tak sobie pomyślałem... że może zechcielibyście ze mną zamieszkać, gdy zostanę oczyszczony z zarzutów - powiedział Syriusz. - Oczywiście zrozumiem, jeśli wolicie zostać z wujostwami.
- Zostać z Dursleyami? Chyba żartujesz! Oczywiście, że chcę - powiedział Harry.
- Ale będę mogła odwiedzać Tonksów? A oni mnie? - zapytała Ana.
- Kiedy tylko zechcesz - powiedział Łapa.
- W takim razie chcę, tato - powiedziała, a Potter przytaknął.

Na wychudzonej twarzy Syriusza pojawił się uśmiech i można było dostrzec cień jego dawnej urody. Dalej już się nie odzywali. W końcu wyszli z tunelu, za co Ana była wdzięczna, bo już zaczynały boleć ją kolana. Szli w milczeniu w stronę Hogwartu. Nie mogła już się doczekać aż oddadzą Glizdogona dementorom i będzie mogła zamieszkać z tatą. Trochę przeszkadzał jej fakt, że Harry też z nimi zamieszka, bo wciąż za nim nie przepadała, ale nie mogła oczekiwać od ojca, że zostawi swojego chrześniaka z tymi okropnymi mugolami. Lily i James jej na pewno by nie zostawili w takiej sytuacji, ale na szczęście wychowała się w normalnej rodzinie. No może Tonks nie można nazwać do końca normalną, ale przynajmniej nie jest okropna jak kuzyn Pottera.

- Spójrzcie! - zawołała nagle Hermiona, wskazując na niebo.

Wszyscy spojrzeli w górę. Chmury właśnie odsłaniały pełnię księżyca. O nie... Ana zaklęła w myślach. Twarz, nogi i ręce Lupina zaczęły się wydłużać, urosły mu kły, a ciało pokryło futrem. Po chwili przed nimi stał wilkołak. W czasie przemiany pękły kajdanki, którymi był przykuty do Pettigrew, a Ron ze złamaną nogą nie był w stanie go sam utrzymać i ten zmienił się w szczura. Ana i Harry chcieli go złapać, ale Hermiona ich zatrzymała.

- Zostawcie - powiedziała.
- Nie możemy pozwolić mu uciec - powiedział Harry.
- Mamy większy problem. Snape nie kłamał, że Lupin zapomniał ostatniej dawki eliksiru tojadowego - powiedział Syriusz.

Ana znowu zaklęła w myślach, widząc jak szczur ucieka i znika z jej pola widzenia. Jak mogła nie wpaść na to, że przywiązanie go do wilkołaka i trzynastolatka ze złamaną nogą to był najbardziej idiotyczny pomysł na świecie? Nagle Lupin zaczął zmierzać w ich kierunku. Wtedy Syriusz zmienił się w czarnego psa i stanął pomiędzy nimi. Zaczął walczyć z wilkołakiem, mimo że ten miał nad nim przewagę. Gryfonka chciała mu jakoś pomóc, ale wtedy przed nimi pojawił się Snape, który nie wiadomo kiedy odzyskał przytomność.

- Potter, Black... - zaczął, ale przerwał mu warkot wilkołaka i skowyt psa. Odwrócił się plecami do nich i rozłożył ramiona. - Cofnijcie się!

Szóstka Gryfonów wykonała polecenia. Ana i Harry ponad ramionami Snape'a obserwowali walkę Syriusza z Lupinem. Wilkołak rzucił psem tak, że ten odleciał daleko, a sam pobiegł do Zakazanego Lasu.

- Syriusz! - zawołał Harry, biegnąc do lasu.
- Tato! - zawołała jednocześnie Ana, biegnąc za nim.
- Potter, Black, wracajcie tu! - krzyknął nauczyciel, ale oni to zignorowali.

Biegli, nie przejmując się tym, że może ich zaatakować wilkołak. Potknęli się i upadli, akurat wtedy z naprzeciwka pojawił się Lupin. Nagle rozległo się wycie innego wilkołaka. Remus odwrócił łeb w kierunku, z którego dobiegał i pobiegł w tamtą stronę. Harry i Ana odetchnęli z ulgą, wstali i pobiegli dalej. Dotarli nad jezioro, Syriusz leżał tu, już w ludzkiej postaci, i był nieprzytomny. Klęknęli przy nim i potrząsnęli jego ramionami.

- Tato, obudź się, proszę - powiedziała.
- Ana, dlaczego jego oddech paruje? - zapytał Harry.
- Nie wiem - powiedziała zdziwiona, zauważając parę unoszącą się z ust ojca.

Oboje spojrzeli nad jezioro, w które właśnie zamarzało, a potem na niebo. Nadlatywała chmara dementorów. Szybko wstali, wycelowali różdżki w kreatury i zawołali:

- Expecto Patronum! - Wyczarowali srebrne tarcze, od których odbiła się część dementorów, ale było ich za dużo. - EXPECTO PATRONUM!!! - ryknęli, skupiając się na najszczęśliwszym obecnie wspomnieniu, że zamieszkają z Syriuszem, gdy zostanie oczyszczony z zarzutów. Choć teraz, gdy Glizdogon uciekł, to chyba było już nieaktualne. Bez niego trudniej będzie udowodnić niewinność Blacka. W końcu oboje zaczęli tracić siły i po chwili padli na ziemię, a różdżki wyleciały im z rąk. Dwóch dementorów pochyliło się nad nimi i zdjęło swoje kaptury, ukazując ziejące czarne dziury zamiast ust. Ana czuła ogarniającą ją rozpacz, to był już koniec... Dementorzy zaraz wyssą dusze jej, Harry'emu i Syriuszowi. Kreatury już zbliżały "usta" do ich ust, gdy nagle oślepił ich blask. Gryfoni podnieśli się ledwo na łokciach i zobaczyli srebrnego jelenia szarżującego na dementorów i wielkiego srebrnego psa, przypominającego tego, w którego zmieniał się Black, atakującego potwory łapami, a za nimi... Nie, to przecież nie mógł być James i jej matka. Oni przecież nie żyją. Patronusy przegoniły demenorów, a oni stracili przytomność, zanim zniknęły.

***
Ana i Harry obudzili się nagle w skrzydle szpitalnym. Oślepiła ich biel, więc musieli zamrugać, żeby przyzwyczaić oczy do tego widoku.

- Tata - powiedziała Black. - Gdzie tata? - zapytała.
- Właśnie? - zapytał Potter.
- Cicho! - syknęła Hermiona, leżąca na łóżku obok Harry'ego, z zabandażowanym nadgarstkiem.

Podnieśli wzrok i zobaczyli Snape'a zawzięcie opowiadającego o czymś Knotowi i Dumbledore'owi. Zamknęli oczy, udając że śpią, i wytężyli słuch.

- Nie wiem jak to możliwe... Dlaczego dementorzy próbowali wyssać dusze z chłopca i dziewczynki?  Rozumiem, że chcieli od razu złożyć pocałunek na Blacku, ale na niewinnych uczniach? - zapytał minister, kręcąc swoim melonikiem.
- Zawsze uważałem, że ministerstwo powinno się ich pozbyć - powiedział dyrektor.
- Dumbledore... Dumbledore... - westchnął. - Ale co tam się właściwie stało?
- Zobaczyłem, że Potter i Black z przyjaciółmi wpadli w ręce Syriusza Blacka, panie ministrze, więc ruszyłem im na ratunek - powiedział Snape. - Ale Lupin dotarł tam pierwszy. Black skonfundował Gryfonów i oni mnie zaatakowali. Straciłem przytomność. - W Anie aż się zagotowało. Przecież on kłamał jak z nut. - Obudziłem się, gdy Lupin był już wilkołakiem. Osłoniłem Gryfonów, ale Potter i Black wyrwali się i pobiegli za zbiegiem. Nie mogłem ich zatrzymać, panie ministrze.
- Doskonale, doskonale, Severusie. Już wezwałem dementorów, będą za godzinę, żeby złożyć pocałunek... Niestety nie mogę oskarżyć o nic profesora Lupina, ponieważ nie mamy dowodów, że pomógł Blackowi, a Dumbledore ręczy za niego - powiedziała.
- Dokładnie - powiedział dyrektor.
- Nie! - krzyknęła Ana, podnosząc się z łóżka. Harry zrobił to samo. - On kłamie! Tata wcale nas nie skonfundował!
- Właśnie! Syriusz jest niewinny, to Peter Pettigrew zdradził moich rodziców i zabił tamtych dwunastu mugoli! - krzyknął Harry.
- On nie mógł go zobaczyć, bo był nieprzytomny, a potem on uciekł, gdy profesor Lupin przemienił się w wilkołaka - powiedziała Black.
- Tak! To mój szczur Parszywek był prawdziwym zdrajcą... to znaczy.... nie szczur, tylko... - powiedział Ron, jakby majaczył.
- Wystarczy, nie musicie się już o nic martwić, Black już nic wam nie zrobi. Teraz odpocznijcie - powiedział Knot.

Minister wyszedł razem ze Snape'em i w skrzydle został tylko Dumbledore.

- Panie profesorze, musi pan nam uwierzyć - powiedziała Ana.
- Wierzę, ale obawiam się, że słowa sześciorga trzynastolatków nic nie znaczą dla tych, którzy nie chcą słuchać - powiedział dyrektor.
- Ale oni wyssą duszę niewinnemu człowiekowi - powiedział Harry.
- Czas... to niezwykłe zjawisko... Panna Granger zna zasady, nikt nie może was zobaczyć. Jeśli wam się uda, ocalicie niejedno istnienie. Trzy obroty wystarczą - powiedział dyrektor. - Zamknę was od zewnątrz, żeby Knot pomyślał, że nie ruszaliście się ze skrzydła szpitalnego. Pamiętajcie tylko, żeby wrócić na czas. Syriusz Black jest zamknięty w gabinecie profesora Flitwicka, niedaleko Wieży Zachodniej - dodał i wyszedł, zamykając drzwi.
- O czym on gadał? - zapytał Ron.
- Nie obraź się, ale i tak nie możesz chodzić - powiedziała Hermiona. Wyjęła spod swojej bluzy jakieś urządzenie na łańcuszku, przypominające klepsydrę. - Zbliżcie się. - Gdy Ana, Harry, Amy i El się zbliżyli, zawiesiła łańcuszek na ich szyjach tak, że musieli być blisko siebie, żeby go nie rozerwać. Black i Potter próbowali dotknąć małej klepsydry, ale Granger uderzyła ich w dłonie. - Nie dotykajcie.

Hermiona  zakręciła trzy razy klepsydrą. Wszystko wokół zaczęło wirować. Ana zobaczyła panią Pomfrey i pacjentów skrzydła szpitalnego, przewijających się jak w filmie puszczonym do tyłu. O co tu chodzi?

3 komentarze:

  1. Zaczyna się... mieszanie czasem, heh xD
    Pozdrawiam ^^ i życzę weny :*
    Ps. Przepraszam za słabą jakość komentarza :(

    OdpowiedzUsuń
  2. własnie przeczytałam całe opowiadanie i jeju jestem zachwycona ! nie moge się doczekac kolejnego rozdzialu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie” – www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu. Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Przepraszam za spam, ale wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?

    OdpowiedzUsuń