- Syriusz pisał? - zapytała Jess.
- Tak, jesteśmy w stałym kontakcie - powiedziała Ana. - Niestety nie mogę za często wysyłać Śnieżka z odpowiedziami, bo jest zbyt charakterystyczny. Pomińmy, że ostatni list od taty przyniósł mi rajski ptak.
- Chciałabym go wreszcie poznać - westchnęła.
- Na razie to nie jest możliwe. Ciotka i wuj nie wiedzą, że jest niewinny, więc wszczęliby alarm, gdyby się tu pojawił. Ale na pewno go jeszcze poznasz. Pisałam mu o tobie, że jesteś jego fanką - uśmiechnęła się lekko.
Zaczęły grać w Eksplodującego Durnia. Później jej ciocia zawołała je na obiad. Jess, Amy i El mogły w końcu poznać Nimfadorę. Jej kuzynka pokazała im swoje umiejętności, m.in. zmieniła twarz w świński ryjek i w kaczy dziób.
- Nimfadora, nie przy jedzeniu - upomniała ją Andromeda.
- Nie nazywaj mnie Nimfadora - powiedziała Tonks, akcentując każde słowo. Włosy jej się przy tym zmieniły z różowych jak balonowa guma do żucia w płomiennorude. Po chwili jej włosy wróciły do poprzedniego koloru. - A wiece, że w tym roku w Hogwarcie odbędzie się...
- Dora, dość - powiedział Ted.
- Co się odbędzie w Hogwarcie? - zapytała Ana.
- Dowiecie się szkole - powiedziała jedynie jej ciotka.
- Moi rodzice też mówili coś o jakimś wydarzeniu w Hogwarcie - powiedziała Amy. Jej tata pracował w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a mama w Departamencie Magicznych Gier i Sportów. - I też nie chcieli powiedzieć o co chodzi.
- Mój tata też coś wspominał. To ciekawe, że nawet Szef Biura Aurorów hiszpańskiego Ministerstwa Magii wie co ma się wydarzyć w Hogwarcie - powiedziała Jess.
- Dumbledore wszystko powie na uczcie powitalnej - powiedziała Andromeda.
Dora opowiedziała im o szkoleniu aurora. Potem dziewczyny poszły grać w qudditcha. Ana i Jess kontra Mel i Eli, grały bez obrońcy, pałkarzy i szukającego. Mecz zakończył się 10:8 dla Black i Collet. Potem za namową Jess poszły tam, gdzie pierwszy raz stanęła twarzą w twarz z tatą, a raczej twarzą w pysk.
- Chciałabym dowiedzieć się gdzie jest Pettigrew i go dorwać - powiedziała Jessy.
- On może być już z Voldemortem. Wszystko się zgadza, sługa Voldemorta rozerwał łańcuchy - powiedziała ponuro Ana.
- To wina pani Weasley. Ona prawdopodobnie nie zabrała Parszywka do magizoologa, żeby zbadał szczura. On by odkrył, że ma 21 lat. Zresztą ona podobno jest nadopiekuńcza, a pozwoliła dziecku zatrzymać szczura, który wziął się nie wiadomo skąd? Przecież szczury mogą roznosić choroby - powiedziała Jess.
- Może nie było jej stać na wizytę u magizoologa, a szczura zatrzymać pozwoliła, bo nie miała pieniędzy na zwierzątko dla Percy'ego. Wiecie przecież, że Weasleyowie są biedni - powiedziała El.
- Moja mama jest magizoologiem. W nagłych przypadkach nie bierze pieniędzy, a według mnie szczur bez jednego palca zjawiający się znikąd jest nagłym przypadkiem. Pani Weasley pewnie ten brak palca nie zastanowił - powiedziała Collet.
- Jeśli już szukamy winnych, to zawiniło ministerstwo. Pomijając że przecież nie ma zaklęcia, które zostawiłoby tylko palec, to oni pewnie nie zrobili żadnych oględzin, nie przyjrzeli się palcu, a na pewno było widać, że został odcięty. Do tego nie trzeba być ekspertem. Ale nie, oddali palec matce Pettigrew bez przyjrzenia się mu. Moim zdaniem mój tata stał się kozłem ofiarnym. Chcieli szybko pokazać światu czarodziejów, że złapali odpowiedzialnego za to, że Voldemort znalazł i zabił Potterów. Tata był do tego idealny. Pochodzi z rodziny maniaków czystej krwi, z której niektórzy zostali śmierciożercami, sługami Voldemorta. Najpierw zginęła jego żona, a on nikomu nie powiedział co się stało. Potem James i Lily zginęli, Harry ocalał z blizną na czole, Voldemort poniósł klęskę. Oficjalnie to tata był ich Strażnikiem Tajemnicy. I został przyłapany na miejscu morderstwa dwunastu mugoli i rzekomo jednego czarodzieja, śmiejąc się maniakalnie - przynajmniej według Knota. Nie bronił się ani nie było nikogo, kto by mógł go obronić. Bo jedyna żyjąca osoba, która znała prawdę, upozorowała swoją śmierć - powiedziała Black.
- Prawo czarodziei pozostawia wiele do życzenia. Taki Lucjusz Malfoy, który z całą pewnością służył Voldemortowi i wcale nie został do tego zmuszony, chodzi sobie po wolności. I pewnie nie on jeden - powiedziała Amy.
- I niestety nie wygląda na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić - westchnęła Jess.
Wróciły do domu Tonksów. Kolejne dni wyglądały podobnie, spędzały je na grze w Eksplodującego Durnia, szachy czarodziejów i quidditcha oraz na podziwianiu zdolności Dory i próbie wyciągnięcia od niej co wydarzy się w Hogwarcie. Niestety Andromeda pilnowała, żeby się nie wygadała. Ana pokazała przyjaciółkom okolice i pozwalała im czytać listy od jej taty. Była szczęśliwa, mimo że on nie mógł być przy niej, i że nie mogła z nim zamieszkać. Ani się obejrzała, a nadszedł pierwszy sierpnia, czyli jej 14-te urodziny. Rano dziewczyny obudziło stukanie w szybę. Ana wpuściła dwie sowy. Jedna z nich musiała być sową z Hogwartu, bo miała cztery listy z pieczęcią szkoły. Dumbledore musiał wiedzieć, że Jess, Amy i El są u Tonksów. Dziewczyna odłożyła list z Hogwartu i odwiązała paczkę i list od nóżki drugiej sowy. Otworzyła go i przeczytała na głos:
Kochana Ano,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję że mijają ci przyjemnie. Mam też nadzieję, że prezent ci się spodoba. Należał do twojej mamy, a wcześniej do babci, prababci, praprababci itd. Żywię też nadzieję, że tort będzie smakował. Powodzenia w roku szkolnym. Pozdrów przyjaciółki.
Tata
Otworzyła paczkę. W środku był tort krówkowy i złoty naszyjnik w kształcie feniksa. Założyła go na szyję.
- Jest prześliczny - powiedziała Jess.
- Tak - powiedziała Ana, przesuwając lekko palcem po złotym feniksie. Jej mama go nosiła.
Jessy dała jej zestaw łajnobomb, Amy lunaskop, a El ujawniacz. Spróbowały tortu od Syriusza, który okazał się bardzo smaczny. Schowały listy z Hogwartu do kufrów i potem poszły do salonu, gdzie Tonksowie czekali już z dużym, czekoladowym tortem. Odśpiewali sto lat, Ana zdmuchnęła świeczki i ciotka i wuj oraz kuzynka dali jej prezenty. Od wujostwa dostała samotasujące się karty, a od kuzynki książkę "Łatwe zaklęcia do ogłupiania mugoli", oczywiście z taką okładką, żeby jej rodzice nic nie podejrzewali.
- Ana, skąd masz naszyjnik Ally? - zapytała Andromeda, dopiero teraz go zauważając. Dziewczyna zaklęła w myślach, że go nie schowała.
- Dostałam od Aberfortha - skłamała. Pradziadek nigdy nawet nie przysłał jej życzeń na urodziny. Na szczęście ciotka nie drążyła.
Andromeda ukroiła każdemu po kawałku tortu. Ten też był przepyszny. Po południu ciotka stworzyła świstoklika ze starego pękniętego wiadra.
- Bądź tam grzeczna, Ana. Bawcie się dobrze - powiedziała. - Dobrze, ciociu - powiedziała Ana. Ona, Jess, Amy i El dotknęły zaczarowanego przedmiotu, trzymając mocno kufry, Black, Tagworth i Colen dodatkowo klatki z sowami i transporter z kotem. Wylądowały w ogrodzie domu Colletów. Rozległo się radosne szczekanie i do Jess przybiegła jej suczka Gwiazdka. Był to najzwyklejszy kundel. Nie mogła jej niestety przemycać do Hogwartu, nad czym bardzo ubolewała. Podeszła do nich kobieta podobna do Jessy.
- Dzień dobry, dziewczęta - uśmiechnęła się miło Carmen Collet.
- Dzień dobry, pani Collet - powiedziała Ana. Amy i El powtórzyły po niej powitanie.
- Cześć, mamo - powiedziała Jess.
Jessy zaprowadziła dziewczyny do swojego pokoju i oprowadziła je po domu. Później poznały jej ojca, Mancario Colleta, który właśnie wrócił z pracy. Próbowały go wypytać co wydarzy się w Hogwarcie, ale nie chciał nic powiedzieć. Wyszły z Jess na miasto. Ana, Amy i El nigdy jeszcze nie były w Barcelonie. Gdy zmęczyły się zwiedzaniem, poszły do mugolskiej lodziarni, żeby się ochłodzić. Tu było o wiele goręcej niż w Wielkiej Brytanii. Gdy weszły uwagę Any przykuli dwaj chłopacy w ich wieku, bliźniacy. Mieli ciemne włosy, śniadą cerę i brązowe oczy. Jeden z nich zwrócił jej szczególną uwagę. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Kątem oka dostrzegła, że Jessy miała to samo z drugim.
- Znasz ich? - zapytała Black.
- Tak, to Claudio i Conrado Acosta, są czystej krwi, tak jak ja i Amy. Uczyliśmy się razem na pierwszym roku, na drugi przeniosłam się do Hogwartu, a oni zostali. Wyrośli przez rok szkolny. Nie wyglądają już dziecinnie - odpowiedziała Collet.
- Podejdźmy do nich - powiedziała Ana.
- Koniecznie - powiedziała Jess.
Amy i El poszły za nimi, mówiąc pod nosem coś, co brzmiało jak "młodzieńcze zauroczenie".
- Cześć, chłopaki - uśmiechnęła się Jessy. - Poznajcie moje przyjaciółki z Hogwartu. To Ana Black, Amelia Tagworth i Elisabeth Colen.
- Cześć, Jess - uśmiechnęli się i przedstawili się trzem Angielkom.
- Możemy się dosiąść? - zapytała Ana, modląc się żeby serce nie wyskoczyło jej z piersi. Nigdy jeszcze się tak nie czuła.
- Jasne - powiedział Claudio.
Usiadły przy ich stoliku. Zamówiły sobie pucharki lodów czekoladowych z bitą śmietaną, sosem toffi i rurką z kremem. Ana cieszyła się, że nie tylko ona się zadurzyła. Wiedziała, że Hiszpanie są przystojni, ale nie aż tak. Rozmawiała z Claudio, Jess gadała z Conrado. Żaden z bliźniaków nie wspomniał o jej ojcu, za co była im wdzięczna. Żałowała, że nie uczą się w Hogwarcie. Może wtedy miałaby szanse u Claudio, a Jessy u Conrado? Oni już nie mogli się przenieść, bo obie szkoły tylko przez dwa pierwsze lata mają taką samą podstawę programową. Dziewczyny dostały lody. Czas upłynął im w przyjemnej atmosferze, ale w końcu musieli wracać do domu, podobnie bliźniacy. Wszyscy zapłacili za swoje desery i wyszli z lokalu.
- Widzimy się jutro? - zapytał Conrado.
- Tak - powiedziała Jess.
Dziewczyny wróciły do domu Colletów. Ana ciągle myślała o Claudio, choć wiedziała, że to nie ma sensu. Za miesiąc wraca do Hogwartu i najszybciej mogłaby go zobaczyć dopiero w święta.
- Jessy, dlaczego nie nakłoniłaś Claudio i Conrado, żeby przenieśli się z tobą? - zapytała.
- Gdybym wiedziała jak wyrosną, to bym ich nakłaniała - powiedziała Jessica.
- Ale wy wiecie, że związki na odległość czasem się udają? - zapytała Amy.
- Ale nie aż takie. Uczymy się w dwóch różnych szkołach z internatem w dwóch różnych krajach. Oni pewnie mają w szkole masę ładnych dziewczyn, więc czemu mieliby chcieć dziewczyny z daleka? - zapytała Black. - Wiem, napiszę list do taty. Wzięła pergamin i pióro i zaczęła pisać:
Kochany tato,
Andromeda ukroiła każdemu po kawałku tortu. Ten też był przepyszny. Po południu ciotka stworzyła świstoklika ze starego pękniętego wiadra.
- Bądź tam grzeczna, Ana. Bawcie się dobrze - powiedziała. - Dobrze, ciociu - powiedziała Ana. Ona, Jess, Amy i El dotknęły zaczarowanego przedmiotu, trzymając mocno kufry, Black, Tagworth i Colen dodatkowo klatki z sowami i transporter z kotem. Wylądowały w ogrodzie domu Colletów. Rozległo się radosne szczekanie i do Jess przybiegła jej suczka Gwiazdka. Był to najzwyklejszy kundel. Nie mogła jej niestety przemycać do Hogwartu, nad czym bardzo ubolewała. Podeszła do nich kobieta podobna do Jessy.
- Dzień dobry, dziewczęta - uśmiechnęła się miło Carmen Collet.
- Dzień dobry, pani Collet - powiedziała Ana. Amy i El powtórzyły po niej powitanie.
- Cześć, mamo - powiedziała Jess.
Jessy zaprowadziła dziewczyny do swojego pokoju i oprowadziła je po domu. Później poznały jej ojca, Mancario Colleta, który właśnie wrócił z pracy. Próbowały go wypytać co wydarzy się w Hogwarcie, ale nie chciał nic powiedzieć. Wyszły z Jess na miasto. Ana, Amy i El nigdy jeszcze nie były w Barcelonie. Gdy zmęczyły się zwiedzaniem, poszły do mugolskiej lodziarni, żeby się ochłodzić. Tu było o wiele goręcej niż w Wielkiej Brytanii. Gdy weszły uwagę Any przykuli dwaj chłopacy w ich wieku, bliźniacy. Mieli ciemne włosy, śniadą cerę i brązowe oczy. Jeden z nich zwrócił jej szczególną uwagę. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Kątem oka dostrzegła, że Jessy miała to samo z drugim.
- Znasz ich? - zapytała Black.
- Tak, to Claudio i Conrado Acosta, są czystej krwi, tak jak ja i Amy. Uczyliśmy się razem na pierwszym roku, na drugi przeniosłam się do Hogwartu, a oni zostali. Wyrośli przez rok szkolny. Nie wyglądają już dziecinnie - odpowiedziała Collet.
- Podejdźmy do nich - powiedziała Ana.
- Koniecznie - powiedziała Jess.
Amy i El poszły za nimi, mówiąc pod nosem coś, co brzmiało jak "młodzieńcze zauroczenie".
- Cześć, chłopaki - uśmiechnęła się Jessy. - Poznajcie moje przyjaciółki z Hogwartu. To Ana Black, Amelia Tagworth i Elisabeth Colen.
- Cześć, Jess - uśmiechnęli się i przedstawili się trzem Angielkom.
- Możemy się dosiąść? - zapytała Ana, modląc się żeby serce nie wyskoczyło jej z piersi. Nigdy jeszcze się tak nie czuła.
- Jasne - powiedział Claudio.
Usiadły przy ich stoliku. Zamówiły sobie pucharki lodów czekoladowych z bitą śmietaną, sosem toffi i rurką z kremem. Ana cieszyła się, że nie tylko ona się zadurzyła. Wiedziała, że Hiszpanie są przystojni, ale nie aż tak. Rozmawiała z Claudio, Jess gadała z Conrado. Żaden z bliźniaków nie wspomniał o jej ojcu, za co była im wdzięczna. Żałowała, że nie uczą się w Hogwarcie. Może wtedy miałaby szanse u Claudio, a Jessy u Conrado? Oni już nie mogli się przenieść, bo obie szkoły tylko przez dwa pierwsze lata mają taką samą podstawę programową. Dziewczyny dostały lody. Czas upłynął im w przyjemnej atmosferze, ale w końcu musieli wracać do domu, podobnie bliźniacy. Wszyscy zapłacili za swoje desery i wyszli z lokalu.
- Widzimy się jutro? - zapytał Conrado.
- Tak - powiedziała Jess.
Dziewczyny wróciły do domu Colletów. Ana ciągle myślała o Claudio, choć wiedziała, że to nie ma sensu. Za miesiąc wraca do Hogwartu i najszybciej mogłaby go zobaczyć dopiero w święta.
- Jessy, dlaczego nie nakłoniłaś Claudio i Conrado, żeby przenieśli się z tobą? - zapytała.
- Gdybym wiedziała jak wyrosną, to bym ich nakłaniała - powiedziała Jessica.
- Ale wy wiecie, że związki na odległość czasem się udają? - zapytała Amy.
- Ale nie aż takie. Uczymy się w dwóch różnych szkołach z internatem w dwóch różnych krajach. Oni pewnie mają w szkole masę ładnych dziewczyn, więc czemu mieliby chcieć dziewczyny z daleka? - zapytała Black. - Wiem, napiszę list do taty. Wzięła pergamin i pióro i zaczęła pisać:
Kochany tato,
Jestem już z dziewczynami w Hiszpanii u Jess. Barcelona jest piękna. Urodziny mijają mi bardzo przyjemnie, tort był smaczny, a naszyjnik mamy jest śliczny. Dziękuję za nie, ale nie piszę tylko po to. Chciałam się poradzić. Co sądzisz o związkach na odległość? Poznałam fajnego chłopaka, problem w tym, że uczy się w starej szkole Jess i już nie może się przenieść do Hogwartu. Nie całowaliśmy się jeszcze ani nawet nie wiem czy ja mu się podobam, ale chciałabym wiedzieć czy związek z nim w ogóle miałby sens. Jess ma podobny problem z jego bliźniakiem. Mam nadzieję, że będziesz potrafił mi coś doradzić. Mam nadzieję, że jesteś zdrowy, bezpieczny i masz co jeść i pić.
Ana
Spakowała list do koperty. Jess pozwoliła jej użyć swojego puchacza Mietka, bo nie był tak charakterystyczny jak Śnieżek. Obie patrzyły jak sowa odlatuje z listem. Pani Collet zawołała je na kolację. Usiedli do stołu w szóstkę.
- Mamo, tato, co uważacie o związkach na odległość? - zapytała Jessy.
- Cóż... związek na odległość na pewno nie jest łatwy i nie każda para to przetrwa. W takim związku ważne czy jest zaufanie i dość silne uczucie, żeby wytrzymać rozłąkę - powiedziała pani Collet.
- Dokładnie, taki związek może przetrwać, ale jest to trudne. Zależy też jaka to odległość i jak często para się widuje - powiedział pan Collet. - A właściwie czemu pytasz? - zapytał.
- Spotkałyśmy Claudio i Conrado. No... i Conrado zaczął mi się podobać. Anie spodobał się Claudio - przyznała jego córka.
- Oho, ktoś tu dorasta, a wydawałoby się, że jeszcze wczoraj latałaś na zabawkowej miotełce - uśmiechnął się mężczyzna. - A tak poważnie, to tylko wyłącznie wasza i bliźniaków decyzja czy spróbujecie, choć ja uważam, że po prostu przechodzicie właśnie młodzieńcze zauroczenie. Sam tak miałem, byłem zadurzony w innej dziewczynie, zanim zakochałem się w twojej mamie.
Po obiedzie dziewczyny spotkały się z bliźniakami Acosta. Amy i El nawet zostawiły Anę i Jess same z nimi. Przez pierwszy tydzień sierpnia spotykały się z Claudio i Conrado po przyjacielsku, aż oni sami zaprosili je na podwójną randkę. Zgodziły się bez wahania. Bliźniacy zabrali je do czarodziejskiej kawiarni, niewidocznej dla mugoli. Zamówili sobie po kremowym piwie i ciastku.
- Szkoda, że nie chodzicie do Hogwartu - powiedziała Ana.
- Albo że wy nie chodzicie do naszej szkoły. Znaczy w przypadku Jess to szkoda, że już nie chodzi - powiedział Claudio.
- Ale będziecie na mistrzostwach? - zapytała Jess.
- No raczej, nie moglibyśmy tego przegapić. Nasi rodzice kupili bilety - powiedział Conrado.
Rozmawiali na temat quiddicha i różnic między ich szkołami.
- Podobno w tym roku w Hogwarcie ma się coś wydarzyć. Może wiecie o co chodzi? - zapytała Black.
- Nie mamy pojęcia - odpowiedzieli jednocześnie bliźniacy. Nie spodziewała się innej odpowiedzi, ale chciała spróbować.
Później poszli na spacer. Claudio i Conrado nawet chwycili je za ręce. W myślach modliły się, żeby się nie zarumieniły. Chłopacy odprowadzili dziewczyny pod dom Jess. Poczuły motylki w brzuchu, gdy je pocałowali. Objęli się podczas pocałunków. W końcu się od siebie oderwali.
- Chcecie zaryzykować związek na odległość? Po wakacjach nie zobaczymy się szybciej niż na święta - powiedziała Ana.
- Chcemy, będziemy pisać do was listy i mamy nadzieje, że wy też - powiedział Claudio.
- Jasne, że będziemy - powiedziała Jess.
- Jakby któreś z nas zakochało się w kimś, kto jest bliżej albo po prostu się odkochało czy czuje, że związek na odległość to jednak nie dla niego, to napiszmy to do drugiego - powiedział Condrado.
- Oczywiście - powiedziały jednocześnie dziewczyny.
Pożegnały się i poszły do domu. Pochwaliły się, że zaczęły chodzić z Claudio i Conrado. Państwo Collet się ucieszyli. Kolejne dni upływały im na graniu w quidditcha, Eksplodującego Durnia i w szachy czarodziejów oraz na zwiedzaniu Barcelony. Ana i Jess oczywiście spotykały się ze swoimi chłopakami. Dzień przed mistrzostwami świata w quidditchu rajski ptak przyniósł Anie list od ojca. Otworzyła go i przeczytała na głos:
Kochana Ano,
- Mamo, tato, co uważacie o związkach na odległość? - zapytała Jessy.
- Cóż... związek na odległość na pewno nie jest łatwy i nie każda para to przetrwa. W takim związku ważne czy jest zaufanie i dość silne uczucie, żeby wytrzymać rozłąkę - powiedziała pani Collet.
- Dokładnie, taki związek może przetrwać, ale jest to trudne. Zależy też jaka to odległość i jak często para się widuje - powiedział pan Collet. - A właściwie czemu pytasz? - zapytał.
- Spotkałyśmy Claudio i Conrado. No... i Conrado zaczął mi się podobać. Anie spodobał się Claudio - przyznała jego córka.
- Oho, ktoś tu dorasta, a wydawałoby się, że jeszcze wczoraj latałaś na zabawkowej miotełce - uśmiechnął się mężczyzna. - A tak poważnie, to tylko wyłącznie wasza i bliźniaków decyzja czy spróbujecie, choć ja uważam, że po prostu przechodzicie właśnie młodzieńcze zauroczenie. Sam tak miałem, byłem zadurzony w innej dziewczynie, zanim zakochałem się w twojej mamie.
Po obiedzie dziewczyny spotkały się z bliźniakami Acosta. Amy i El nawet zostawiły Anę i Jess same z nimi. Przez pierwszy tydzień sierpnia spotykały się z Claudio i Conrado po przyjacielsku, aż oni sami zaprosili je na podwójną randkę. Zgodziły się bez wahania. Bliźniacy zabrali je do czarodziejskiej kawiarni, niewidocznej dla mugoli. Zamówili sobie po kremowym piwie i ciastku.
- Szkoda, że nie chodzicie do Hogwartu - powiedziała Ana.
- Albo że wy nie chodzicie do naszej szkoły. Znaczy w przypadku Jess to szkoda, że już nie chodzi - powiedział Claudio.
- Ale będziecie na mistrzostwach? - zapytała Jess.
- No raczej, nie moglibyśmy tego przegapić. Nasi rodzice kupili bilety - powiedział Conrado.
Rozmawiali na temat quiddicha i różnic między ich szkołami.
- Podobno w tym roku w Hogwarcie ma się coś wydarzyć. Może wiecie o co chodzi? - zapytała Black.
- Nie mamy pojęcia - odpowiedzieli jednocześnie bliźniacy. Nie spodziewała się innej odpowiedzi, ale chciała spróbować.
Później poszli na spacer. Claudio i Conrado nawet chwycili je za ręce. W myślach modliły się, żeby się nie zarumieniły. Chłopacy odprowadzili dziewczyny pod dom Jess. Poczuły motylki w brzuchu, gdy je pocałowali. Objęli się podczas pocałunków. W końcu się od siebie oderwali.
- Chcecie zaryzykować związek na odległość? Po wakacjach nie zobaczymy się szybciej niż na święta - powiedziała Ana.
- Chcemy, będziemy pisać do was listy i mamy nadzieje, że wy też - powiedział Claudio.
- Jasne, że będziemy - powiedziała Jess.
- Jakby któreś z nas zakochało się w kimś, kto jest bliżej albo po prostu się odkochało czy czuje, że związek na odległość to jednak nie dla niego, to napiszmy to do drugiego - powiedział Condrado.
- Oczywiście - powiedziały jednocześnie dziewczyny.
Pożegnały się i poszły do domu. Pochwaliły się, że zaczęły chodzić z Claudio i Conrado. Państwo Collet się ucieszyli. Kolejne dni upływały im na graniu w quidditcha, Eksplodującego Durnia i w szachy czarodziejów oraz na zwiedzaniu Barcelony. Ana i Jess oczywiście spotykały się ze swoimi chłopakami. Dzień przed mistrzostwami świata w quidditchu rajski ptak przyniósł Anie list od ojca. Otworzyła go i przeczytała na głos:
Kochana Ano,
Cieszę się, że tort smakował, a naszyjnik ci się podoba. Związek na odległość? Jesteś za młoda na jakikolwiek związek. Jesteś jeszcze dzieckiem. Masz jeszcze czas na umawianie się z chłopakami. Zapewniam, że jestem bezpieczny. Udanej zabawy na mistrzostwach. Żałuję, że mnie tam nie będzie, ale może kiedyś będę mógł cię zabrać na mistrzostwa quidditcha jak ojciec córkę. Skup się na nauce, nie na chłopakach. Na chłopaków przyjdzie czas jak będziesz starsza.
Tata
- Serio? Mam 14 lat, nie jestem już małym dzieckiem. Poza tym nie wierzę, że sam w tym wieku skupiał się na nauce. Ciotka i wuj mówili, że on nigdy nie garnął się do nauki, choć miał dobre oceny. Do dziewczyn chyba bardzo się garnął. Ponoć był kobieciarzem, zanim związał się z mamą - powiedziała.
- Myślę, że jemu trudno zaakceptować, że jesteś już dorastającą nastolatką. Miałaś rok, gdy widział cię ostatni raz przed wylądowaniem w Azkabanie, a gdy zobaczył cię ponownie miałaś już 13 lat, prawie 14. Nie minęło wiele czasu, a on już się dowiedział, że się zakochałaś - powiedziała Amy.
- To niech lepiej szybko to zaakceptuje - powiedziała Ana.
Napisała do ojca list zwrotny:
Kochany tato,
Nie jestem już małym dzieckiem, mam 14 lat. Zaczęłam chodzić z Claudio tydzień po wysłaniu listu do ciebie, Jess chodzi z Conrado. Musisz się pogodzić, że nie jestem już małą dziewczynką. Poza tym dobrze wiem, że sam nie skupiałeś się na nauce w moim wieku, a na dziewczynach owszem.
Ana
Tym razem pożyczyła Iskierkę Amy do wysłania listu. Czuła, że to były najlepsze wakacje w jej życiu i już nie mogła się doczekać finału mistrzostw quidditcha.